Przedziwny, tajemniczy, niemal mistyczny jest ten ciąg wydarzeń w Polsce i około Polski, jaki stał się naszym udziałem.
Układa się nam niemal w grecką tragedię albo i w jakąś niemal biblijną przypowieść pod tytułem: Bóg nie chce Kaczyńskich.
Bo to i ta katastrofa pod Smoleńskiem, w której wina za skład delegacji na pokładzie samolotu, jak i za decyzję o lądowaniu, wprawdzie nie w sposób ostateczny i jasny oceniona przez komisje śledcze – ale w szeptanej na ulicach wieści gminnej przypisywana jest braciom Kaczyńskim. Raz jednemu. Raz drugiemu z nich.
A potem daleko od Polski wybucha wulkan i ta chmura pyłu, jakby celowo na niebie nad Polską umieszczona wyrokiem nam niepojętym, tak, by uniemożliwić pompę pochówku na Wawelu, zresztą prawem kaduka, czy raczej prawem woli ludzi, którzy jakoś nie chcieli się do decyzji owej przyznać. Nie przyjechali więc możni tego świata, mimo że ich obecność miała służyć niezasłużonemu splendorowi na pogrzebie, niczym na owym niedoszłym balu, jak powiedział wówczas Michał Kamiński: „pięćdziesiąt koronowanych głów, prezydentów, szefów państw, a wśród nich brylujący Lech Kaczyński”. No i nie brylował, mimo że Kraków wyległ na ulice a i przyjezdnych zwolenników zmarłego prezydenta ponad stutysięczna ciżba do grodu zjechała. Jakiś taki smętny był ten pogrzeb, taki pusty i bez wyrazu.
A potem jeszcze taki akcent polski w wypadku samolotowym ulubionego w środowisku Kaczyńskich europosła – krzykacza Nigela Farage'a. Rozbił się europoseł wspierając kampanię swojego ugrupowania na polskim samolocie „wilga”.
No i ta powódź – ta fala kulminacyjna pod Wawelem akurat 18 maja, akurat w miesiąc po pochówku.
Jakby ktoś mówił Kaczyńskim:NIE!
Jakby to jakaś kara miała być.
Ale jeśli odejść od mistycyzmu, który jak i cały romantyzm drzemie w nas wychowanych tradycyjnie, po polsku, po katolicku i odzywa się nieproszony; jeśli przyjąć zupełnie realny, trzeźwy punkt widzenia – to i tu znajdziemy dość powodów, by zastanowić się dlaczego to już nie siły niepojęte, nie być może zbiegi okoliczności, które układają nam się w łańcuchy interpretacji, ale całkiem konkretne decyzje ludzkie mówią Kaczyńskim, a konkretnie Jarosławowi Kaczyńskiemu: NIE!
Weźmy fakt medialnej szopki ze „zmianą” Kaczyńskiego. Gdyby chcieć się nad tym zastanawiać, konkluzją także byłoby owo NIE!
Bo czyż nie jest komiczne, gdy przecież niemłody człowiek odgrywa szopkę, że teraz to on już będzie grzeczny, układny i przykładny. Że teraz już porzucił tę słynną IV RP z jej brutalnością, agresją, grozą państwa opresyjnego. No jest komiczne. Ale też jest i nieco schizofreniczne, gdy ludzie, którzy popierali Kaczyńskiego przecież za to jakim był, uważając, że właśnie taki człowiek z takim bagażem czynów i słów będzie najlepszym ich prezydentem – teraz nagle mają popierać go za to, że takim właśnie nie będzie. Że wszystko to, co w nich troskliwie szczepił przez kilka minionych lat – mają teraz z siebie wydrzeć, wykorzenić i pójść za nim, chociaż nie wiedzą, jaki on teraz jest, w co wierzy i ku czemu podąża.
Pewnie i oni, tak, jak i ja i zapewne większość Polaków w gruncie rzeczy wiedzą swoje, że to tylko pusty zabieg pijarowski, bo ludzie, zwłaszcza w tym wieku, nie zmieniają się. A jeśli by się zmieniali – to znaczy, że nie można ufać ani w ich stałość ani w ich odpowiedzialność.
Jednakże owo NIE rozbrzmiewa najgłośniej, gdy przyjrzymy się liście poparcia Bronisława Komorowskiego. I bardzo mocno, bardzo dobitnie wskazuje dlaczego ani IV RP ani „polityka historyczna” ani orędzia „do przyjaciół Moskali” wygłaszane na tle udającego pielesze domowe, z pianinem sugerującym dobre wychowanie chłopców, wnętrza kawiarni w Muzeum Powstania Warszawskiego – przestały działać. Dlaczego to Muzeum i przeszłość odwróciły się od Kaczyńskiego.
Jego ojciec Rajmund Kaczyński walczył w Powstaniu Warszawskim w pułku Baszta. Potem po wojnie miał bardzo niechlubny okres współpracy z władzami stalinowskimi. Bracia Kaczyńscy, jeśli już w ogóle musieli mówić o ojcu, opowiadali o AKowskiej przeszłości, skrzętnie pomijając czas powojenny.
I nic dziwnego. Wyjaśnienie znajdujemy w nazwiskach popierających przeciwnika Kaczyńskiego, Bronisława Komorowskiego. Ludzi związanych z Armią Krajową i w szczególności z Powstaniem Warszawskim.
Karolina Kaczorowska – wdowa po prezydencie Ryszardzie Kaczorowskim, działaczka polonijna
Władysław Bartoszewski - kawaler Orderu Orła Białego, żołnierz AK uczestnik Powstania Warszawskiego
Zdzisław Rachtan - prezes Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”
Stefan Starba-Bałuk – fotografik, fotoreporter wojenny, cichociemny, generał
Julian Starostecki – uczestnik bitwy o Monte Casino, generał
Maria „Kama” Stypułkowska-Chojecka - uczestniczka Akcji Kutschera
Zbigniew Ścibor-Rylski - uczestnik Powstania Warszawskiego, generał
Ale najbardziej charakterystycznym nazwiskiem na tej liście pełnej przecież nazwisk najwybitniejszych Polaków, jest nazwisko człowieka, który mówi Kaczyńskiemu swoje NIE:
Wojciech Militz – prezes Środowiska Pułku AK Baszta, uczestnik Powstania Warszawskiego
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka