frasobliwy-j.s. frasobliwy-j.s.
489
BLOG

„ARTE-FAKTY” TVN; PROKURATOR PIOTROWICZ I TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY

frasobliwy-j.s. frasobliwy-j.s. Polityka Obserwuj notkę 21

    Janusz Szostakowski
    Tekst z  dn.  25.11.2019
    Przyznam, że od pewnego czasu noszę się z zamiarem napisania paru artykułów na tematy o bardziej ogólnym charakterze, lecz nie mogę tych planów zrealizować, gdyż wartki strumień wydarzeń w polskiej polityce wciąż odwraca moją uwagę i przekierowuje ją na problemy bieżące. Oczywiście w głównej mierze dzieje się tak z powodu niezwykłej aktywności naszej opozycji totalnej i sprzyjających jej mediów. Otóż właśnie miałem zabrać się za bardziej abstrakcyjne zagadnienie, lecz za sprawą „Faktów” TVN z zeszłego piątku, znów muszę wziąć na warsztat całkiem konkretny temat. Tylko ta jedna niedługa, lecz „treściwa” audycja, dostarczyła mi co najmniej pięciu tematów, z których każdy, jeśliby tylko na to czas pozwolił, nadawałby się na osobny tekst. Ponieważ tego czasu nie mam zbyt dużo, siłą rzeczy postaram się ogarnąć refleksją tylko niektóre z nich.
    Na pewno większości z Państwa wiadomo, że w ostatni piątek miało miejsce wydarzenie na skalę historyczną. Były to niezwykle podniosłe i wzruszające uroczystości na Litwie, poświęcone powtórnemu pochówkowi legendarnych bohaterów Powstania Styczniowego. Odbyły się one z udziałem najwyższych władz Polski i Litwy, z pełnym i bardzo uroczystym ceremoniałem, a całość była przedmiotem wielogodzinnej transmisji ze strony telewizji publicznej. Nie da się ukryć, że te wspólne uroczystości były również wielkim wydarzeniem w ramach polityki zagranicznej obu państw, które za sprawą obecnych rządów dążą do jak największego zbliżenia w ramach wdrażanej niezwykle ważnej geostrategicznie koncepcji „Trójmorza”. Otóż, jeśli mieliście Państwo przyjemność (lub raczej nieprzyjemność) oglądać piątkowy główny dziennik TVN (ja staram się oglądać „Fakty” regularnie, by mieć pojecie o skali powodowanej przez tę stację deformacji w psychice i umysłach tak zwanego „lemingradu”) to mogliście zapewne z wielkim zdziwieniem stwierdzić, że nie pojawiła się tam nawet najmniejsza relacja na ten ważny temat. Oczywiście tak karygodna selekcja tematów, to zjawisko w tej telewizji normalne. W swoim przekazie potrafi ona nie tylko mocno zniekształcić prawie każdy materiał, ale również całkowicie pominąć sprawy o wielkim znaczeniu dla Polski i świata, jeśli nie są one wygodne z punktu widzenia jej polityczno-ideologicznej narracji. Oczywiście takie postępowanie nosi wyraźne znamiona łamania ustawy „O Radiofonii i Telewizji”, lecz nie robi to na tej stacji żadnego wrażenia. Nic ma w tym nic dziwnego, skoro w 2018r. za sprawą jakichś tajemniczych sił udało się jej wymknąć sprawiedliwości w związku z karygodnym podburzaniem do puczu w 2016 r., o czym informuje bardzo ważny artykuł autorstwa redaktora Leszka Sosnowskiego, pt. „Zamiast cofnięcia koncesji, cofniecie kary!  (patrz: krakowski miesięcznik „Wpis” z 26.01.2018 http://www.e-wpis.pl/pl/zamiast-cofniecia-koncesji-cofniecie-kary).
    Jako jeden z przykładów pomijania przez tę stację wielkich tematów w bieżących relacjach, można podać fakt zignorowania przez nią w głównym dzienniku przełomowych zeznań pani prof. Elżbiety Chojny-Duch w sprawie olbrzymiej dziury podatkowej VAT powstałej za czasów koalicji PO-PSL. Oczywiście tamtego dnia zeznania pani profesor, które dotyczyły utraty przez budżet państwa olbrzymich kwot,  okazały się nie być dostatecznie interesujące z punktu widzenia redakcji „Faktów” TVN, która na jej miejsce wykreowała inną „wielką aferę”, którą postanowiła przykryć tą pierwszą. Tą „przykrywkową” aferą była kolizja samochodu pani premier Beaty Szydło, która wydarzyła się w trakcie przemieszczania się rządowej kolumny i miała kosztować społeczeństwo (uwaga!) zawrotną kwotę 120 tys. zł. Całkowicie ignorując temat zeznań pani Chojny-Duch, TVN jak zwykle rozwinęła rzekomą aferę pani premier do niebotycznych rozmiarów, „pompując” ją nieproporcjonalnie długo w trakcie trwania swojego głównego dziennika i nadając jej sztucznie tajemniczą aurę, sugerująca jakby przy okazji tej stłuczki miało miejsce jakieś drugie, a może nawet i trzecie dno. Przekaz ten był oczywiście typowym przykładem manipulowania informacją w tej stacji. W ostatni piątek było podobnie. Tyle, że tym razem będące wielkim sukcesem rządu PiS wydarzenie o charakterze międzypaństwowym, zostało przez tę telewizję przykryte potężną dawką… aż pięciu „pisowskich afer”. Oczywiście jednym z celów tych dezinformacyjnych działań było odciągnięcie uwagi wszystkich stumanionych lemingów i pożytecznych idiotów, którzy od dawna lekkodusznie zawierzyli tej TV niczym Panu Bogu, od rządowego sukcesu w polityce zagranicznej i historycznej. Zaiste zastanawiająca jest ta polityka obecnego właściciela stacji TVN, którym jest firma „Discovery” z USA. – Właściciela, który zdaje się albo w ogóle nie zauważać tego co się dzieje w tej jego TV, albo całkowicie akceptować tę niewiarygodną politykę informacyjną realizowaną przez jej ekipę mocno związaną z postkomuną. Jak widać zadowalając się cynicznie zyskami płynącymi z serwowanego tam mega kłamstwa, firma „Discovery” nie bierze pod uwagę, że takie stanowisko może w konsekwencji poddawać również w wątpliwość wiarygodność jej pozostałej, rozpowszechnianej na całym świecie działalności medialnej. Przecież według wszelkich danych, ta eksportowa firma amerykańska przynajmniej w jakiejś mierze powinna być lojalna wobec polityki swojego kraju, i co za tym idzie, zainteresowana dokładniejszym przekazem na tematy związane z geopolitycznym projektem „Trójmorza”, który jest przecież zgodny z obecną strategią USA. W końcu wspomniane tu trwające przez kilka dni spektakularne spotkanie polsko-litewskie, bez wątpienia się w ten projekt mocno wpisywało. Tymczasem mamy nieodparte wrażenie, że postępowanie TVN jest raczej zbieżne z interesem Rosji, dla której jak wiadomo projekt „Trójmorza” oznacza porażkę na skalę dziejową.
    Wróćmy jednak do relacjonowanych przez TVN „pisowskich afer”. Oczywiście pierwszą z nich stanowiła „afera” związana z kandydaturami do TK byłych posłów PiS – prof. Krystyny Pawłowicz i prokuratora Stanisława Piotrowicza. Następną była afera związana z bałaganem w głosowaniu nad tymi kandydaturami oraz z rzekomym sfałszowaniem jego wyników. Dalej przywołano starszą już aferę z szefem NIK, Marianem Banasiem i przestępczą grupą w Ministerstwie Finansów, a także całkiem nową, o charakterze finansowym, dotyczącą byłego agenta CBA „Tomka”. Wszystko to okraszono na koniec aferą z podobno powstającym w Ministerstwie Cyfryzacji programem, który ma rzekomo służyć inwigilacji pasażerów taksówek. Tę ostatnią „obnażył” na ekranie były oficer Kontrwywiadu Wojskowego.
    Otóż, chciałbym w krótkich słowach przedstawić mój stosunek przynajmniej do dwóch pierwszych wymienionych tu rzekomych „ciemnych sprawek” PiS-u, czyli kwestii  wytypowania obu wymienionych kandydatur do TK i związanych z tym faktem burzliwych wydarzeń w Sejmie.
    Jeśli chodzi o panią prof. Pawłowicz, to każdy wie, że jest to osoba bardzo uczciwa, o błyskotliwej inteligencji, a także o dużej sprawności werbalnej i ciętym języku. Jak uważa wielu prawników i polityków, posiada ona również bardzo duże kompetencje prawnicze oraz spory w tym zakresie dorobek naukowy. Podobnie jest z panem Piotrowiczem, który jak twierdziło wiele prominentnych osób, z powodu odpowiednich predyspozycji intelektualnych oraz dużych kompetencji w charakterze prawnika, odznaczał się bardzo dużą przydatnością w procesie przygotowywanych przez PiS reform polskiego systemu prawa. Jednak panu posłowi, któremu piątkowe „Fakty” TVN raczyły poświęcić bardzo dużo miejsca, opozycja wytyka przy każdej nadarzającej się okazji prokuratorską przeszłość wymierzoną w „solidarnościową” opozycję w czasie stanu wojennego. Trzeba jednak zauważyć, że na dowód tej jego szkodliwej działalności, jak do tej pory, przedstawiono tylko jednego świadka – działacza „Solidarności”, wobec którego prokurator Piotrowicz miał sporządzić akt oskarżenia, choć jak wynikałoby z relacji w TVN, osobiście nie brał udziału w jego procesie sądowym. Czy pan prokurator uczestniczył w jakichś innych haniebnych procesach w okresie PRL, o tym TVN i podobne mu media jakoś szczodrze nie informują. Choć branie przez wyżej wymienionego udziału w oskarżaniu członków „Solidarności” (niewykluczone, że przymusowo, bowiem wobec ówczesnych prokuratorów też stosowano brutalne naciski), na pewno chluby posłowi PiS-u nie przynosi, to ważna jest stosunkowo nieduża skala jego ówczesnego zaangażowania w tego rodzaju prześladowania, a także późniejszy krytyczny do tego własnego zachowania stosunek. O ile mi wiadomo pan prokurator miał w odpowiednim momencie wyrazić z tego powodu żal i dokonać czegoś w rodzaju ekspiacji. Jeśli uczynił to dobrowolnie, w odpowiednim czasie i niekoniunkturalnie, ma prawo do rozgrzeszenia. Dodatkowo to rozgrzeszenie należy mu się, z tego tytułu, że  wyraził on gotowość do zaangażowania się w prowadzoną przez PiS działalność, mającą właśnie na celu naprawę szkód wyrządzonych polskiemu prawu, które w dużej mierze są następstwem poprzedniego ustroju. Ustroju, w który pan Piotrowicz był niestety zaangażowany także jako członek PZPR.
    Jednak w przypadku obu wymienionych tu postaci, problem polega na tym, że mają one bardzo wyrazisty wizerunek, duży temperament i prowokującą osobowość, czym „zasłużyły” sobie na szczególną nienawiść ze strony opozycji, co w konsekwencji ściąga na nich nieustanne ataki.  Totalnej opozycji, która posiada w swoich szeregach bardzo licznych towarzyszy z PZPR, która nie wzdraga się przed obroną ubeckich emerytur i przywracaniem komunistycznych nazw ulic, przypadek prokuratora Piotrowicza jest szczególnie przydatny w celu przysłowiowego „kneblowania” ust zwolennikom PiS-u. Trzeba przyznać, że używana przez opozycję pałka w postaci: „a wy macie u siebie komunistycznego prokuratora”, postponuje tę partię w oczach naiwnego leminga, niezwykle skutecznie.
    Niestety, jeśli chodzi o pana Piotrowicza, to trzeba też obiektywnie stwierdzić, że w trakcie prowadzenia przez niego prac poświęconych reformowaniu systemu sądownictwa, poruszał się on niezwykle ofensywnie, nierzadko na granicy ryzyka – mówiąc potocznie – często „jadąc po bandzie” i zachowując się przy tym bardzo wyzywająco i prowokująco w stosunku do opozycji. Przyznam szczerze, że w pewnych momentach miałem nawet trochę wątpliwości, czy przypadkiem w tych działaniach nie był on wykorzystywany bądź inspirowany przez kogoś w ramach jakiejś bardzo przebiegłej i zakrojonej na dużą skalę kombinacji operacyjnej, która mogła mieć na celu dostarczenie opozycji pretekstów i paliwa, iżby mogła ona wytoczyć ciężkie działa przeciw PiS-owi, choćby w rodzaju tych najbardziej nośnych, jak: zarzut „łamania” konstytucji i praworządności, „zawłaszczania” sądów i Trybunału Konstytucyjnego etc. Jak wiadomo na oskarżeniach o te rzekome „przestępstwa” bardzo umiejętnie zbudowano poważny konflikt, który stał się do dziś główną osią walki politycznej i kanwą bardzo skutecznej propagandy ze strony wszystkich przeciwnych PiS mediów. Ale te przypuszczenia, to zapewne tylko wynik mojego przewrażliwienia, bowiem nie ukrywam, że prywatnie lubię wcielać się w rolę czujnego detektywa „kontrwywiadu obywatelskiego”, starającego się w dłuższej perspektywie bacznie i możliwie najszerzej obserwować i analizować scenę polityczną pod kątem działania „sił nieczystych”.
    Niewątpliwie faktem jest, że z powodu swoich działań reformatorskich, ale również z powodu wyżej opisanych cech charakteru i swojej PRL-owskiej przeszłości, poseł Piotrowicz należał do najbardziej atakowanych osób przez opozycyjny establishment, co przysparzało PiS-owi wielu kłopotów i złego PR we wszystkich nieprzychylnych mu mediach, jak również za granicą. Chyba te szkodliwe dla PiS-u aspekty związane z posłem Piotrowiczem wzięli pod uwagę także zwolennicy dobrej zmiany, którzy w ostatnich wyborach, mimo jego dużej popularności, postanowili na niego nie zagłosować.
    Nie zamierzam ukrywać, że i ja w związku z wyszczególnionymi tu problemami dotyczącymi pana posła Piotrowicza i pani poseł Pawłowicz zareagowałem dużym zdziwieniem i obawą na informację o wytypowaniu ich obojga przez władze PiS, jako kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego.
    Dlaczego? Otóż, jak uważam, przede wszystkim z powodu ogólnej potrzeby unikania przez zjednoczoną prawicę niepotrzebnych konfliktów z opozycją, zwłaszcza do czasu majowych wyborów prezydenckich, które mogą stanowić moment krytyczny w naszej historii, o czym napisałem obszernie na portalu Frondy w artykule pt. „Rozum kontra szabla”. W artykule tym przedstawiłem pogląd, że do czasu tych wyborów, PiS, jak to tylko możliwe, powinien unikać konfliktów, mogących negatywnie zaważyć na wyborze Andrzeja Dudy, którego zwycięstwo nie jest przesądzone. Generalnie chodzi o to, by uparcie i konsekwentnie robić swoje, lecz jednocześnie w stopniu maksymalnym unikać różnego rodzaju niekoniecznych konfrontacji  i awantur, by jak tylko się da, rozbrajać opozycję i nie dostarczać jej amunicji służącej do brudnej walki politycznej, którą prowadzi od dłuższego czasu.
    Niestety, jak wiadomo kwestia obsady sędziowskiej w TK, to właśnie pole niezwykle konfliktogenne, naszpikowane minami o bardzo dużej skali rażenia. Powstałe wokół tego ciała konflikty mają też duży rezonans międzynarodowy, co bardzo szkodzi wizerunkowi PiS poza granicami Polski. Ostatnio jak podało „Do Rzeczy”, były premier Marek Belka właśnie postanowił postraszyć biednych i przerażonych „lemingów”, że nad Polską wisi miecz Damoklesa w postaci powiązania funduszy unijnych z praworządnością. Nawet jeśli nie jest to prawdą, to wśród dużej części „lemingowa” przynosi to „właściwy” skutek. Oczywiście w żadnym razie opisana tu sytuacja nie może oznaczać konieczności rezygnacji z dalszego reformowania Trybunału! Broń Boże! Chodzi tylko o to, że nie muszą w tych działaniach reformatorskich brać udziału akurat te dwie osoby, które budzą kontrowersje nawet wśród pewnej części elektoratu PiS. Trybunał Konstytucyjny to jest ciało, które w opinii społecznej kojarzy się z powagą, dystynkcją, chłodnym dystansem, do którego obie te skądinąd zasłużone i kompetentne osoby nie pasują, już choćby z uwagi na ich duży temperament polityczny i emocjonalne zaangażowanie. Obsadzenie ich w roli sędziów TK niepotrzebnie przeniesie związany z nimi spór z Sejmu na tę pełną powagi instytucję. Wybór tych państwa, jest również posunięciem niewątpliwie sprzecznym z niedawno złożoną w Sejmie deklaracją władz PiS o konieczności dążenia do porozumienia i unikania konfliktów, którą to niekonsekwencję opozycja na pewno bezwzględnie wykorzysta. Nie da się ukryć, że od tej pory opozycja totalna uzyskuje mocny pretekst do dezawuowania i ignorowania na każdym kroku, tej bardzo ważnej instancji w polskim systemie prawnym, jaką jest Trybunał Konstytucyjny, a także całej polityki prawnej rządzącej ekipy. Do niedawna miałem wraz z innymi osobami nadzieję, że jest to tylko sprytnie wymyślona przez PiS „ustawka”, mająca na celu umożliwienie prezydentowi Dudzie zawetowanie obu tych kandydatur, żeby mógł on w ten sposób wykazać się wobec niezdecydowanego elektoratu większą niezależnością od swojej partii i jej prezesa, co też opozycja zarzuca mu na każdym kroku. Jak już dzisiaj wiadomo, prezydent jednak obie nominacje na funkcję sędziego podpisał.
    Zdecydowanie uważam, że PiS powinien poszukać kandydatów do TK wśród osób równie kompetentnych i zarazem budzących pełne zaufanie pod kątem obiektywizmu i prawniczej uczciwości, lecz nie tak bardzo wyraźnie identyfikowanych z prawicową opcją polityczną, jak ma to miejsce w przypadku obu powyższych kandydatur. Przykładem kandydatury, która spełnia takie wymogi, może być obecnie trzeci kandydat na stanowisko sędziego TK – prof. Jakub Stelina. Osób tak jak on spełniających powyższe wymagania zapewne nie brakuje, tylko partia Jarosława Kaczyńskiego powinna bardziej starannie poszukać ich w odpowiednich środowiskach.
    O tym, że moje intuicje i złe przeczucia w związku z nowymi kandydaturami do TK, nieuchronnie zaczną się spełniać, mogliśmy się szybko przekonać. W związku z w.w nominacjami, bardzo czujna i bezwzględna opozycja nie omieszkała natychmiast przystąpić do frontalnego ataku, który osiągnął swoje apogeum już w trakcie głosowania nad tą sprawą. Co ciekawe, przy tej okazji jak zwykle za sprawą jakichś „czarów-marów”, czy też innych „szacher-macher”, zaczęły się dziać „dziwne” rzeczy. Mianowicie w trakcie głosowania zaczął szwankować elektroniczny system do głosowania, co doprowadziło do wielkiego zamieszania, z którego oczywiście zawsze gotowa do akcji TVN i inne pokrewne jej media, przy pomocy odpowiedniego montażu materiału, spreparowały całkiem niezłą aferę. Cała ta sytuacja w relacji tych „przekaziorów” momentami bardzo przypominała sensacyjną atmosferę, jaka miała miejsce w trakcie puczu w grudniu 2016r. Oczywiście ta "afera" będzie miała również dalsze reperkusje w postaci zaskarżenia do prokuratury trybu głosowania, co jeszcze nie raz stanie się zarzewiem awantur, generalnie mających na celu zmęczenie społeczeństwa rządami Prawa i Sprawiedliwości.   Przejdź na następną stronę !

    A swoją drogą, warto oczywiście postawić pytanie, czy aby na pewno awaria systemu do głosowania miała charakter przypadkowy, czy celowy? A przy tej okazji przyjrzeć się „niezawodnej” ekipie technicznej w Sejmie, która jakoś nie zdołała dopilnować by elektroniczny system do głosowania był technicznie sprawny. Jak wiadomo w ramach takich ekip bardzo często lubią się zagnieździć „siły nieczyste”, w każdej chwili gotowe do sabotażu. Skąd np. wzięły się na zawołanie całkiem wyraźne nagrania rozmów prowadzonych na osobności pomiędzy poszczególnymi posłami, wykorzystane później w relacjach telewizyjnych. Czy przypadkiem ktoś świadomie nie posługiwał się bardzo czułymi mikrofonami kierunkowym?  Jak wiemy, często od pracy takich ekip technicznych bardzo dużo zależy, np. odbiór danego polityka lub jakiejś formacji przez widzów i słuchaczy, i co za tym idzie cały polityczny efekt ich działalności. Pamiętam, jak za poprzednich rządów różne telewizje na porządku dziennym stosowały odpowiednie sztuczki w zakresie manipulowania dźwiękiem i obrazem. Na przykład cicho mówiącemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu regularnie sztucznie ściszano głos, aby wypadał mizernie, zaś jego bardziej dynamicznemu bratu, dźwięk stale wzmacniano, by wypadał jako krzykacz, awanturnik i dyktator (pisałem o tym więcej w Salonie 24, w art. pt. „Migalski się myli”).

    Na zakończenie, jako niepoprawnemu amatorowi „kontrwywiadu obywatelskiego”, nie pozostaje mi nic innego jak zadać to najtrudniejsze pytanie: czy cała ta wywołana przez opozycję awantura z głosowaniem nad kandydatami do TK powstała w sposób niezamierzony – wyłącznie w ramach spontanicznej reakcji na nieprzewidzianą awarię? – Czy też wydarzenia takie jak wytypowanie wymienionych tu kandydatur do TK i będący ich następstwem chaos w Sejmie, nie były przypadkiem ze sobą w jakimś stopniu skoordynowane w ramach jakiejś kombinacji operacyjnej o na większą skalę ?.....
    Ale zapewne to ostatnie pytanie, to wyraz wyłącznie mojej wybujałej wyobraźni oraz obsesyjnej dociekliwości w charakterze detektywa „kontrwywiadu obywatelskiego”. Pewnie historia kiedyś wszystko wyjaśni i okaże się, że są to bzdury, i że żadnego spisku nie było...

CZYTAJ KOMENTARZE PONIŻEJ !

Ponieważ komentarze na portalu Salon24 są słabo widoczne, pozwalam sobie wiernie przenieść je tu w pole artykułu:

    tomkon44  27 listopada 2019
    Bałagan wziął się z innych zasad, z jakimi działają urządzenia do głosowania w głosowaniu na listę, problem jest częsty. W zwykłych głosowaniach, aż do ogłoszenia zakończenia głosowania, można wielokrotnie zmieniać wybór , jest to normalne i intuicyjne. W głosowaniu na listę funkcjonuje rzadko używany biały klawisz TERMINATOR, który zamyka jakakolwiek dalszą zmianę głosu , nawet, jeżeli został wciśnięty przez pomyłkę (na przykład wciśnięty przedwcześnie, zanim dokonano wszystkich indywidualnych wyborów z listy). A o pomyłkę -  szczególnie na początku kadencji  -  nietrudno, bo trzeba przewijać nazwiska z listy, potem przy każdym dokonać wyboru itd. Pytanie tylko, dlaczego przez 18 lat nie zmieniono niefortunnie zdefiniowanych wymagań ... jakiś masochizm, stress testy, bojaźń; no nie wiem ...


    Odpowiedz  frasobliwy-j.s. do tomkon44   28 listopada 2019
    Szanowny tomkon44. To ostatnie pytanie jest bardzo zasadne !  Może zna pan również odpowiedź na pytanie dlaczego TVN i inne podobne jej telewizje tak szybko dotarły do nagrań kuluarowych rozmów posłów z PiS-u ?  Kto tak dokładnie przesłuchał nagrania z sali, by wyłowić z tego wielkiego szumu jaki tam panował rozmowy prowadzone szeptem ?  Może zna pan tego wytłumaczenie, z którym chętnie bym się zapoznał. Serdecznie Pozdrawiam !

    bobino 28 listopada 2019
    Mówisz, że nie masz czasu na pisanie, ale wodolejstwo masz w małym palcu. Ile to trzeba mieć czasu by tyle słów wklepać do komputera. Nie możesz pisać krócej. Zwięzłość jest cechą przydatną.

    Odpowiedź frasobliwy-j.s. do bobino 29 listopada 2019
    Szanowny "bobino", w związku z twoim pełnym "kultury" i "uprzejmości" komentarzem, pozwoliłem sobie zajrzeć na twoje konto w Salonie24 i z przykrością stwierdziłem, że jak do tej pory nie wykazałeś się ani jedną dłuższą publikacją. Znalazłem tam zaledwie trochę lapidarnych komentarzy - niektóre  o dość
niewybrednej treści. Zajrzałem na twój blog, gdyż chciałem wiedzieć z jakiego kalibru krytykiem mam do czynienia, że jest on dla mnie aż tak surowy. No i niestety rozczarowałem się, bo myślałem, że mam do czynienia z publicystą o jakimś dorobku, z jakimś autorytetem, z jakimś znawcą pisarskiego rzemiosła, który opanował do perfekcji umiejętność zwięzłego pisania (chyba, że za taką uznać klecenie naprędce krótkich komentarzy) i może pozwolić sobie pouczać innych z tak wysoka. Okazało się, że mam do czynienia tylko z kimś ambitnym i aroganckim, kto co prawda umie już krytykować cudze teksty, to niestety jeszcze nie umie pisać własnych. Ponadto mój drogi "bobino", jeśli ktoś nie posiada jeszcze predyspozycji do czytania dłuższych treści, to niech się bez odpowiedniego treningu do tego nie zabiera, bo może się niepotrzebnie zmęczyć. Pragnę jednak młodego, jak przypuszczam, pana krytyka pocieszyć, że jeszcze nic straconego, trzeba tylko dużo ćwiczyć, żeby nadrobić jak sądzę pokoleniowe braki w edukacji. Edukacji typowej dla tak zwanych lemingów, która zapewne polegała na przyswajaniu encyklopedycznej wiedzy, głównie z Internetu, bądź z opracowań szkolnych streszczonych do rozmiarów "pigułek" o objętości kilku bitów. Póki co, proponuję panu czytać teksty na poziomie prostych "esemesowych" i "memowych" komunikatów, które nie wymagają czasu i wysiłku, a których przecież w Necie jest co niemiara, a w międzyczasie ćwiczyć uwagę i cierpliwość, bo być może kiedyś przyjdzie przeczytać w końcu jakąś dłuższą książkę, np. z literatury klasycznej i wtedy trzeba będzie mozolnie przepłynąć przez ocean wody, jaka się z jej niezliczonych stron będzie wylewać. No i oczywiście pora już wykazać się czymś więcej niż krótkie wpisy pod cudzymi artykułami. Żeby móc kogoś ostro i dosadnie krytykować, trzeba mieć do tego jakąś podbudowę, najlepiej w postaci własnego dorobku publicystycznego. Będziemy ci "bobino" – pełny pychy człowieku – w twojej ewentualnej mozolnej pracy gorąco kibicować i stale obserwować, jakie robisz pod tym względem postępy.

    Odpowiedź  bobino do frasobliwy-j.s.
    Tak żeś się przejął autorze moim komentarzem, że musiałeś napisać instrukcję obsługi swojej notki komentarzem do komentarza.... Widać, że lubisz pisać.... Tylko czy z sensem? W mojej branży trzeba rzeczy czasami poopisywać jednym, dwoma słowami, a nie pisać instrukcję obsługi instrukcji obsługi.....

    Odpowiedź frasobliwy-j.s. do bobino
    Szanowny "bobino" mam prośbę! Skoro moje wpisy ci nie odpowiadają, to byłbym szczęśliwy gdybyś się pod nimi nie pojawiał, gdyż inaczej uznam cię w najlepszym wypadku za złośliwego krytykanta. Otóż bardzo lubię ostrą krytykę, ale merytoryczną, inteligentną i na odpowiednim poziomie kultury. Lubię też zdecydowanych krytyków, pod warunkiem, że są w stanie czytać dłuższe teksty o charakterze analitycznym ze zrozumieniem, a ty tym moim wymogom niestety nie potrafisz sprostać. Jeśli tacy jak ty nie potrafią czytać dłuższych tekstów, to niech się do tego nie biorą, bo nikt ich nie zmusza. W końcu krótkiej i zwięzłej publicystyki odpowiedniej do ich poziomu, jest w bród np. na Twitterze, Facebooku etc., więc mogą się tam
wyżywać, a nie tu gdzie ludzie chcą rozmawiać o poważnych sprawach i w poważnej formie. Muszę ci powiedzieć, że nie lubię zwłaszcza tych adwersarzy, którzy okazują złośliwość, maskując jednocześnie jej właściwe tło, czyli nietolerancję na płaszczyźnie politycznej i ideologicznej; – nie lubię zwłaszcza tych, którzy nie potrafią skrytykować czyichś poglądów przy pomocy mądrych argumentów, uciekając się do różnych chamskich i prymitywnych form dyskredytacji piszącego, stosując wobec niego przeważnie „chłostę śmiechu”. Jest to sposób, jakim posługują się najczęściej zawodowi hejterzy np. spod znaku pana Brejzy, specjalisty do tych zadań z PO. Przypuszczam, że jednak do nich nie należysz, ponieważ masz do tego za słabe kwalifikacje werbalne – nie jesteś dostatecznie błyskotliwy i mocny w gębie.
    Na koniec muszę ci powiedzieć, że dobrze cię rozgryzłem pod kątem twojej profesji. Od razu „wyczaiłem”, że musisz być kimś, albo z „korpo”, albo z jakiejś innej instytucji opartej na dyscyplinie, co znalazło potwierdzenie w twoich słowach: „w mojej branży trzeba rzeczy czasami opisywać jednym, dwoma słowami”. Wszystko się zgadza, to dlatego twoje wszystkie wpisy na tym forum nie przekraczały kilku zdań. Można rzec, że przy takich zawodowych nawykach, to i tak się rozpisywałeś ponad miarę, klecąc te swoje
kilkuzdaniowe komentarze, z których jak dobrze pamiętam najdłuższy składał się z zaledwie ośmiu zdań. Niestety, chciałbyś ten zawodowy nawyk posługiwania się najprostszymi komunikatami w żołnierskim stylu („tak jest, zrozumiano, wykonać”), rozciągnąć na wszystkich. Tylko ciekawe jakby wyglądało życie społeczne i kulturalne, gdyby wszyscy zechcieli się do twoich korporacyjnych wymogów posługiwania
się mową dostosować. Już i tak sytuacja pod tym względem wygląda nieciekawie. Bardzo często ludzie przed czterdziestką nie potrafią się poprawnie wysłowić, zbudować bardziej złożonych zdań z zachowaniem reguł gramatyki, że o stylistyce nie wspomnę. Mało tego nie potrafią już tak jak ty czytać dłuższych tekstów, niż na jedną stronę. Ponieważ trochę się już tym tematem zajmowałem przytoczę tu odpowiedni fragment z mojej zeszłorocznej publikacji na ten temat, który w tym miejscu będzie jak znalazł.  Oto on:
    „No cóż!  Wychowanie i edukacja w duchu lewicowo-liberalnym, postmodernistycznym i w ramach popkultury, jaką odebrała ogromna populacja lemingów w ostatnich dekadach, musiała w końcu przynieść rezultaty. Jak często można zauważyć, ta chyba stanowiąca już większość populacja nie jest w stanie nadawać i odbierać tekstów wykraczających poza ramy „esemesowych”, „twitowych” i „memowych” komunikatów. Specjaliści twierdzą, że ich umysł nie jest już przystosowany do odbioru ze zrozumieniem tekstów dłuższych niż na jedną stronę. Nawet jeśli w grę wchodzą konkretne i ważne sprawy społeczne, w ich przekonaniu nie wypada o nich pisać dużo, bo jest to nietaktowne, nieestetyczne i w złym guście. Niestety, ta obecnie bardzo liczna warstwa snobistycznych, kołtuńskich, dekadenckich i pyszałkowatych „wykształciuchów”, […] mylnie dziś uchodzących za oświeconą warstwę inteligencką, drastycznie obniża standardy w kulturze i estetyce. Zapewne są to ci byli uczniowie, którym trzeba było streszczać nawet najlepsze lektury szkolne do tzw. „pigułki” o wymiarach nieprzekraczających kilku bitów, żeby mogli je przyswoić. Jak tak dalej pójdzie, to za ich sprawą dzieła mistrzów klasyki światowej, jako tasiemcowe anachroniczne piśmidła, będą uznane za przejaw pisarskiej nieudolności i nudziarstwa i jako zabytkowe eksponaty na zawsze trafią do gablot w muzeach.”
    Aż trudno uwierzyć jak ten fragment okazał się proroczy… i  SENSOWNY!  Nic dodać nic ująć!

ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA !


Jako jeden z pionierów i weteranów tego portalu niestety nie byłem pod tym nickiem obecny od sześciu lat. Dlatego pragnę podać spis moich poprzednich notek, które z powodu, jak uważam gorszego niż dawniej rozplanowania stron w Salonie24, są również słabo widoczne. Zachęcam do ich czytania, gdyż niektóre zachowały swoją aktualność.

SPIS MOICH PUBLIKACJI NA PORTALU SALON24  POD NICKIEM:   FRASOBLIWY-J.S.

1. „ARTE-FAKTY” TVN;  PROKURATOR PIOTROWICZ I TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY   27 listopada 2019         
2.  CZY HIPERMARKETY SĄ POLSCE NIEZBĘDNE ?    8 czerwca 2013
3.  MIGALSKI SIĘ MYLI !    24 lutego 2011
4.  VOIT I JEJ SAMOBÓJCZY GOL !    24 marca 2010
5.  ŚMIERTELNIE POWAŻNY TEMAT PODATKÓW !    16 marca 2010
6.  UWAGA AGENTURA NA LITWIE ! UNIA ŚRODKOWO-EUROPEJSKA PILNIE  POTRZEBNA   14 marca 2010
7.  NIEBEZPIECZNA BLOGERKA VOIT !    10 marca 2010
8.  IZRAELSKI ZAMACH A SPRAWA POLSKA !    5 marca 2010
9.  TVP INFO WOBEC IZRAELSKIEJ AKCJI W DUBAJU !    21 lutego 2010
10. POLITYKA CZĘŚCIĄ POPKULTURY !    20 lutego 2010
11. UWAGA AGENTURA! OSTROŻNIE Z TĄ BIAŁORUSIĄ !    17 lutego 2010
12. DO WSZYSTKICH BLOGERÓW SALONU !    11 lutego 2010
13. UWAGA BLOGERZY SALONU !     11 lutego 2010
14. DRODZY BLOGERZY SALONU !   11 lutego 2010
15. RYBA PSUJE SIĘ DO OGONA ! - REFLEKSJE NAD OSTATNIMI SONDAŻAMI   9 LUTEGO 2010

   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka