Co wyniosłam z podróży do Gdańska?
Po pierwsze, że kolejne pendolino utrwaliło mą do niego miłość
Wolę niż swoim autem na trasy dłuższe
Po drugie, że dam radę przy silnym przeziębieniu, tylko na gripeksach podróży nie przerwać, spotkań nie odwołać, ani żadnej z rezerwacji
Po trzecie, że w tym Gdańsku wciąż ogródki niesprzątnięte i przy nawet minusie ludzie w nich siedzą oraz lulki palą
Nie mówiąc o kawie
którą raczej piją
Po czwarte, że Jankowski jeszcze stał, choć czasem się leży, nie stoi
Po piąte, że żywy Wałęsa w ECS inaczej w windzie wyglądał, niż ów sam na telebimach, których treść oraz całe ECS wzruszenie u Promisa mimowolnie wywołało
Po szóste, że najpiękniejsze w Gdańsku są Mariacka oraz Brygida niewątpliwie
Po siódme, że dmie tam jakby góral się obwiesił, choć daleko ma do Gdańska
Po ósme, że Sopot może się rewelacyjną na końcu mola knajpą pochwalić, gdzie ze znajomymi takie śniadanie zjedliśmy, że mogłoby starczyć na tydzień
gdyby nie morskie powietrze
Po dziewiąte i wiążące, że kawy na wybrzeżu dają radę
Po dziesiąte i ostatnie, że wciąż będę wracała
Na Mariacką...
Bo tak