Maruti wpisem na blogu Piekarza zadziwił Świat oświadczeniem:
Rynek to często optymalne rozwiązanie. Ale są działy, gdzie nie ma to ekonomicznego sensu, takie jak szkolnictwo i służba zdrowia. Szczególnie w tym drugim przypadku mówienie o ekonomicznej racjonalności to bujda na resorach, bo prywatna służba zdrowia nie ma ekonomicznego prawa być tańsza od publicznej.
Ponieważ jest to już kolejny taki wybryk postanowiłem przeprowadzić eksperyment myślowy sprawdzający owe "ekonomiczne prawa"
Założenia:
Istnieje sobie państwo: Ludowa Republika Marutiusu.
Obywatele takiego państwa płacą 10 % podatek liniowy, 20% VAT , średni dochód wynosi 40 000 gorów rocznie. ( na cześć Ala Gore'a)
Jeden gore = 0,3 USD
30% budżetu przeznaczone jest na szkolnictwo. Obowiązkowi szkolnemu podlega 5 mln dzieci.
Obywatele owego socjalistycznego raju płacą też 10% dochodów na kolektywną służbę zdrowia. Ochroną zdrowia objętych jest 30 mln ludzi.
Przyjrzyjmy się 4 rodzinom, sprawdzając na ich przykładzie owe tajemnicze ekonomiczne prawa na podstawie których państwowe szkolnictwo i lecznictwo musi być tańsze od prywatnego.
Przykład 1. Państwo A.
Państwo A są małżeństwem 40-to latków, nie mają dzieci, prowadzą zdrowy tryb życia więc niemal nie chorują. Pan A zarabia 50 000 gorów, Pani A zarabia również 50 000 gorów rocznie. Z tego wynika że razem płacą 10 000 gorów podatku dochodowego, w kraju wydają rocznie 60 tys. gorów a więc państwo w podatkach pośrednich łupi ich w kwocie 12 tys. gorów. Razem państwo A zasilają budżet kwotą 22 tys. gorów.
Szkolnictwo:
6 600 gorów z kwoty zapłaconej przez państwo A kosztuje ich nauka dziecka .... którego nie mają ! Niestety wydaje mi się że łamią owe "ekonomiczne prawa"
Szkolnictwo państwowe kosztuje państwo A o 6 600 gorów więcej niż prywatne.
Przykład 2. Państwo B.
Państwo B mają dwoje dzieci. Pan B prowadzi firmę z której uzyskuje dochody w wysokości 190 tys gorów rocznie, pani B pracuje najemnie zarabiając 30 000 gorów. Razem zatem uzyskują dochód 220 tys. gorów, z czego 22 tys. oddają w podatku dochodowym. Wychowanie dzieci to kosztowna sprawa, dlatego w nagrodę za napędzanie gospodarki urzędnicy pod pozorem podatku VAT odbierają państwu C 30 tys gorów. Razem 52 tysiące gorów ląduje w budżecie Ludowej Republiki Marutiusu.
Szkolnictwo:
Szkoła dla dwojga ich drogich dzieci kosztuje państwo B 15 600 gorów rocznie ! Czyli 7 800 gorów na dziecko! Toż za tyle kasy można studiować prywatnie medycynę nie uczyć się kaligrafować literki. Towarzyszu Maruti to też nie jest taniej niż prywatnie.
Przykad3. Państwo C
Do tej samej szkoły dwójkę swoich dzieci posyłają państwo C. Pan C jako niewykwalifikowany robotnik, nie zawsze całkiem trzeźwy zarabia rocznie 20 tys gorów, pani C żyje z państwowego zasiłku w ramach wyrównywania szans, zmniejszania nierówności i innych zaklęć, którymi posługuje się lewica by złupić uczciwych ludzi. Państwo C oczywiście nie mają żadnych oszczędności, więc do budżetu trafia 2 tys dochodowego + 3 600 z VAT. Razem 5 600 gorów.
Szkolnictwo:
1680 gorów Kosztuje pana i panią C edukacja małych C-ciątek. Czyli 840 na głowę. Panie Maruti gdzie jest ta sprawiedliwość jeśli państwo B są zmuszeni płacić za tą samą uslugę niemal 7000 tysięcy papierków z wizerunkiem noblisty więcej ?
Przykład4 Pańtwo D
Państwo D niech też mają 2-kę dzieci, Niech zarabiają średnią krajową. Razem 80 000 gorów, 8 000 to podatek dochodowy, 10 tysięcy odkładają na fundusz inwestycyjny resztę wydają a więc 12 400 umyka z VAT-em. Razem płacą 20 400.
Szkolnictwo:
Państwo D zmuszeni są wydać na przymusową naukę swoich dzieci 6120 czyli 3060 na dziecko. Ponieważ są to państwo średniakowie podejrzewam że nie tracą na tym ni nie zyskują. Prawdopodobnie na takim poziomie ustaliłaby się cena rynkowa, gdyż średnio tyle kosztuje budżet Ludowej Republiki kształcenie jednego dziecka.
Prywatne szkolnictwo kosztowałoby ich prawdopodobnie tyle samo, z tym że mieli by większy wybór, mogli by posłać dziecko do lepszej szkoły decydując że warto podjąć tą dodatkową inwestycję. Jeśli posłali by dziecko do szkoły z czesnym przy obecnym systemie, zostaliby zmuszeni płacić podwójnie. Raz za coś z czego nie korzystają i dwa za prywatną szkołę. Wtedy edukacja dziecka kosztuje ich dwukrotnie drożej.
Wniosek:
Państwowe szkolnictwo jak wszystkie kolektywne przedsięwzięcia nakłada karę na ludzi zdolnych, pracowitych, wykształconych zaś premiuje nijakość.
Ludzie leniwi nie mają bodźca do rozwoju by dać szansę swoim dzieciom. Dzieci przejmują taką postawę od rodziców, tworząc kolejne pokolenia roszczeniowców. Czy się stoi, czy się leży ....
Nagradzana jest bierność, aktywność karana. Zupełnie odwrotnie niż powinna uczyć tego szkoła.
Teraz kilka zdań o państwowej służbie zdrowia.
Podobnie jak państwowe szkolnictwo jest totalnym wybrykiem ekonomii.
Po pierwsze za tą samą usługę dajmy na to złożenie złamanej ręki pan B zapłaci kilkakrotnie więcej od pana C. Wszyscy zarabiający powyżej średniej krajowej zapłacą za państwowe usługi medyczne więcej niż są one warte, więcej niż zapłaciliby w przypadku prywatnej służby zdrowia, więc panie Maruti państwowa służba zdrowia jest dla nich droższa od prywatnej.
Po drugie jeśli normalne dziedziny gospodarki funkcjonują tym lepiej im więcej klientów mają, to owe wybryki wraz ze wzrostem liczby klientów mają się coraz gorzej.Wynika to z odgórnego podziału pieniędzy. Jeśli w budżecie przewiduje się pewną kwotę na finansowanie kolektywnych ZOZ-ów to każdy kolejny klient owych instytucji uszczupla tę kwotę. Przyjmijmy X. Jeśli średnio statystycznie zabieg medyczny kosztuje y to bez generowania strat można przyjąć X/y pacjentów. Każdy kolejny pacjent oznacza straty. Dlatego ogranicza się liczbę pacjentów co oczywiście powoduje kolejki. Jednych usług medycznych jest nadmiar, innych znowu brakuje, jako że podczas układania budżetu nie zatrudnia się jasnowidzów, którzy mogli by przewidzieć ilość potrzebnych zabiegów.Państwowa służba zdrowia jest nie tylko droższa dla dużej części społeczeństwa, bardziej stresująca dla większości ale i wydaje pieniądze w sposób mało racjonalne - cudze pieniądze na cudze potrzeby, zamiast własne pieniądze na własne potrzeby jak w przypaku prywatnej służby zdrowia.
Wnuk obszarnika, syn burżuja, wyzyskiwacz klasy robotniczej ( dokładnie 6 osób), razem z synem zniewalamy w patriarchalnej rodzinie 2 kobiety:
jedną dużą, drugą małą.
"Jaskiniowy antykomunista", miłośnik jazzu i rajdów samochodowych.
*W przeprowadzce do normalności*
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka