Nie wiem dlaczego z całej historii walki o niepodległość a przecież mieliśmy takich wydarzeń wiele, dwa wywołują u mnie szczególne wzruszenie. Powstanie Styczniowe i Powstanie Warszawskie. Z opowieści dziadków ze strony ojca wiem że we wszystkich powstaniach Zawsze ktoś z rodziny uczestniczył. Z wyjątkiem Wielkopolskiego. Za daleko było. W powstaniu warszawskim też nikt nie walczył. Rodzina ojca mieszkała na dalekiej prowincji a rodzina mamy właśnie spędzała wakacje pod Piasecznem w Zalesiu. Wybuch Powstania Warszawskiego i wszystko co się stało potem zmusiło dziadków z dwójką małych dzieci (moja mama miał jedenaście a jej brat dziewięć lat) do zamieszkania na letnisku na stałe.
A jednak te dwa powstania wywołują we mnie szczególne wzruszenie. Na wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych nie chodzę bo wzruszenie nie pozwala mi wydusić z siebie głosu.
Już o tym pisałem, ale przeżycie dnia dzisiejszego zmusza mnie do napisania tego ponownie. Przeszło pięćdziesiąt już lat co roku (chyba że nie ma mnie w Warszawie) chodzę pod "okno Baczyńskiego" by zapalić pierwszy znicz.
Zaczęło się gdzieś w zamierzchłych latach sześćdziesiątych kiedy w domu dziadków i w domach dziadków moich kolegów miałem okazję słuchać opowieści o okupacji, o AK, Andersie, Powstaniu. Ale jak to dzieciak odbierałem te opowieści jako wspaniałe historie ale mało realne. Mimo że słuchałem ich z ust uczestników tych czasów. Dopiero kiedy pewnego dnia usłyszałem Ewę Demarczyk śpiewającą, "Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne - obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi. Jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki, zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył" Coś we mnie zatrybiło. Nie pamiętam czy miałem dwanaście lat czy trzynaście Ale do dziś słuchając tego wiersza w wykonaniu Demarczyk czuję te same ciarki na karku co w dzieciństwie. Już nie pamiętam kto, ale to chyba mama, widząc moją fascynację tym tekstem, wytłumaczyła kto go napisał i zawiozła mnie na Plac Teatralny by pokazać nie okazały monument niedawno odsłonięty, ale zwykłe okno. Okno w którym zginął Krzysztof Kamil Baczyński.
Od tamtej pory jeśli tylko byłem pierwszego sierpnia w Warszawie szedłem pod to okno by oddać hołd Baczyńskiemu i innym Powstańcom.
Dla mnie to zwykłe okno było symbolem wielkiego patriotycznego zrywu Warszawiaków tak jak symbolem powstania styczniowego jest samotna mogiła powstańcza gdzieś przy drodze za Garwolinem.
Dzisiaj przeżyłem szczególne wzruszenie kiedy idąc zwykłą trasą od tablicy do tablicy zapalałem kolejne znicze minęli mnie harcerze mówiący miedzy sobą po ukraińsku... zwyczajni harcerze z krzyżami harcerskimi na piersiach z wyhaftowanymi na rękawach sprawnościami i naszywką z białym orłem i napisem WOŁYŃ na prawym ramieniu.
W brodę sobie teraz pluję że ich nie zaczepiłem i chociaż na lody nie zaprosiłem, ale wzruszenie dosłownie mowę mi odjęło.
Jakie to szczęście dożyć czasów kiedy polska diaspora zaczyna się odradzać. Kiedy jej więzi z macierzą krzepną i wzbogacają nasze narodowe życie.
https://www.youtube.com/watch?v=XyOPRqdF7X8