puszczyk puszczyk
110
BLOG

Ksiądz wyobcowany

puszczyk puszczyk Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

W trakcie jednej z twitterowych rozmów padła taka wypowiedź:


„Oczywistym jest fakt, ze do seminarium często trafiają osoby mające problemy społeczne, często wiąże się to z ich wycofaniem już w średniej szkole w związku z ich wiarą, ale jasnym jest ze odstaja od klasy. ...”


Ta wypowiedź dała mi podstawę do przemyśleń i wniosków, którymi się pragnę w tym wpisie częściowo i nieudolnie podzielić.

O ile samo uogólnienie jako takie jest bardzo niebezpieczne, o tyle w wielu przypadkach jest ta ocena bardzo trafna. Nasuwa się jednak przy tej okazji szereg pytań;
    1. Czy to jest prawdziwa diagnoza?
    2. Czy w dzisiejszych czasach i uwarunkowaniach może być inaczej?
    3. Czy problem dotyczy tylko kleryków czy jest jednak problemem szerszym?
    4. Czy takie uwarunkowanie na starcie ma wpływ na kształtowanie przyszłych księży i jakość „produktu końcowego”?
Oczywiście to tylko nieliczne pytania, które się nasuwają. Przemyślmy w takim razie sprawę na spokojnie i po kolei.

Diagnoza chociaż w moim rozeznaniu zbyt ogólna i w pewnym sensie zbyt rozległa co do ewentualnej ilości osób wydaje się jak najbardziej zasadna. Faktycznie na drogę kapłaństwa niejednokrotnie wstępują osoby „wycofane” i „mające problemy społeczne”. Jednak ten fakt raczej nie powinien ani wywoływać zdziwienia, ani być zaskoczeniem. Ten problem dotyczy nie tylko tych wybierających w dalszym życiu drogę kapłaństwa. Ten problem dotyczy każdego wierzącego, który w otwarty i jednoznaczny sposób kształtuje swoje życie na drodze podążania za Jezusem Chrystusem. Żeby było śmieszniej jest to problem tak stary jak samo chrześcijaństwo. Wystarczy się zastanowić jak byli postrzegani pierwsi chrześcijanie. Już wtedy byli oni w pewnym sensie wyróżniani i dla wielu osób wyobcowani. Nawet w czasach gdy wiara była rzeczą powszechną byli żyjący na zasadzie „Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Zawsze był rozdźwięk pomiędzy ludźmi „normalnymi” i tymi traktującymi wezwanie każdego ku świętości na poważnie. Postrzegając sprawy w tej perspektywie nie ma się czemu dziwić że osoby które wybierają kapłaństwo czy zakon (dotyczy to również części osób świeckich) są w pojmowaniu ogóły delikatnie mówiąc nie do końca normalne. No, ale jakie one miały by być? Czy uznając inne wartości mają pić, ćpać i balować do rana z rówieśnikami?
To doświadczenie przecież tak naprawdę niczym się nie różni od tego co spotyka nas świeckich w codziennej pracy. Czyż współpracownicy nie patrzą dziwnie na osoby autentycznie przejmujące się Słowem Bożym? Czyż w pewnym sensie wierzący nie są dziś tak jak przez wieki izolowani? Przecież najlepszym przykładem są słowa „wiarę pozostawiam przed gabinetem”, „należy oddzielić wiarę od pracy”, itd. Wszyscy przecież żyjemy właśnie w takich uwarunkowaniach. Tendencja jest właśnie taka, ale i pod wieloma względami nigdy inna nie była, że gdy chce się być w pełni wierzącym z automatu stajesz się w jakimś zakresie również wyrzutkiem. Problemem jest i zawsze było prowadzić życie spójne. Nie chodzi o świętoszkowatość, czy to że nie zdarzy się nam upadać. Istotą jest to że jeżeli wierzę i przyjmuję wykładnię wiary to z miłości która powinna mną kierować  codziennie się przecież nie upiję, nie będę okradał bliźnich itd.
Wniosek z tego nasuwa się jednoznaczny, że to jest jak najbardziej naturalne i normalne, iż kandydaci na osoby duchowne są dla nas jakby wyobcowani. Tak było, jest i zawsze będzie. To przecież ludzie podejmujący jakże odmienna od naszej życiową ścieżkę.

Inaczej wygląda sprawa związana z punktem czwartym. Kapłani od początku są w dzisiejszych czasach tarczą strzelniczą. Sam fakt przywdziana sutanny, czy habitu dziś staje się faktem napiętnowania. Niestety tak jest i prawdopodobnie jeśli się jako społeczeństwo nie ogarniemy będzie coraz bardziej. Świadomość tego, jak i świadomość ciężaru który biorą na swe barki nie może przecież pozostać bez śladu, a przecież nie są też zwolnieni z podległości pokusom, którym i my świeccy podlegamy. Zachłanność, pustka duchowa, pociąg do seksu, „ignorancja zawodowa”, lenistwo. Samo to ze się wybrało w życiu jakąś ścieżkę od grzechu przecież całkowicie nie uwalnia,  wręcz przeciwnie pokusy niejednokrotnie bywają o wiele silniejsze. Do tego my wierni czy niejednokrotnie „wierni” sprawy nie ułatwiamy. Sam kilka razy słuchałem jak ktoś rzucił tekst w stylu: „gnojek nie dał mi rozgrzeszenia” (wersja dla wrażliwych) czy innych dosadnych oskarżeń w sytuacjach gdy tak naprawdę to przecież my sami byliśmy we wszystkim władni. Tak rzadko jako świeccy mamy ochotę stanąć w prawdzie, jednocześnie dziwimy się że kapłani w jakiejś formie wydają się nam jak by mieli poczucie wyższości i mienili się lepsi. Osobiście nie znam drastycznych przykładów takich zachowań. Biorąc pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa z pewnością takie są. Jednak czy one tak naprawdę są całkowicie bezpodstawne? Uczciwie przyznajmy że nie jesteśmy niejednokrotnie w stanie publicznie przyznać się że jesteśmy wierzący. Zycie wiarą i przekładanie wiary na życie realne to kolejny temat. Przecież my świeccy niejednokrotnie nie jesteśmy w stanie dla wiary poświęcić czegokolwiek nawet w wymiarze minimalnym. Wręcz przeciwnie mamy ze wszystkim prawie wciąż problem. Czy w takim razie ktoś kto się zdecydował poświęcić temu całe życie gdy to ocenia i widzi swoją „wyższość” to ocenia bezpodstawnie?

Mamy kleryków, a później i kapłanów takich jakich nam Pan Bóg daje, ale tez takich jakich sami sobie kształtujemy. Bo czyż ciągłe ataki, bezpodstawne roszczenia, ohydne niejednokrotnie pomówienia, nie kształtują ich gdy idą przez życie kapłańskie? Czy niejednokrotnie patrząc na osoby duchowne i słysząc „Ecce homo” zamiast zdobyć się na odruch serca z innymi nie wołamy „ukrzyżuj Go”? A przecież mamy również świadomość, że jednak pod wieloma względami są od nas lepsi? Że zdobywają się na cierpliwość wobec nas bez porównania większą niż my mamy dla nich. Że wielokrotnie okazują nam wyrozumiałość i miłosierdzie chociażby oszczędzając nam słów które same wręcz cisną się na usta gdy widza co wyprawiamy ze swoim życiem. Pamiętajmy chociaż czasami o tym i też zdobądźmy się na miłość i chociaż odrobinę zrozumienia.

puszczyk
O mnie puszczyk

PUSZCZYK

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo