À la recherche du temps perdu
Tak ten tekst zaczyna ewoluować, prawie bez mojej ingerencji. I chyba w tę stronę pójdę, bo takie bieganie w kółko po płaszczyźnie i w bąblu czasu, z utrzymywaniem datowania epizodów jest rozpraszające.
Moje conscience morale domaga się poza tym o rodzaj psychoanalizy, a nie pamiętnika, zastanowienia się wreszcie nad sensem własnego życia, a nie nad jego kolejnymi aktami. Bo albo to było i jest życie, albo rodzaj bezmyślnej wegetacji.
À la recherche du temps perdu
To smak magdalenki zamoczonej w herbacie.
Nie, oczywiście że nie, to zapomniane polskie smaki (jeśli już), wiele smaków i zapachy.
Inne chmury nad głową.
Na pewno chmury przegnał wiatr,
a smaki i zapachy zostały zastąpione przez nowe, nie moje.
Wspominam zatem zdarzenia, które są okulawione, jak zdjęcia bez opisu.
To samo dotyczy francuskich wspomnień, gdzie utknąłem o 12.30 w „Tasco”.
Żywe jest tylko opisywanie teraźniejszości, choć już w momencie, gdy to piszę staje się ona przeszłością. Tak jak teraz, gdy do domu wchodzi Natalie, zdejmuje płaszczi wykonuje masę czynności żeby być wreszcie w domu. Czy to jest ważne, czy powinienem to zapamiętać?
Oczywiście, że opisywanie powitalnego uścisku i pocałunku jest już opisem przeszłości bardziej przesuniętym w czasie, bo nie znam nikogo, kto by w czasie realnym opisywał takie doznania, nawet w celach badawczych :)
Teraz mam okazję pisać, bo trwa dalsze „udamawianie codzienne” Natalie, bierze prysznic, chociaż nie, bo mycie jej ciała jest warte zapamiętania. :)
Powstrzymałem się przed prowokacjami i w ogóle posiedziałem tylko na zamkniętym bidecie, patrząc na Natalie pod strumieniami wody, potem wyszedłem zanim poprosiłaby o ręcznik.
Nie jestem niewyżytym małolatem, atakującym swoją kobietę bez przerwy. Ostatecznie to kobiety są bardziej skomplikowane i jeśli nie są nimfomankami,to wysyłają sygnały wtedy, gdy tego chcą naprawdę.
Siedzimy teraz przy biurku, ona dokańcza toalety wsmarowując w siebie różne „biaffiny” i inne kremy, a ja piszę, coś tam mówimy, ale to tylko reminiscencjez dnia, który mija. Poza tym Iza nie musi już tłumaczyć tego co napisałem (pewnie odetchnęła z ulga, bo to mimo wszystko było dla niej krępujące zajęcie), sam to przedstawiam Natalie. Gdy chce (czasami) opowiadam jej o „moich” Celtach, Katedrze i templariuszach, o Wandei nie, bo jeszcze jest „w pisaniu”.
Dzień się nie skończył, bo dzwoni telefon i w rezultacie Natalie taszczy jakieś papierzyska, sadowi się po drugiej stronie biurka z tabletem i ją „wcina” praca.
La vie quotidienne i to po dwóch tygodniach, no!
To teraz zobaczymy jakiej kategorii Prawo Jazdy ma ten związek :)
Nie piszę tego z wyrachowania, ani z jakiejś chorej ciekawości. Ostatecznie jestem od niej starszy i powinienem mieć pojęcie o tym, jak konserwować nasze relacje na tym samym poziomie. Do tego doświadczony mężczyzna nie powinien potrzebować porad Starowicza, a jak potrzebuje, to jest dupkiem, któremu nie należy się kobieta.
Kiedyś byc moze to minie, bo może to nie jest wcale miłość tylko oczarowanie, albo wiąże nas tylko sex?
Teraz to już patrze się na nią intensywnie, jak pochyla głowę nad kartkami papieru, marszczy brwi.. i tak to bywa, ze wyczuła mój wzrok i patrzy się na mnie, jeżdżąc trochę nieprzytomnie wzrokiem od jednego mojego oka do drugiego.
Jesteś głodna? Co chcesz na kolację? Albo sam coś wymyślę. Idę do sklepu.
cdn..
Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości