Nie wiesz, że zyjesz w świecie
Realnym niczym przepowiednie
Że jezusowe ecie-pecie
O zmartwychwstaniu to są brednie
Wmówiono ci, że życie płynie
Gładko jak z wieprza święte krzyżmo
Ciepło i miękko jak w pierzynie
A w zmysłach pachnie z pizdy piżmo
Dają ci święci obraz świata
I do wierzenia prawdę krzyża
Za którym wieczna lśni poświata
Zbawczego mitu kizia-mizia
Nieważne co się z nami stanie
Sarmacki dziad przed crucyfiksum
Przyklęknąć musi na kolanie
Zarobek dać żydowskim siksom
Żebyśmy mieli hecę z tego
Że Chrystus głupio umarł za nas
I nie musimy już niczego
Płacić Żydowi za ambaras
Pramatki zchwyconej ptakiem
W rajskim ogrodzie przed prawiekiem
Przez węża i kobiecą srakę
Która balsamem jest i lekiem
Przy zdrowych zmysłach widzisz snadnie
Zbójecki burdel oczywisty
Że Kain zabił Abla składnie
Na chwałę Boga i Psalmisty
Patrz na nieboskłon, czy zobaczysz
Pantokratora w majestacie?
Najwyżej wronę obsobaczysz
Że sra na płocie w schnące gacie
Nasze Chrystusy jak psy wsiowe
Światła w nich tyle, co ząb w trupie
świeci litkupem za czyścowe
Przegniłe w grobach prawdy głupie
Wszelkie szkaplerze ordynackie
Wkładane na grzbiet w czasie postu
Odpusty, pieśni reformackie
Tkają nam włosienicę z ostu.
Śmierć mniej dziś warta od szeląga
Niech się nie lęka po próżnicy
Niech mocy boskiej nie urąga
Kantorząc z Żydem w targowicy