Radosław Marciniak Radosław Marciniak
533
BLOG

Obudziłem się w Polsce…

Radosław Marciniak Radosław Marciniak Polityka Obserwuj notkę 0

Zadzwonił budzik, było jeszcze mocno przed siódmą. Sprawdziłem Newsy - nowych wieści wyborczych brak. Na prowadzeniu wciąż Duda z wyraźną przewagą nie dającą już chyba żadnych szans na zwycięstwo jego oponenta. W poszukiwaniu pierwszego, porannego, ciepłego płynu, naszła mnie refleksja, że gdybym był na miejscu Dudy, to dziś, tak jak i po pierwszej turze wyborów, wyszedłbym na ulicę Warszawy z kawą, nie tylko po to by pokazać kolejny raz bardziej ciepły, życzliwy stosunek do ludzi, wszak już po wyborach i po kampanii, ale po to by pokazać ludziom swoją pokorę wobec ich samych – suwerena, narodu, pokazać, że to ich głosy w wyborach, niezależnie od tego, na kogo oddane, są solą demokracji, są podstawą do zmiany Polski, że głos ludzi spotykanych na ulicy musi się liczyć nie tylko w kampanii wyborczej, nie tylko gdy sondaże są nieprzychylne politykom, ale zawsze. Bo naród jest suwerenem także i dzień po wyborach i rok po wyborach i po czterech i ośmiu latach rządów. Zawsze.

Powoli się budziłem i mentalnie przygotowywałem do obowiązków całego tygodnia. Jeszcze raz sięgnąłem po telefon, przeglądając wiadomości i zobaczyłem, że ta moja refleksja chyba była spójna, czy to z myśleniem sztabowców Andrzeja Dudy, czy też z samą wizją prezydentury kandydata elekta. Choć to naprawdę niewielki gest w obliczu możliwości i uprawnień prezydenta, to dobrze, że miał miejsce. Dobrze wiedzieć, że są politycy, którzy odrobili lekcję pokory, być może to jest też i cecha ich charakteru, być może zauważyli przyczyny kilku wyborczych porażek z rzędu własnego ugrupowania, nie wiem. Natomiast bliskość wyborców, wsłuchiwanie się, oczywiście nie bezkrytycznie, w głos ludzi, w ich problemy, jest dobrą wróżbą na zbliżającą się kadencję prezydenta elekta.

Nie obudziłem się dziś w Polsce ani lepszej, ani gorszej, ani bardziej radykalnej, ani bardziej racjonalnej. Ani bardziej prawicowej, ani lewicowej. Obudziłem się z przekonaniem, że ten naród jest wciąż mocno spolaryzowany, że ciągle połowa społeczeństwa wilkiem lub przynajmniej niepewnym, nieufnym spojrzeniem, patrzy na drugą stronę barykady społeczno-politycznej jaką wszyscy wybudowaliśmy przez ostatnie lata i vice versa, druga strona ma podobne poczucie nieufności. Obudziłem się jednak w rzeczywistości, która mimo wszystko daje nam nadzieję na zmianę. Choć tego typu wybory to często wybór mniejszego zła, selekcja negatywna i choć Andrzej Duda nie jest moim wyśnionym kandydatem na ten urząd, to mimo wszystko wierzę prezydentowi elektowi, gdy mówi o potrzebie przywrócenia wspólnoty, szacunku dla obywateli i rządach w oparciu o potrzeby zwykłych Polek i Polaków. Wzbudza moje zaufanie, mam nadzieję, że stanie się także poprzez swoją pokorną pracę, także i moim prezydentem, prezydentem, o którym kiedyś powiemy, że był to prawdziwy mąż stanu.

Mam też nadzieję, że politycy jako klasa społeczna, dojrzeją do tego by te rowy między nami powoli zasypywać. Że dojrzeją do tego także i dziennikarze. Że ta kampania nauczyła nas, że to zrobili Lis i Karolak to dopiero jest prawdziwy margines polityczny. Mam też nadzieję, choć w to już nie bardzo wierzę, że wygłaszane przez Adama Michnika insynuacje, jakoby otwierała się droga do dyktatury w Polsce, to jeden z ostatnich krzyków rozpaczy przedstawiciela establishmentu niezadowolonego z wyników wyborów, że tego rodzaju poglądy nie będą tak jak w okresie 2005-2007 zatruwać codziennego przekazu medialnego, choćby z szacunku dla obywateli, którzy wyraźnie pokazali, że chcą zmiany, nawet jeśli ta zmiana to także i PiS – ten straszny, który powinien nam się śnić po nocach, jako uosobienie zła i zamordyzmu. Polacy pokazali, że inaczej oceniają rzeczywistość, inaczej niż ton nadawany w głównym nurcie medialnym. Z drugiej zaś strony mam też nadzieję, że część polityków tej zwycięskiej strony (ale i tej, która zebrała cięgi za lata pustych obietnic, nie poparte konkretnymi działaniami), tak jak mocno była nieobecna w trakcie tej kampanii wyborczej, tak samo będzie już trwale nieobecna w Polskim życiu publicznym. Polsce potrzebna jest wymiana części klasy politycznej, starzy działacze wszystkich politycznych formacji powinni wyciągnąć wnioski i powoli odchodzić z aktywnego życia publicznego. Bo gdyby zsumować poparcie Kukiza i Dudy, którzy przez startem tego wyścigu niewiele znaczyli w przedwyborczych prognozach, to okazałoby się, że większość Polaków zagłosowała stawiając krzyżyk przy nazwisku nowego, młodszego, niesplamionego tą wielką polityką kandydata. Może ta fala zmiecie mocno już przebrzmiałe twory polityczne jakimi są i SLD i PSL? Może przewietrzy trochę szeregi tych partii? Może sprawi, że scena polityczna przebuduje się i bardziej odzwierciedli wyborcze preferencje, nastroje społeczne?

Panie Prezydencie – do roboty!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka