Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
48
BLOG

Nie powiem, całkiem przyjemny ten apel...

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 17

Lubię patrzeć jak ludzie w zapale propagandowym strzelają sobie sami w kolano.

Okulawieni, często podpierać się muszą wrogiem, w którego strzał był wymierzony. A to z tej prostej przyczyny, że bez tego wroga tracą rację bytu. Nie istnieją.

Nie istnieją, ponieważ nie istnieją racje ZA, którymi mogliby posługiwać w sposób jednoznaczny i dający się przypisać wyłącznie do ich opcji politycznej. Nie istnieją, ponieważ posługują się wyłącznie racjami PRZECIW – a to wymaga wskazania PRZECIW komu, PRZECIW czemu – słowem wskazania WROGA.

Znikający WRÓG – automatycznie powoduje znikanie owych będących PRZECIW.

 

Może dlatego cała polityka Jarosława Kaczyńskiego polegała na walce ze wskazanym wrogiem, ograniczonej do słów – nigdy do czynów. Ale on zdawał sobie sprawę co oznacza dla niego osobiście i jego ugrupowania likwidacja wroga. – dlatego tegoż wroga starannie podtrzymywał przy życiu.

 

Nie wiedzą o tym jego zagorzali, fanatyczni zwolennicy, którzy zaniepokojeni pojawieniem się na ich podwórku Ludwika Dorna i perspektywą podziału środowiska PiSowskiego na prokaczyńskie i prodornowe – postanowili coś wymyślić, coś zrobić, coś – co umocni morale i utrzyma wojsko zaciężne w kupie.

 

Dumali, dumali i wydumali. Co? No coś, co specjalnie mądre nie jest i z  przemyśleń głębokich też, jak widać nie wynika.

 

Etapy  dochodzenia do ostatecznego kształtu jaki owo zbiorowe myślenie przyniosło były bardzo zabawne, przynajmniej w części początkowej owego apelu – bo o apelu wzywającym do bojkotu niektórych mediów tu mowa.

Z buńczucznego „ MY, BLOGERZY SALONU 24” – po uwadze Igora Janke, który wyraźnie sprzeciwił się mieszaniu Salonu 24 jako całości w incydentalną zabawę kilkudziesięciu osób pod rozkazami Maryli, zjeżdżano, w poszczególnych wersjach, aż do całkowitego zaniku kim są wystosowujący apel, by powrócić ostatecznie do formuły skromnej acz oddającej prawdę: „My, grupa blogerow piszących na Salonie 24”, opatrując ów nagłowek czymś na kształ pieczęci zawierającej, oczywiście, flagę narodową na tragicznym czarnym tle wraz z głową ni to jastrzębia ni to sępa z nałożoną na głowę koroną typowo kobiecą, co zapewne wynika z uznania dla lokalnej przywódczyni owej "grupy blogerów".

 

Biedni apelanci skarżą się następnie, że są poddawani codziennej tresurze i dezinformacji przez media, wymienione z nazwy, jakie uznają za wrogie. No i w związku z tym apelują by owych mediów nie kupować i nie oglądać, podkreślając, ze nie ma takiego przymusu.

 

Jako, że istotnie nie ma takiego przymusu, a apel wskazuje, że apelanci mimo to kupują i oglądają, skoro jak sami twierdzą, są poddawani codziennej tresurze i dezinformmacji – to apel ze wszech miar wydaje się uzasadniony, bo wynika z niego, że w szeregach apelantów znajdują się jednostki nieodpowiedzialnie same siebie skazujące na tresurę i dezinformację, bez jakiegokolwiek przymusu.

 

Trzeba więc zastosować wobec niesfornych, chętnych do codziennej tresury, w trosce o ich właściwą informację a nie dezinformację swoisty przymus moralny: nie kupuj, nie ogladaj!

 

Czemu więc brakuje tutaj sprzeciwu wobec zasadniczego elementu z jakiego wynika owa tresura i dezinformacja, który powinien brzmieć: NIE CZYTAJ!?

 

A bo tu właśnie jest omówiona na wstępie racja bytu całej owej „My, grupy blogerów piszących w Salonie 24” z podkreśleniem słowa „piszących”, bez którego to słowa, nie istnieje słowo: „bloger”.

Zwłaszcza „bloger piszący w Salonie 24”, który karmi się i niemal każde swoje napisane zdanie poświęca treści PRZECZYTANYCH tekstów w owych wrogich mediach, także tych , których oglądać i kupować nie musi, ponieważ wszystkie one istnieją w wersji internetowej.

 

Należy zatem rozumieć, że czytanie owych "wrogich mediów" nie jest ani codziennym poddawaniem tresurze, ani dezinformacją . I tych „tyle lat niezliczonych kłamstw i manipulacji” można spokojnie nadal łykać jak gęś tuczona na pasztet strasburski (sic!)?                                              

 

Przyznacie Państwo, że sprzeczność sama w sobie – jest dość niezrozumiała. Zwłaszcza, że nikt przy zdrowych zmysłach nie założy, że owym "wrogim mediom" cokolwiek ubędzie, lub w najmniejszym nawet stopniu odczują ubytek wpływów, jeśli owych kilku, kilkunastu (?) niesubordynowanych zwolenników dobrowolnego przymusu codziennej tresury i dezinformacji, spośród kilkudziesięcioosobowej grupy apelantów, którzy dotąd owe media kupowali i oglądali – teraz tego procederu zaniecha, wszakże nie pozbawiając się możliwości czytania, ergo - dalszego słodkiego poddawania się codziennej tresurze i dezinformacji.

 

Po cóż zatem owa akcja tyleż głupia, co bez znaczenia?

Ano, jak mówiłam – trzeba było coś „na szybko wymyślić”, żeby skonsolidować grupę wobec zagrożenia Dornem i jego apelem do środowiska PiSowców. Wymyślono i nieopatrznie opublikowano.

 

Refleksje przyszły potem i zaczęło się kombinowanie jak tu wyjść z tego szpasu, który samemu się sprokurowało.

NIE CZYTAJ – w pierwotnych wersjach apelu, owszem stało jak byk! I wtedy apel miał sens.

 

Ale po uwagach, że przecież w tej sytuacji, nasza „grupa blogerów” sama sobie robi kuku, sama sobie strzela w kolano, zamykając sobie możliwość pisania, polemizowania i odnoszenia się do wrogich treści z wrogich mediów, a przede wszystkim zniknie nam z Salonu 24 blog podpisany Maryla, który w całości składa się z nagłówków wiadomości pochodzących z wrogich mediów, wklejanych w ogromnej ilości,  wprost, bez żadnej analizy, bez komentarza  - apel przybrał ostateczną wersję, której wręcz idiotyczna sprzeczność pojawiła się z równoczesnym zniknięcie zawołania: NIE CZYTAJ!

 

No bo jak tu żyć bez wroga?

Jak oprzeć się na mediach, w których nie ma „codziennej tresury i dezinformacji” – a których przecież nie brakuje? Jak je propagować bez możliwości zastosowania wrogiego  kontekstu?

Jak być ZA?

Tego naszych apelantów przecież nikt nie nauczył.

Ich nauczono jedynie być PRZECIW.

A do tego niezbędna jest owa „codzienna tresura i dezinformacja”

 

Więc CZYTAĆ, CZYTAĆ I JESZCZE RAZ CZYTAĆ  - owe „antypolskie molochy typu TVN, niemiecki „Dziennik” czy wybijającą się w kłamstwie i manipulacji „Gazetę Wyborczą”

 

Oto do czego w istocie nawołuje apel „grupy blogerów piszących w Salonie 24”.

   

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka