rafał sulikowski / AI
rafał sulikowski / AI
rafał sulikowski rafał sulikowski
66
BLOG

Bal wielkiej świętej. Co się zdarzyło podczas imprezy w Łodzi w latach 20-tych XX wieku?

rafał sulikowski rafał sulikowski Kultura Obserwuj notkę 0
W tym artykule proponuję przez moment skupić się na jednym, ale istotnym fragmentem ze słynnego “Dzienniczka” Świętej Faustyny Kowalskiej.

      W tym artykule proponuję przez moment skupić się na jednym, ale istotnym fragmentem ze słynnego “Dzienniczka” Świętej Faustyny Kowalskiej. Jej biografię przypomnę tylko w skrócie, dla porządku. Późniejsza Siostra Faustyna urodzona w 1905 roku, po wielu trudach wstąpiła do zakonu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Zakon ten ufundowany na przełomie wieków był zakonem aktywnym, co początkowo zniechęcało świeżo upieczoną w 1925 roku zakonnicę II chóru, w którym kształcono i rozwijano duchowo siostry, które nie pochodziły z “dobrych domów”, w domyśle - arystokratycznych, lecz z “biedoty”. Siostra Faustyna w klasztorze wykonywała głównie ciężkie prace fizyczne takie, jak dyżury na furcie (miała okazję pomagać przychodzącym bezdomnym i prawdopodobnie od nich zaraziła się gruźlicą), prace ogrodnicze albo jako pomoc kuchenna. Mimo niskiej pozycji i związanych z tym nierzadko upokorzeń w zakonie zaczęła doświadczać przeżyć mistycznych, a na cztery lata przed przedwczesną śmiercią w wieku 33 lat (1938 rok) na wyraźne polecenie samego Jezusa oraz spowiedników i kierowników duchowych rozpoczęła pisanie “Dzienniczka”, który przetłumaczony na wiele języków rozszedł się - podobnie jak słynny obraz Jezusa Miłosiernego - po całym świecie i przebił merkantylnie dzieła Krasińskiego, Słowackiego oraz Mickiewicza razem wziętych.

   Jednak decyzja o wstąpieniu do zakonu nie była przypadkowa. Wiele zakonnic, wiedząc, że nie mają szans na małżeństwo i założenie rodziny, przychodziło do zakonów, aby mieć dach nad głową i podnieść swój społeczny status. W przypadku Faustyny o ostatecznym wyborze drogi duchownej zdecydowała wizja Jezusa umęczonego i skatowanego podczas jednej z zabaw karnawałowych w Łodzi, na którą to imprezę poszła razem ze swymi siostrami. Najpierw opiszemy, co dominowało w życiu przyszłej świętej przed pójściem na bal w Łodzi oraz jaka była reakcja Faustyny. Później zajmiemy się poszukiwaniem twardego dowodu lub dowodów na prawdziwość i autentyczność wizji Jezusa podczas tamtej potańcówki.

     Wczytajmy się tedy w dość szczegółowy (ale nie nadmiernie) opis wydarzeń przed,w czasie i po wizji mistycznej w dość nietypowych dla takich przeżyć okolicznościach. Musiała mieć albo bardzo dobrą pamięć, albo wizja ta wryła się w jej psyche do tego stopnia, że pamiętała ją po niemal dekadzie. Trzeba pamiętać, że pierwotny oryginał zapisków duchowych Faustyna spaliła. Spowiednik nakazał dalsze pisanie na bieżąco w formie dziennika oraz jako pokutę odtworzenie spalonych kart. To dlatego zdarzenia nie są dokładnie ułożone chronologicznie, dziennik przeplata się z pamiętnikiem, aktualne zdarzenia są wymieszane ze wspomnieniami. Nie wiemy i nie dowiemy się, co było w oryginale (na szczęście nie zdołała zniszczyć wszystkich notatek) i dlaczego zakonnica w desperacji spaliła zapiski. Oficjalnie zrobiła to posłuchawszy “rzekomego anioła”, który kazał jej spalić wszystko, co napisała.

***

Oto, co zanotowała wiele lat później Faustyna.

   “Osiemnasty rok życia, usilna prośba rodziców o pozwolenie wstąpienia do klasztoru; stanowcza odmowa rodziców. Po tej odmowie oddałam się próżności życia, nie zwracając żadnej uwagi na głos łaski, chociaż w niczym zadowolenia nie znajdowała dusza moja. Nieustanne wołanie łaski było dla mnie udręką wielką, jednak starałam się ją zagłuszyć rozrywkami. Unikałam wewnętrznie Boga, a całą duszą skłaniałam się do stworzeń. Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy. (Dz. 8).

    W pewnej chwili byłam a jedna sióstr na balu. Kiedy się wszyscy najlepiej bawili, dusza moja doznawała wewnętrznych udręczeń. W chwili, kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: “Dokąd cię będę cierpiał i dokąd mnie zwodzić będziesz?” W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja. Usiadłam obok swojej drogiej siostry, pozorując to, co zaszło w duszy mojej bólem głowy. (Dz. 9).

    Po chwili opuściłam potajemnie towarzystwo i udałam się do katedry św. Stanisława Kostki w Łodzi. Godzina już zaczęła szarzeć, ludzi było mało w katedrze, nie zwracając na nic, co się wokoło mnie dzieje, padłam krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać, co mam czynić dalej; wtem usłyszałam te słowa: “Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru.” Wstałam od modlitwy i przyszłam do domu i załatwiłam rzeczy konieczne. Jak mogłam zwierzyłam się siostrze z tego, co zaszło w duszy i kazałam pożegnać rodziców i tak w jednej sukni, bez niczego przyjechałam do Warszawy. (Dz. 10).

    Kiedy wysiadłam z pociągu i spojrzałam, ze każdy idzie w swoją stronę, lęk mnie ogarnął, co z sobą robić? Gdzie się zwrócić, nie mając nikogo znajomego? I rzekłam do Matki Bożej: “Maryjo, prowadź mnie, kieruj mną”. Natychmiast usłyszałam w duszy te słowa, abym wyjechała poza miasto, do pewnej wioski, tam znajdę nocleg bezpieczny, co też uczyniłam i tak zastałam, jak mi Matka Boża powiedziała. (Dz. 11).

   Na drugi dzień raniusieńko pojechałam do miasta i weszłam do pierwszego kościoła, jaki spotkałam i zaczęłam się modlić o dalszą wolę Bożą. Msze św. wychodziły jedna po drugiej. Podczas jednej Mszy św. usłyszałam te słowa: “Idź do tego kapłana i powiedz mu wszystko, a on ci powie, co masz dalej czynić.” Po skończonej Mszy św. poszłam do zakrystii i opowiedziałam wszystko, co zaszło w duszy mojej i prosiłam o wskazówkę, gdzie wstąpić, do jakiego klasztoru. (Dz. 12).”

***

Istnieją tylko dwie możliwe ścieżki rozumienia hermeneutycznego tych opisów, które jako żywo przypominają dobrą powieść romantyczną. Jedna to droga wyjaśnienia naturalnego, przez które chcielibyśmy uznać, że opisane na balu oraz już po opuszczeniu przez Faustynę towarzystwa, mieszczą się w ramach naszego świata. Można uznać wizję i tłumaczyć ją trojako:

a/ Faustyna obdarzona była niesamowitą wyobraźnią, która momentami ocierała się o fantazję (np. widok w zimie czerwonych róż w garnku zamiast ziemniaków, czego nie potwierdziła pracującą wtedy z Faustyną zakonnica, gdy była przesłuchiwana w procesie beatyfikacyjnym); wyobraźnia jednak, a nawet fantazja są mimo wszystko słabsze od percepcji wzrokowo-słuchowej - możemy sobie na przykład przywoływać obrazy wspomnieniowe z przeszłości dzięki mocnej niegdyś “pamięci fotograficznej”, ale będzie to zawsze “wewnątrz” psyche, nie rzutowane na zewnątrz. Gdy pewnego razu jej kierownik duszy kazał podkreśli te słowa, co do których miała pewność, że są nadnaturalne, Faustyna bardzo wiele wizji i słów wykreśliła. Świadczy to jednak na jej korzyść, ponieważ mitomani zwykle nie mają dystansu do swoich fantazji, podobnie jak pisarze s-fi i fantasy.

b/ Faustyna doświadczyła na balu chorobliwych halucynacji wzrokowo-słuchowych, zwłaszcza, że chorowała na gruźlicę, w przebiegu której mogą występować takie objawy, jak “głosy” czy “omamy wzrokowe”. Jest to jednak kłopotliwe wytłumaczenie, ponieważ Faustyna zachorowała dopiero po wstąpieniu do klasztoru, gdzie zachorowała prawdopodobnie albo zarażając się od przychodzących pod furtę żebraków, którym zawsze potajemnie coś wynosiła z kuchni, albo z powodu zimnych, nieogrzewanych cel. Przed rozpoczęciem drogi duchownej nie ma dowodów, że na cokolwiek chorowała, a swoje dzieciństwo opisała bardzo oględnie i lakoniczne.

c/ trzecie i ostatnie wyjaśnienie przekracza granice wspólnego świata (gr. koinos kosmos) i dopuszcza sąd, iż Święta przeżyła rzeczywiście prawdziwą wizję mistyczną, niezależną od jej woli (więc nie można mówić o autosugestii) i w dodatku w najmniej spodziewanych okolicznościach. Jezus “normalnie” raczej nie objawia się podczas imprez w klubach tanecznych.

***

    Oba przywołane naturalne wyjaśnienia nie wytrzymują solidnej krytyki. Gdyby Faustyna wyobraziła sobie Jezusa, to w kontekście imprezowym nie byłby to obraz Chrystusa torturowanego, lecz na przykład zmartwychwstałego. Gdyby użyła mocniejszej wyobraźni, czyli fantazji, Jezus zapewne przypominałby ikonografię, która zna różne wizerunki Chrystusa, jak choćby słynny obraz-symbol tradycjonalistów katolickich, czyli Jezus jako “król” z sercem na wierzchu, płonącym ogniem i uwieńczony literą “M” oraz krzyżem i koroną. Takie obrazy wtedy można by znaleźć niemal w każdej wiejskiej chacie, szczególnie właśnie w tych ubogich. Sugerowanie się więc przez historię ikonografii Jezusa odpada. W rzeczywistości istnieje bardzo niewiele wizerunków “Jezusa torturowanego”. Są obrazy z życia przed śmiercią oraz Jezusa ukrzyżowanego. Tutaj mamy ten moment, gdy kończy się działalność publiczna Chrystusa, zapadł wyrok śmierci i Jezus zostaje poddany okrutnym, typowo rzymskim torturom.

   Inaczej jest nieco z halucynacjami. Są to postrzeżenie wzrokowe i/lub słuchowe, które powstają bez żadnych bodźców zewnątrznych. Halucynacje mogą wystąpić naturalnie w różnych zaburzeniach psychicznych (np. choroba afektywna dwubiegunowa, schizofrenia, depresja psychotyczna i inn.), pod wpływem środków odurzających i alkoholu (paranoja alkoholowa), a także źródłem ich mogą być traumatyczne dawne przeżycia, wyparte do podświadomości, jak również silny i przewlekły dystres i poczucie wyobcowania i deprywacji sensorycznej przez długi czas. Halucynacje wzrokowe są odbierane jakby z zewnątrz do tego stopnia, że wydają się pacjentom bardziej realne niż normalna rzeczywistość. Nie są w stanie zrozumieć, że mają omamy i że widzą rzeczy lub osoby, których nie ma.

     Tę hipotezę jeszcze łatwiej poddać krytyce niż poprzednią “wyobrażeniowo-fantastyczną”. Gdyby Faustyna była w miejscu kultu, taki omam mógłby się zdarzyć. Święta pisze, że czuła się źle na balu, męczyła się wewnętrznie, czując, że nie pasuje do towarzystwa. Gdy zaczęła tańczyć, nagle ukazał się jej Jezus po torturach i skierował słowa, których nie mogła wymyśleć. Gdyby to były “głosy”, to w psychice panowałby hałas. Faustyna w całym dzienniku podkreśla, że słyszała zawsze jeden głos, który przypisywała natchnieniom. Gdyby wizja Jezusa była halucynacją, nie doszłoby do odesłania szumu do tła i wyodrębnienia sygnału. W schizofrenii - piszący te słowa zna takie stany z autopsji - brakuje reakcji dominującej i wszystko spłaszcza się do jednego poziomu. Brak dominanty oznacza niemożność wydobycia sygnału z szumu, ponieważ sam szum zbliża się do planu pierwszego i tworzy kompletny chaos percepcyjno-poznawczy. Schizofrenia ma oczywiście masę innych objawów, ale tymi klasycznymi są “głosy” oraz “wizje”. Jeśli chodzi o głosy, to teza, że słowa rzekomo pochodzące od samego Jezusa były tak naprawdę jej własną racjonalizacją podjętej decyzji o opuszczeniu świata i wstąpienia do zakonu - również nie dają się na dłuższą metę obronić. Faustyna nie słyszała komentarzy na temat swojego zachowania, głosy nie dyskutowały o niej między sobą, nie krytykowały ani nie obrażały, a także nie rozkazywały zrobienie czegoś złego, lecz ów “głos”, który można odczytać jako “głos sumienia” (które miała skrupulatne), starożytny, sokratejski “dajmonion”, swoisty drogowskaz w sytuacji, gdy nie wiadomo, jaką decyzję życiową podjąć.

   Faustyna wyraźnie pisze, że “znikło sprzed moich oczu towarzystwo, pozostał Jezus i ja”, a także, że “umilkła wdzięczna muzyka”. Gdyby był to omam przede wszystkim nie znikłoby tło (towarzystwo i muzyka), a wizja byłaby zupełnie inna, dziwaczna (np. Jezus w wieńcu laurowym, itd.), nieadekwatna do sytuacji balu. W schizofrenii nadmiar bodźców atakuje z zewnątrz umysł i obniża się próg ich selektywności, co skutkuje poślizgiem poznawczym, zaburzeniami myślenia czy zubożeniem mowy. Zignorowanie informacji nieistotnych w danej chwili w schizofrenii, szczególnie nieleczonej i o wczesnym początku z przewagą objawów negatywnych (apatia, anhedonia, uboga mowa ciała i mowa werbalna, ubóstwo piśmienne, etc.) - jest niemal niemożliwe. Chory musi wykonać potężny wysiłek, aby ignorować informacje nieistotne lub drugorzędne. Faustyna podczas imprezy nie tylko nie “wywołała” wizji, bo się jej w takich, wtedy uznawanych za “grzeszne” okolicznościach w ogóle nie spodziewała. Wizje mistyczne są bierne - “same” nachodzą mistyka, nie są przez niego wytworzone w umyśle, często pisała święta, że “w chwili, gdy się tego najmniej spodziewałam, Pan przemawiał do mnie”. Tutaj jest klasyczna wizja mistyczna, wszystko dzieje się “samo”, Faustyna jest zaskoczona, ponieważ jest to jej pierwsze, realne spotkanie z Jezusem.

    Kolejnym argumentem jest zachowanie zakonnicy już po wizji: nie tylko nie mówi ona wszem i wobec o tym zdarzeniu, ale w dodatku nie mówi nawet swej siostrze, “pozorując to, co zaszło bólem głowy”. Takie “kłamstewko” w dobrym celu jest potrzebne, dziś niestety wszystko jest na sprzedaż, a celebryci obnażają wszystkie swoje tajemnice i sekrety.

    Wreszcie, podobnie jest w katedrze Stanisława Kostki, gdzie przyszła Święta przychodzi zaraz po tym, jak po angielsku opuściła bal. Nie zwracając uwagi na nic, co się działo wokół, pada na posadzkę, leżąc zapewne krzyżem i mimo obecności małej grupki osób, nie doświadcza społecznego dyskomfortu, jaki przeżywają chorzy nerwowo. I znów, tak jak podczas wizji, tutaj tkwi klucz do całkowitego obalenia “cyklofrenii” (jak sądził profesor Jerzy Starnawski z KUL) i rzekomych przeżyć psychopatologicznych. Chorzy mianowicie właśnie na wszystko zwracają uwagę, mają wyostrzoną czujność i “pogotowie” lękowo-urojeniowe. Nie są w stanie dokonywać wyboru, podejmować ważnych decyzji, myśleć abstrakcyjnie, nie są w stanie wyjść poza dane naoczne (bezpośrednie) i kojarzyć informacje niedostępne wprost, lecz zapośredniczone przez wychowanie, kulturę, relacje, konteksty literackie, ikonografię.

    Tymczasem dla Faustyny otoczenie w katedrze, gdy “godzina już zaczęła szarzeć”, jakby w świadomości i percepcyjnie w ogóle nie istnieje, a ona sama realizuje konsekwentnie cel, w jakim przybyła do łódzkiej katedry na modlitwę. Celem tym było poznanie i całkowite spełnienie “woli Bożej”, czym kierowała się zawsze później, już w trakcie 13-letniego pobytu w różnych domach zakonnych zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

***

/Borówiec, 01-02.05.2024/

rafał sulikowski


Ur. 1976 w Krakowie, doktorat w UJ (2012), absolwent polonistyki, eseista, publicysta, poeta i kompozytor muzyki elektronicznej. Mieszka i pracuje w Wielkopolsce.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura