PREZYDENT TRZASKOWSKI JAKO MECENAS SZTUKI W STOLICY (PAMFLET)
Janusz Szostakowski 16.04.2025 r.
Zapewne wszyscy słyszeli o niedawno powstałym za siedemset milionów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Mieści się ono w specjalnie wzniesionym do tego celu imponującym gmachu reprezentującym przepiękny i zarazem wyrafinowany styl „nowoczesnego baraku”. Ci co mieli już szczęście oglądać ten obiekt, zapewne zauważyli jak harmonijnie współgra on z sąsiednią, strzelistą sylwetką „katedry” pod wezwaniem Józefa Stalina, oficjalnie zwaną Pałacem Kultury i Nauki. Razem, obiekty te stanowią unikalny i zachwycający kompleks urbanistyczny, na widok którego zapewne świat pęka z zazdrości. Niechybnie ten niepowtarzalny architektoniczny zespół trafi na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Jednak, to będące „ósmym cudem świata” muzeum, pełne awangardowych, jakże odważnych arcydzieł na najwyższym poziomie, wcale nie jest największym spośród imponujących osiągnięć Prezydenta Stolicy w dziedzinie architektury i sztuki.
Bez wątpienia największą w tej sferze zasługą Pana Prezydenta, choć tak niedocenianą przez jego przeciwników-ignorantów, jest masowa sztuka uliczna, która za sprawą dziś Panującego w Ratuszu, rozwinęła się w Mieście Stołecznym na niespotykaną – rekordową skalę.
A to dlatego, że pan Prezydent wywodzący się z oświeconej dynastii „Platformiejsko-Obywatelskiej” panującej w Warszawie od niemal dwóch dekad, jako odważny mecenas-wizjoner z duszą wrażliwego artysty, nie zawahał się udzielić cichego przyzwolenia na wykorzystanie wszystkich, dotąd jakże monotonnych ścian w mieście (w tym zabytkowych) do potrzeb z dawna tłumionej, spontanicznej ekspresji masowego artysty amatora. – Artysty, który tak niesłusznie uchodzi za prymitywistę i naturszczyka.
Zaprawdę, jakże odważny i światły jest Pierwszy Obywatel Warszawy z tą swoją tolerancyjną polityką w zakresie porządku i kultury. Dzięki niej, kto tylko poczuje artystyczne powołanie, najmniejszą „iskrę bożą”, leci w te pędy na miasto by z błogosławieństwem naszego Patrona malować z rozmachem i fantazją te swoje wybitne i natchnione dzieła, które różni podli profani tak niesprawiedliwie zwą „bazgrołami” „bohomazami” albo „graffiti”.
Tenże natchniony artysta posiada dziś wyjątkowo komfortowe warunki dla rozwoju, bowiem mając do dyspozycji ogromne powierzchnie malarskie i zapewnioną niezliczoną publiczność, nie musi wcale troszczyć się o płótno i sztalugi, a tym bardziej o organizowanie sobie wystaw i wernisaży. Niestety, musi się on bardzo śpieszyć z robotą, gdyż ostatnio masowo przybywa mu konkurencji, więc i wolnych powierzchni ubywa w zastraszającym tempie.
Dzięki więc światłemu mecenatowi Panującego w Warszawie (przy którym Stanisław August Poniatowski wydaje się być karłem), od czasu epoki kamienia łupanego, kiedy to masowo kwitła jaskiniowa sztuka naskalna, nie było takiej eksplozji talentów, tak masowego rozkwitu sztuk plastycznych, takiej demokratyzacji sztuki.
O takich jak obecne warunkach sprzyjających osobistemu rozwojowi artystycznemu amatorów malarstwa, wcześniejsze pokolenia, żyjące w umysłowej ciasnocie i ucisku z powodu różnych skostniałych, krępujących artystycznie, stylów i konwencji, mogły tylko pomarzyć.
Dzięki obecnemu rozkwitowi sztuki naściennej, także każdy mieszkaniec Stolicy i turysta, ma możliwość wszędzie i nieustająco, za darmo i bez ograniczeń, obcować ze sztuką wysoką i najwyższą, przy której tradycyjne muzealne dzieła, to kicz tandeta i szmira.
Trzeba przyznać, że dzięki tej progresji, zwykły człowiek w sytuacjach codziennych, na przykład w drodze do szkoły, do pracy, a nawet do sklepu, ma szansę napawać oczy artyzmem najwyższej próby, stając się estetycznie ubogaconym i duchowo zainspirowanym, jak jeszcze nigdy.
Można rzec, iż wreszcie spełniło się marzenie wielu pokoleń pisarzy i artystów, by sztuka wysoka mogła trafić „pod strzechy”.
Najważniejsze jednak jest to, że wskutek tego trwającego już wiele lat festiwalu twórczości, nasze Miasto Stołeczne pięknieje jak nigdy. W błyskawicznym tempie staje się ono jedną wielką galerią wszelkiego typu sztuki: ludowej, zdobniczej, dekoracyjnej, abstrakcyjnej, pejzażowej, portretowej. – Sztuki najczęściej wyzwolonej ze sztywnych kanonów piękna, przebogatej w artystycznie wyrafinowane wysublimowane i pełne ekspresji, środki wyrazu.
Co niezmiernie cenne, ta egalitarna, ogarniająca całe miasto galeria, jest powszechnie dostępna bez potrzeby stania w długich kolejkach po kosztowny bilet !
Jedyny chyba mankament stanowi to, że w ramach tej przeogromnej i permanentnej wystawy, brak jeszcze kompetentnych znawców tej sztuki, którzy w roli przewodników pomagaliby tysiącom widzów zrozumieć sens i wymowę, przynajmniej wybranych arcydzieł. Zapewne jednak ten drobny problem Naczelny Kustosz i Muzealnik Stolicy postara się szybko rozwiązać.
Uważamy, że ten imponujący dorobek ostatnich kadencji Warszawskiej Prezydentury w zakresie sztuki ulicznej, należy bezwzględnie zdokumentować skatalogować i zakonserwować, by pokazać go w pełnej krasie światu i ocalić dla przyszłych pokoleń. Trzeba tego dokonać zanim te wspaniałe malowidła, freski, i ornamenty uliczne, albo spłowieją od słońca, albo zostaną rozkradzione przez jakichś fanów kolekcjonerów, albo zostaną zamalowywane przez jakichś kulturalnych wsteczników-barbarzyńców – wrogów piękna. W końcu, to dzięki świadectwu jakie zostawi obecna sztuka naścienna, nasi późni wnukowie będą mogli tak wiele dowiedzieć się o życiu i wyrafinowanych gustach naszego pokolenia, podobnie jak my dowiadujemy się o ludziach antyku z ulicznych malowideł, w takich na przykład, Pompejach.
Kto wie, czy przypadkiem nasz Prezydent Wizjoner nie patrzy w aż tak dalekosiężnej perspektywie? – „Ku potomności” ?!
Nie dziwota, że posiadając tak wiekopomne osiągnięcia na polu kultury, Prezydent Warszawy poczuł w sobie powołanie do roli prezydenta całego kraju. Zapewne z całej duszy pragnie on wykorzystać na jego terenie te swoje stołeczne zdobycze, ażeby sprawiedliwie obdarzyć nimi wszystkich rodaków.
Sami powiedzcie, czyż nie zasługuje On na to by powierzyć mu tę szczytną misję?... Czyż nie powinniśmy dać mu szansy, aby te swoje wyjątkowe osiągnięcia w zakresie upowszechniania sztuki, mógł on rozszerzyć na wszystkie miasta, miasteczka i wsie, aż po najdalsze zakątki, tej naszej kulturalnie zacofanej, estetycznie ubogiej i monotonnej Polski ?....
Doceńmy w końcu te zasługi Prezydenta Warszawy w nadchodzących wyborach, by miał on możliwość całą naszą Ojczyznę uczynić tak elegancką, strojną, kolorową i uśmiechniętą od ucha do ucha, jak jest za sprawą Jego mądrej i światłej polityki, nasza kochana Stolica.
Inne tematy w dziale Polityka