Dziwne. Zapowiadany podatek bankowy spędza sen z powiek ... przyszłym kredytobiorcom. A pomysł nowej formy opodatkowania "marketów" zdaje się wywoływać niepokój ... wśród klientów. A właściciele jednych i drugich? Podobno bardzo się martwią koniecznością przerzucenia kosztów podatków na ... klientów. Hmmm!
Likwidacje drobnego handlu i bankową monotonię rynków w wielu miasteczkach tłumaczono zawsze zasadami wolnego rynku. Przykro nam, przyszli silniejsi, zaoferowali lepsze ceny, większy wybór towarów, i co tam jeszcze ... . Chcesz walczyć? Tnij koszty, obniż marżę. Może sie uda. A jak nie, zmień branżę. Niektórych dziwiło tylko, że ci wielcy, robiący tak gigantyczne obroty i tak świetnie prosperujący, płacili tak skromne (jeśli w ogóle) podatki. Przecież "wolny rynek" chyba nie dopuszcza sytuacji, w której firmy nie płacące podatków (czytaj: nie przynoszące dochodów), mogą przez długi okres czasu świetnie prosperować? U nas inaczej. Na tak nieobiecującym rynku (brak podatków = brak dochodów) firmy bezmyślnie inwestują. Niezwykłe.
Być może nowe podatki po prostu "urynkowią" sytuację. Aż dziw, że nie słychać o bankach, które już oferują lepsze warunki, by przyciągnąć klientelę, która ucieknie od zwolenników polityki "przerzucania kosztów". Życie podobno nie lubi próżni - będzie drożej w markecie, chętniej zaglądnie się do mniejszego sklepu osiedlowego. Podobno tak to działa?
Nie dopuszczam myśli, że ten wolny rynek to taka PO-lska wersja demokracji - ma działać tylko w jedną stronę.
Inne tematy w dziale Polityka