pokolenie89.pl pokolenie89.pl
56
BLOG

O "ustnych" egzaminach adwokackich.

pokolenie89.pl pokolenie89.pl Polityka Obserwuj notkę 2

 

Kilka dni temu (poniedziałek 6 kwietnia) w radio podano wieść, jakoby Rada Adwokacka zaskarżyć chciała do Najjaśniejszego Trybunału, który - jak to opisał w swej genialnej powieści Anatol France - "jest młotem zawieszonym nad sądami i wyrokami wszystkich innych jurysdykcji", postanowienia ustawy znoszącej egzamin ustny przy naborze na aplikację adwokacką; powołując się przy tym ponoć na konstytucyjną zasadę demokratycznego państwa prawnego. Na ile to prawda nie wiem, ale że o plotkach pisać można, nawet naukowo (Por. D. Jarosz, M. Pasztor, "W krzywym zwierciadle. Polityka władz komunistycznych w Polsce w świetle plotek i pogłosek z lat 1949 - 1956", Warszawa 1995), więc ośmielam się głos w tej sprawie zabrać.
 
Przy obiedzie albowiem (wcześniej jakoś czasu nie miałem), jedząc wędzoną makrelę (im większe tym lepsze, bo mniej słone, mniej suche i mięso smaczniejsze) zastanowiłem się bliżej nad tak postawionym problemem i naszły mnie nieodparte wątpliwości niczym ości. W przeciwieństwie jednak do rybich chrząstek nie dały się tak łatwo odrzucić. Argumentacja przedstawiciela adwokatury była mniej - więcej następująca: egzamin ustny jest konieczny do dobrego przygotowania adwokata do swego zawodu, żeby ten potrafił dobrze bronić swojego klienta przed sądem, umiał się wysławiać, a nie mówić "eee" i "yyy". Zatem egzamin ustny jest niezbędny dla dobra społeczeństwa i winien być w interesie publicznym zachowany; bo co to za adwokat, który tylko kratki w testach wypełniać potrafi.
 
Urodziło się więc w mojej głowie takie oto pytanie: Jaki interes ma Rada Adwokacka w utrzymywaniu egzaminu ustnego, ba! (pójdźmy o kolejny most dalej) i egzaminów w ogóle. Po co Radzie Adwokackiej egzamin ustny? Ja osobiście jestem zwolennikiem egzaminów ustnych, ale jakoś mi się ta obecna ich forma nie podoba. Zatem, dlaczego ten egzamin ustny? Wróćmy do w/w argumentacji: dla dobra klienta. No dobrze. Nikt nie neguje faktu, że adwokat musi mieć gadane, ale czyj to problem? Czyj to problem, jeśli adwokat nie będzie umiał gadać przed sądem? puszczać oczek do pani sędziny i mrozić wzrokiem prokuratora... Czy jest to problem Rady Adwokackiej? No nie. No to czyj u licha? przecież nie Yeti, bo ono adwokata nie potrzebuje, a Greenpeace więcej mu szkód zrobi niż pożytku. Ano TO JEST PROBLEM dwóch osób: tegoż adwokata i jegoż klienta. No dobra, ale nadal nic nam z tego nie wynika.
 
Należy więc postawić pytanie drugie: kto ma decydować o tym, czy adwokat gadane ma, czy nie ma? Rada Adwokacka? No nie. No to kto? Ano ten biedny, nieszczęsny klient. On! Pan i władca albo gorzej ofiara procesu. Co więcej, to, czy adwokat umie, czy nie umie się wysławiać, to jest jego własny problem. To nawet nie jest problem jego klientów, bo oni bardzo szybko się o tym dowiedzą i nasz adwokacina zamiast limuzyną do kancelarii akta oglądać, to jabłka furmanką rwać pojedzie. To nie Rada Adwokacka ma pilnować, czy on umie mówić, czy nie umie. To ON ma się NAUCZYĆ mówić.
 
Dotykamy wtedy problemu ostatniego: gdzie? na aplikacji. W jakiż sposób on się tam ma dostać? po zdaniu egzaminu. Jakiego? No i tu dochodzimy do sedna sprawy, mianowicie DEMOKRATYCZNEGO PAŃSTWA PRAWNEGO. Kochani moi, czcigodni obywatele Rzeczpospolitej. W demokratycznym państwie prawnym, to nie samorządy korporacyjne mają decydować o tym, kto zawód wolny i w ogóle jakikolwiek zawód wykonywać może (choćby rzemieślnika). W demokratycznym państwie prawnym KAŻDY, kto spełnia prawem przewidziane warunki winien mieć PRAWO do zawodu wykonywania. Bezwzględnie. Dlatego właśnie egzaminy korporacyjne są niedopuszczalne.
 
Każdy student prawa, po zdaniu państwowego egzaminu powinien zostać dopuszczony do aplikacji. Szczerze przyznam moim przeciwnikom: na pytanie, jak pogodzić praktykę pod okiem patrona i państwowe egzaminy odpowiedzi nie mam; ale liczę, że oni - jako mądrzejsi - rozwiązanie zgodne z naszym demokratycznym ustrojem znajdą. Powstanie larum: ale przecież studenci są nieprzygotowani! To ja zadam kardynalne pytanie: to po kiego czorta te 5 lat studiują!? Dopuścić od razu tych co bystrzejszych studentów do praktyki, do spraw najprostszych tak, żeby i studia, i praktyka szły ze sobą w parze. A nie utrzymywać fikcję bzdurnych praktyk studenckich. Studenci prawa nie są idiotami! Jeśli się zaś, jakiś głupszy znajdzie, to odsiew robić. Niech student zalicza z każdym rokiem studiów rok wybranej aplikacji, czyli specjalizacji. Niech już na studiach będzie specjalizacja adwokacka, radcowska, notarialna, sędziowska, prokuratorska, referendarska, komornicza, urzędnicza i Bóg wie jaka jeszcze (może i dla syndyków by się przydała?). Zaprowadzić zarazem egzaminy językowe, bo te lektoraty, które są obecnie, to wołają o pomstę do nieba. Znieść od razu te bezsensowne prace magisterskie i wprowadzić rzetelne egzaminy specjalizacyjne. Po co komu tak wydłużony tok nauki tego strasznie uczonego prawa? Niestety, odpowiedź nasuwa się sama.
 
Daje sobie palec u ręki uciąć, że gdyby wprowadzono państwowe egzaminy specjalizacyjne EXTRA PŁATNE dla członków komisji i na początku - żeby taka rewolucja się przyjęła - niechże sobie w tych komisjach siedzą: profesor, przedstawiciel danego samorządu i trzech reprezentantów Ministra Sprawiedliwości, a wśród nich przewodniczący, to natychmiast, dla samych pieniędzy, by się wszyscy na to rozwiązanie zgodzili. Tu nie ma co brnąć w hipokryzję, tu chodzi o kasę, o prawdziwą, żywą gotówkę. Jak długo jeszcze będziemy utrzymywać w XXI wieku taki archaiczny nonsens, jakim są prace dyplomowe i magisterskie, których nawet promotorzy nie czytają!? Jak długo?!
 
No ale zaraz będzie kolejny problem: studentów jest tak dużo. Jest tak dużo, bo nasze uczelnie z uniwersytetów przemieniły się w kombinaty, a niektóre wręcz w kołchozy. Postawić na jakość a nie na ilość i problemu nie będzie. Krok naprzód jest już zrobiony, znaczy się matura i ograniczenie egzaminów uczelnianych. Dlaczego to posunięcie słuszne, wszyscy wiemy. Trzeba sobie powiedzieć prawdę: 350 studentów dziennych na roku to sytuacja chora. Wiemy też, że wynika to z potrzeby szukania pieniędzy przez uczelnie. Uczelnia polska zatem to fabryka, której podstawowym zadaniem jest zarobek. I jak tu się dziwić się, że przyszli adwokaci mówić nie potrafią?

                                                                                         

                                                                                         Karol Dąbrowski

Publicyści są członkami Ruchu Młodego Pokolenia - POKOLENIE'89

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka