pokolenie89.pl pokolenie89.pl
53
BLOG

Lipcowe spotkanie Pokolenia 89. Część III: Cywilizacja.

pokolenie89.pl pokolenie89.pl Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Niniejszy tekst jest ostatnim z trzy - częściowego cyklu felietonów o spotkaniu Pokolenia `89 w Lublinie, w dniach 3 - 5 lipca tego roku. W trakcie zjazdu uczestnicy wysłuchali wystąpień redaktora Bernarda Margueritte, senatora Romana Wierzbickiego oraz prof. Krzysztofa Rybińskiego. Wykład ostatniego z prelegentów był bardzo interesujący i wypada z dziewięć akapitów na ten temat powiedzieć.
 
Prof. Rybiński nakreślił wizję rozwoju albo upadku naszego kraju. Udowadniał, iż jeśli nie uda się nam dokonać skoku cywilizacyjnego, to w zmieniającym się świecie spadniemy na dno. Jeśli nie zreformujemy naszego państwa, to czeka nas klęska demograficzna, powodzie, susza w Wielkopolsce, głupi naród i nieudolna biurokracja. Świat natomiast wyszedł z ery bG (before Google) i zdąża w kierunku chińszczyzny. Nic nie jest pewne, nic nie wiadomo, wszystko się zmienia, do wszystkiego trzeba się szybko dostosować. Oj niedobrze.
 
W trakcie prezentacji i dyskusji sporo miejsca poświęcono prawu, administracji i biurokracji. Czymże jest nasze prawo? Ano wywodzi się rodem z ery oświeconego absolutyzmu i policystyki (co to jest policystyka, to napisałem w Wikipedii). Na owe osiemnastowieczne prawo, skorygowane totalitarną epoką PRL, nałożono system neoliberalny. Czy to działa? nie działa.
 
Przykładowo: do czego w Polsce służy prawo budowlane? do tego, żeby ludzie NIE BUDOWALI domów. Dlaczego? bo tak jest w biurokracji, władzy i korporacjom wygodniej. Władza zawsze się wyżywi i pobuduje. To bogaci mają pieniądze na architektów, geodetów, pozwolenia budowlane, opłaty. Bogaty opłaca firmę, która za niego wszystko załatwi. A ja - zwykły obywatel - w rzeczywistości, powtarzam: w rzeczywistości (bo teoria prawa administracyjnego powie co innego) nie mogę działki rolnej, którą dostałem od rodziny, ogrodzić płotem. Mogę sobie rozłożyć koc, siąść i wypić piwo. Tylko, że w ten sposób domu rodzinie nie pobuduję.
 
W dodatku, w toku dostosowywania naszego prawa do unijnego zaczęliśmy uprawiać magię nazewnictwa. Uważamy, że jak ładnie nazwiemy jakąś ustawę, to straci ona swoje negatywne cechy. I tak oto urodziła się nam ustawa o swobodzie działalności gospodarczej. Mamy też ustawę o promocji zatrudnienia zamiast ustawy o zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu. Gdzie w tym chaosie jest miejsce na racjonalnego ustawodawcę? nigdzie. Polski ustawodawca to USTAWODAWCA ABSURDALNY. Ogłaszam więc koniec racjonalnego ustawodawcy! Możemy sobie wędrować w poszukiwaniu utraconego ustawodawcy tylko żebyśmy nie nabawili się jakiejś choroby - choćby schizofrenii bezobjawowej.
 
W wykładzie Prof. Rybińskiego mógł nie podobać się "dogmat PKB". Magiczny PKB jest wskaźnikiem powszechnie stosowanym przez ekonomistów. Jednak dowodzono już, że mierzenie dobrobytu społecznego w ilościowych kategoriach ekonomicznych może być nonsensem. Warto więc czasem spojrzeć krytycznie na wszechobecne słupki PKB.
 
Bardzo podobały się natomiast odniesienia behawioralne. Tak, w prezentacji Prof. Rybińskiego behawioryzm rządził. Bodźce sprawią, iż urzędnik będzie pracował wydajniej a sędzia zmądrzeje. Czy to słuszne, czy nie, to mnie jako obywatela mało obchodzi. Dla mnie ważna jest skuteczność mojego demokratycznego państwa. Jeśli demokratyczne państwo jest nieskuteczne w załatwianiu dla mnie moich administracyjnych spraw, to jest... mi niepotrzebne. To w demokratycznym państwie (wiem powtarzam to do znudzenia) będę zmuszony przez (znowu!) moje demokratyczne państwo do opłacenia kogo trzeba za ile trzeba, żeby w końcu płot postawić. Tylko, czy o to prawodawcy chodziło?
 
Prof. Rybiński skłonił mnie do krótkiej refleksji nad stanem polskiej nauki. Niestety niekiedy nasze szkolnictwo wyższe tkwi w średniowieczu. Prosty przykład: do dorobku naukowego nie zostanie policzony artykuł podany w internecie, choćby był oparty na "x" źródłach, czytany przez studentów, cytowany przez naukowców i wykorzystywany w badaniach innych osób. Natomiast do naukowego cv mogę wpisać artykuł opublikowany w czasopiśmie o nakładzie... 300 egzemplarzy, którego nikt nie przeczyta i to nie dlatego że nie będzie mu się chciało. Oczywiście - czasopismo dzięki bibliotekarzom ląduje w katalogu Biblioteki Narodowej (http://mak.bn.org.pl) i to nie z dobrej woli wydawcy i redakcji, lecz... z powodu przymusu, jaki jest na wydawców i redakcje nałożony. Jednak czytelnik, który będzie chciał przeczytać mój artykuł, niestety go nie przeczyta, ponieważ przy tak niskim nakładzie nigdzie nie znajdzie. Ponadto czasopisma naukowe są punktowane wg jakiegoś dziwnego systemu, którego nikt nie rozumie, a wszystkim nasuwa on podejrzenia lobbingowe jednych ośrodków akademickich przeciwko innym. Habilitacja jest nadawana lub nie według często niejasnych kryteriów a doktoraty faktycznie utajniane (czyżby ich autorzy bali się plagiatów?).
 
W przeciwieństwie do Prof. Rybińskiego i jego słuchaczy nie jestem optymistą. Nie wierzę w możliwość "wielkiego skoku" Polski i Polaków. Obawiam się... zresztą nieważne. KONIEC
 

                                                                                  Karol Dąbrowski

Publicyści są członkami Ruchu Młodego Pokolenia - POKOLENIE'89

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości