Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
73
BLOG

Zabawa w salonowca

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 32

Nie bardzo rozumiem o co chodzi Janowi Rokicie.
Pisze teksty, które nazywa blogowaniem – nie biorąc udziału w dyskusji, którą stara się sprowokować. To błąd. Więcej – to błąd polityczny – wszak mimo, że Jan Rokita wycofał się z polityki – to politykiem nie przestał być. Udział w przedsięwzięciu zwanym Polska XXI – nie jest zabawą w salonowca – jest udziałem w życiu politycznym Polski. Więcej – jest podjęciem inicjatywy politycznej, z konkretnym celem politycznym i użyciem konkretnych środków politycznych służących realizacji tego celu. Co prawda, inicjatywa owa jest niszowa i marginalna – jednak niewątpliwie polityczna.

Znam Jana Rokitę dość długo. Jego poglądy polityczne zawsze robiły wrażenie monolitu – starannie przemyślane, poukładane, logicznie wynikające jedne z drugich sekwencje szczegółowe. Wsparte erudycją, błyskotliwą inteligencją i uczciwością. Prezentowane precyzyjnym językiem – Rokita zna rolę i wartość słowa. Nie przeszkadzało w ich spójności pewne dostrzegalne dystansowanie się od otaczającej rzeczywistości i brak odzwierciedlenia w nich problemów społecznych, codziennych – słowem wiedzy o zwyczajnym życiu Polaków, a raczej tego co się nazywa znajomością ludzi.. Rokita prezentował politykę jako katalog filozoficznych założeń, jako teorię, w której znajomość ludzi, znajomość człowieka z jego wadami, zaletami, ambicjami – nie jest warunkiem dobrego funkcjonowania państwa. Może dlatego nigdy nie budował własnego zaplecza politycznego – a raczej , podobnie jak dziś zdawał się mówić: Oto ja i moje widzenie polityki, Moje widzenie Polski i świata. Jeśli wam się podoba – chodźcie za mną. ZA mną, nie ZE mną. I sporo ZA nim szło. Za politykiem, który wzbudzał emocje – chociaż sam zdawał się tych emocji nie ujawniać – zastępując je intelektualną igraszką.

A kiedy przyszło do sprawdzianu, do wcielenia w życie owej teorii – Rokita sprawdził się znakomicie. Jego udział w „komisji rywinowskiej” był dokonaniem rzeczy niezwykłej – obaleniem postkomuny, obnażeniem jej mechanizmów działania i wystawieniem na społeczny odstrzał.

I wtedy coś pękło. Pojawiły się pierwsze rysy na monolicie. Pierwsze zdania niepasujące do reszty, pierwsze słowa brzmiące zgrzytliwie, pierwsze ujawniane emocje, jakieś odskocznie i dygresje. Coraz bardziej polityk-Rokita stawał się teoretykiem konserwatyzmu, coraz bardziej szukał sprzymierzeńców i wzorców w przeszłości – odrywając się od własnego tu i teraz. To wtedy pojawiły się opinie o jego intelektualizowaniu, o braku realizmu politycznego, o pięknoduchostwie.

Jego deklarację o odejściu z polityki przyjęłam jako wyraz prymatu spraw prywatnych, osobistych – nad politycznymi. Chociaż uważałam i nadal uważam ją za błąd.

Dziś Jan Rokita pisze o Polsce, jako wyjałowionym ugorze, na którym nie widać pracy konserwatystów. Prezentuje nam katalog pięknych a zarazem pobożnych życzeń bez związku z rzeczywistością – jako co ? Jako plan polityczny? Jako nakaz moralny? Jako rozważania intelektualne?

Nie chce mi się wierzyć, ze Rokita nie zauważył, że wybory 2005 roku przyniosły Polsce ogromna zmianę polityczną, sadowiąc na szczytach władzy dwie partie konserwatywne. Niekoniecznie prawicowe, ale bez wątpienia konserwatywne. Odwołujące się zarówno w kwestiach światopoglądowych jak i praktycznych programach – do idei konserwatywnych.
Zmarginalizowana lewica, a raczej ugrupowania postkomunistyczne, do czego tak znacząco przyłożył rękę Rokita – stanęła w obliczu konieczności pozbycia się wielu swoich czołowych polityków i zmiany wizerunku, by w ogóle , choćby w szczątkowej formie przetrwać.

Wybory 2007 roku zamieniły role obu partii konserwatywnych – i wszystko wskazuje na to, że ten stan w Polsce utrzyma się długo. Partią rządzącą jest partia, do której Jan Rokita wciąż należy, do której sukcesu i popularności w ogromnej mierze sam się przyczynił i której deklaracja ideowa jest deklaracją konserwatywną.

Czemu Rokita pisze o prawicy niebotycznie rozleniwionej, której nic się robić nie chce?
I którą z partii: PiS czy PO ma myśli – mówiąc o prawicy? Czyją kalkę o lenistwie władzy powiela Rokita. I czemu w ogóle powiela stereotypy rodem z bratobójczej walki propagandowej?

Czemu słowa Jana Rokity brzmią mi dzisiaj fałszywie?
Czemu Jan Rokita przyjmuje rolę recenzenta politycznego, skoro może każdej chwili czynnie politykę tworzyć – w tym także wcielając w życie swój katalog konserwatysty, zwłaszcza, że powinien być dumny z faktu, że wiele jego osobistych postulatów jest dziś w programie działań jego partii.
Czemu czyni to w niespójnym i zgrzytliwym ideologicznie towarzystwie outsiderów PiSowskich i niezdeklarowanych politycznych graczy, którzy wciąż nie podjęli decyzji na którą stronę barykady zeskoczyć i póki co siedzą na niej okrakiem?
Czemu polityk pierwszoplanowy, jeden z najwybitniejszych polskich polityków w jakimś niszowym portaliku zaczyna uprawiać niezrozumiałą i niepasującą do jego wizerunku grę? I na dodatek robi to niezbyt dobrze?

On? – Rokita! – nazwisko: znak, hasło, instytucja?

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka