Pękam ze śmiechu. Wyobrażam sobie minę zwolenników Kaczyńskiego, gdy słyszą przedstawicieli swojego ugrupowania, twierdzących z wielkim namaszczeniem, że dzisiaj jest tylko dwóch mężów stanu w Polsce – Donald Tusk i....Jarosław Kaczyński.
Pomińmy przypowiastkę o tym co się do okrętu cieszącego się ogromnym zaufaniem spolecznym przyczepiło i wrzeszczy: „płyniemy”, chociaż właściwie, można by przy jej pomocy skwitować całą sprawę.
Temat jest jednak, mimo swojego komizmu, całkiem poważny.
Oto PiS wymyślił sobie z braku innych możliwości , że może na plecach Platformy wjechać do Pałacu Prezydenckiego, jak wjechał w 2005 roku. Bo do tego, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego była fatalnym przypadkiem i zbiegiem okoliczności, w którym PO odegrała rolę dźwigni dla swojego konkurenta , poprzez owe pamiętne: „nasi przyjaciele z PiS” - dziś już powszechnie wiadomo.
Zatem PiS powraca do retoryki POPiS i hasła: wasz premier, nasz prezydent.
Liczy oczywiście na to, że Polakom wciąż się marzy koalicja dwóch największych partii – tak, jakby nie było tych minionych lat i wydarzeń, które dobitnie dowiodły, że w sprawach poważnych i dla Polaków ważnych – jedyną siłą , na którą mogą liczyć jest obecny rząd , Platforma Obywatelska, Donald Tusk osobiście i pełniący funkcję PO prezydenta RP Marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski.
Komorowskiego, oczywiście, asy intelektu pisowskiego w rodzaju Poncyliusza, Hofmana czy Migalskiego starają się poniżyć i pomniejszyć jego rolę – robiąc z niego w swoich pokrętnych i rozpaczliwych zabiegach osobę niesamodzielną i cień Tuska – zapominając niejako przy okazji, że obecność marszałka u boku premiera jest szczególnie w sytuacjach kryzysowych rzeczą całkowicie oczywistą, naturalną a nawet wymaganą. Wymaganą, o czym świadczy niespotykanie wysoki, najwyższy w historii sondaży wynik zaufania społecznego do Bronisława Komorowskiego. I w którym to sondażu jego konkurent, Jarosław Kaczyński, plasuje się na szarym końcu.
To tak, jakbym oglądała grę wirtuoza na pile.
Instrument z gatunku kuriozalnych, bardziej używany w cyrku niż w filharmonii. Instrument do wywoływania prymitywnych emocji i tandetnego podziwu.
Zależy od grajka.
Nasz grajek często fałszuje a czasem okropnie zgrzyta.
Granie na klęskach, kryzysie, grypie świńskiej, powodzi, katastrofie w Smoleńsku, własnej bratanicy, (nawet przyjaciel Bandery Juszczenko zyskał grzechów odpuszczenie ucałowaniem rączki wnuczki Lecha Kaczyńskiego na jego pogrzebie), wreszcie chorą matką i tym „prezentem” jaki jej zaserwowano z okazji Dnia Matki ( jakby nie można było z tą wiadomością jeszcze kilka dni poczekać) – dowodzi, że nasz grajek, nasz maestro, jakby chcieli jego zwolennicy – gra na ludzkich emocjach. Gra bez skrupułów, nie zważając na fałsz, kłamstwo i oszustwo swojej gry.
Nie zważając nawet na widoczną pogardę dla swoich zwolenników, którym każe z dnia na dzień zmienić poglądy, punkt widzenia – jakby byli dla niego bandą nierozumnych ciemniaków, którym każdy kit może sprzedać i ewentualnie zjeść rosół w ich towarzystwie, zajeżdżając do chałupy srebrnym BMW w licznej obstawie.
Grajek jest pusty. Wypalony. Nie ma nic do powiedzenia poza garścią banałów i frazesów z rodzaju, że lepiej jest być pięknym, zdrowym i bogatym. I że on te 3 miliony mieszkań wciąż może...On, TERAZ odmieniony, (który to już raz?), on TERAZ INNY, ale tak samo, a może jeszcze bardziej milcząc, wrzeszczący: CHCĘ MIEĆ WŁADZĘ!
Ale to jego granie nie budzi zachwytu. Nie podoba się słuchaczom. Nie wzrusza już sztuczna żałoba ani synowska tkliwość – widzą faceta, który stanął do walki i walczy nie fair. I widzą Tuska z Komorowskim rozwiązujących problemy. I dowiadują się powoli prawdy o tym przez kogo zginęło tylu ludzi pod Smoleńskiem.
Więc znów zwrot i nowy pomysł pisowskich spin doktorków.
Zabawnie i całkiem przyjemnie jest widzieć, jak lider jednej partii i jego sztab wyborczy i jego funkcjonariusze i zwolennicy największym atutem swojej kampanii wyborczej robią...szefa partii konkurencyjnej, najbardziej znienawidzonego przez nich Donalda Tuska.
Podpowiedziałabym tylko Platformie, by dobrze przyglądała się w komisjach wyborczych ludziom PiS, by uważnie patrzyła im na ręce, zwłaszcza gdy będą liczyć głosy. Bo nawet jeśli Jarosław Kaczyński udaje, że się zmienia – to jego wyznawcy dobrze wiedzą, że tylko udaje i w oczekiwaniu na powrót do starego, dobrze wszystkim znanego, prawdziwego wizerunku, zrobią wiele by tę chwilę przyspieszyć. Na handel z Lepperem tym razem nie mogą liczyć.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka