Mafijny złodziej kradł, kradł, aż wpadł.
I wtedy mafioso, który czerpał korzyści ze złodzieja, upewniał go w poczuciu bezkarności i zachęcał do bezprawia, mówi: nie chcę go znać, pozbądźcie się go.
Ale może też być tak, że stary mafioso, bojąc się młodego wilka, czekał cierpliwie na moment, w którym upewniony w swojej bucie i poczuciu siły mlody przeholuje. Są sytuacje, w których stworzenie sobie kozła ofiarnego jest korzystne a nawet konieczne. Chociażby tylko dlatego, ze daje okazje do usprawiedliwienia własnych błędów.
A może mafioso taką sytuację sam sprowokował?
Bo KTO doniósł mediom?
:-)