Jest to monolog rezerwisty, który, po odbyciu sześcioletniej zawodowej służby ochotniczej, został zwolniony z minimalną rentą, nie mógł sobie znaleźć miejsca w życiu cywilnym i wstąpił ponownie do wojska — wbrew przepisom, pod fałszywym nazwiskiem.
(Przed wojną [1-szą] takie fakty były możliwe, a nawet dość częste. Nie było paszportów, żądano tylko podpisania oświadczenia. O wieku mógł świadczyć wygląd. Coś w rodzaju stosunków w Legii Cudzoziemskiej).
Kiplinga znamy głównie na podstawie jego większych dzieł prozą: Kima i Księgi Dżungli. Cały szereg cech jego wielkiej indywidualności, jego talentu, przejawia się [dla szerszej publiczności] w tych kilku dziełach: głęboka psychologia ludzi i zwierząt, umiłowanie przyrody, stosunek do ojczyzny, do odwagi i do realnego, konkretnego czynu, nie poprzedzonego i nie reklamowanego czczą gadaniną i patosem.
Ale mało kto ma sposobność poznać tego autora na innym, nie mniej płodnym odcinku jego działalności — w jego krótkich, a różnorodnych poematach. Wiersze te, niestety, napisane językiem pięknym, ale trudnym, przy niezwykłej treściwości i „koncentracji słowa", są właściwie niemożliwe do poetyckiego przetłumaczenia na język polski — w każdym razie, jak dotąd, pokuszono się o przetłumaczenie drobnej zaledwie ich części, i to — niezbyt udatnie.
A szkoda, gdyż właśnie w owych wierszach Kipling ześrodkował i doprowadził do najwyższego napięcia dwie idee, które były podstawami jego działalności literackiej: idea wielkości i siły Imperium oraz idea przyjaźni i serdecznych uczuć dla żołnierzy.
Wielkość Imperium ujęta jest w obszernym zbiorze, zatytułowanym „Na siedmiu morzach" Zawiera on kilka przepięknych fragmentów, jak na przykład: „Pieśń poległych" lub też „Hymn przed walką", i do wierszy tych pozwolimy sobie z czasem powrócić. W tej chwili chcielibyśmy omówić pokrótce stosunek Kiplinga do żołnierza.
Poeta nigdy w wojsku nie służył. Jednakże jako dziennikarz pracujący w Indiach, w okresie, gdy osady brytyjskie były bardzo małe i istniało ścisłe współżycie między garnizonem, a resztą cywilnych Anglików, z warunkami służby stykał się nader blisko, wiele słyszał, a przede wszystkim chciał zrozumieć i posiadał szczególną zdolność do zrozumienia, do wejścia w sytuację, do przejęcia się duchem wojska.
Stąd jego „Ballady koszarowe" — mały zbiorek wierszy - piosenek—zostały przez opinię angielską przyjęte jako najlepszy zbiór utworów poetyckich, jaki kiedykolwiek sile zbrojnej był poświęcony. A wielce typowy i charakterystyczny jest fakt, że w całym zbiorze autor składa dowody, iż nie tylko rozumie życie żołnierza, ale także jego myśli, jego mowę. Absolutny brak patosu, górnolotnych haseł — poświęcenia, bohaterstwa. Słowo „Ojczyzna" nie pojawia się w nim ani razu. Żołnierz walczy, opowiada, skarży się czy cierpi, ale słyszymy przy tym słowa prawdziwych żołnierzy, słowa proste, nieraz brutalne i grubiańskie nawet, ale naturalne, nie zaś histeryczne deklamacje rozmaitych „duchem" uniesionych młodzieńców, będących bohaterami tylko we własnej wyobraźni.
Jeżeli dodać do tego wielką rytmiczność, często świetnie dostosowaną do marszu, lub też do muzyki jakichś prostych, kompanijnych czy świetlicowych instrumentów, a wreszcie przewagę rymów męskich, otrzymujemy całość niezmiernie pociągającą i duże wrażenie czyniącą. Mieliśmy w Polsce poetę — zupełnie dziś zapoznanego, który w znacznej mierze wzorował się na Kiplingu, zwłaszcza jeśli chodzi o technikę krótkich utworów. Był to Słoński, autor paru ciekawych zbiorków wojennych z okresu legionowego.
Słoński też był predestynowanym na tłumacza Kiplinga, niestety — nie ma go już...[zm. w r. 1926]
Niezmiernie trudne do przetłumaczenia wierszem „Ballady koszarowe" wymagają — nawet przy odtworzeniu prozą — sporej ilości komentarzy objaśniających, gdyż warunki służby wojskowej — kolonialnej, a zawodowej, w Imperium Brytyjskim, są tak różne od warunków naszych, a zresztą i ogólnoeuropejskich, że wiele szczegółów, a nieraz i całe nastawienie wiersza może być trudne do zrozumienia.
Oto na przykład wiersz, noszący tytuł „Z powrotem w wojsku". Jest to monolog rezerwisty, który, po odbyciu sześcioletniej zawodowej służby ochotniczej, został zwolniony z minimalną rentą, nie mógł sobie znaleźć miejsca w życiu cywilnym i wstąpił ponownie do wojska — wbrew przepisom, pod fałszywym nazwiskiem.
(Przed wojną takie fakty były możliwe, a nawet dość częste. Nie było paszportów, żądano tylko podpisania oświadczenia. O wieku mógł świadczyć wygląd. Coś w rodzaju stosunków w Legii Cudzoziemskiej).
„WRÓCIŁEM DO WOJSKA"
Oto sterczę, w starym płaszczu i połamanym meloniku i dowodzę sierżantowi. że nie potrafię odróżnić karabina od laski. Teraz znów — w koszuli zamiast bluzy — ze skarpetkami wystającymi z butów, ćwiczę przeklęty stary krok ćwiczebny z banda surowych rekrutów.
Wróciłem do wojska, sierżancie, wróciłem do wojska znów ! - . Nie patrz pan na mnie tak pilnie, Ja starej legitymacji nie mam. Ja do wojska wróciłem znów!...
Sześć lat wiernie służyłem. Jego Królewska Mość rzekł: Do widzenia, wrócisz gdy ciebie zawezwę. Masz tu żołd zaległy — I cztery centy dziennie na tytoń. Hojny to dar. A teraz — radź sobie jak chcesz w cywilu — tak samo, jak to czynią twoi oficerowie, gdy idą na emeryturę.
Wróciłem do wojska, sierżancie, wróciłem do wojska znów!... Co? Gdzie się nauczyłem robić „w tył zwrot“ ? Nigdzie. Wróciłem do wojska znów!...
Lepiej, by nigdy się nie narodził człowiek, który, mając lat 24, nie posiada żadnego fachu, a tylko notatkę „Rezerwa" w legitymacji.
Próbowałem szczęścia przez kwartał — i to mi wystarczyło. A potem pomyślałem o koszarach Jego Królewskiej Mości — i postanowiłem spróbować...
Wróciłem do wojska, sierżancie! Wróciłem do wojska znów ! ...To nie moja wina, że na „spocznij!" bezwiednie sprawdzam równanie... Wróciłem do wojska znów !...
Sierżant pytań nie zadawał, ale mrugnął okiem znacząco. Postawę moją zauważył i zarys ramion. Nic na to nie poradzę, że trzymam się prosto — w porównaniu z rekrutami, gdy maszerujemy przez wrota koszarowe.
Sprawili mi kąpiel. Co za radość, o Boże, tak bardzo tego pragnąłem. Poczułem atmosferę koszar, słyszałem sygnały trąbek I skrzypienie żwiru 'pod nogami ćwiczących... I rzekłem do moich rozedrganych strun sercowych: Cicho, bądźcie spokojne...
Wróciłem do wojska, sierżancie, wróciłem do wojska znów!... Kto mówił, że ja wiem, kiedy będą fasować rum. Wróciłem do wojska znów!...
Zaniosłem mundur do krawca, i rzekłem: — Bez kawałów. To trzeba rozluźnić w ramionach, a to — zwęzić w biodrach. Bo krój tej bluzy jest okropny... On spojrzał na mnie i rzekł; — Mój Boże — coś — jak gdybyś się na tym znał... I zrobił co od niego żądałem.
Wróciłem do wojska, sierżancie. Wróciłem do wojska znów!... Co, ja, zbyt samowolny?.. Wróciłem do wojska znów!...
W przyszłym tygodniu będę już mieć mundur przerobiony. Kuplę sobie trzcinkę pułkową *) . Wypuszczą mnie z koszar i pójdę sobie na spacer. A każdy biedak, który ma na to ochotę, może pobierać moje 4 centy dziennie — w imieniu Edwarda Clay, który dziś stał się Wiliam Parsons.
Wróciłem do wojska, sierżancie, wróciłem do wojska znów!...Wyszedłem z chłodu i deszczu, z chłodu i deszczu, sierżancie. Wróciłem do wojska znów!...
Kto idzie?... Człowiek, którego szkoda wam tracić, żołnierz wyszkolony, gotowy... człowiek, który może zwrócić to, co was kosztował — ucząc innych swego fachu. Tracicie sam kwiat wojska, bo nie dajecie im dłużej zostawać w służbie. A skłaniacie ich do fałszerstwa — aby mogli wydostać się z ulicy I — wrócić do wojska znów!
P.
• ) żołnierze poza służbą mogą nosić trzcinkę.

Kadr z filmu "Soldiers Three"
"Back To The Army Again" - (YouTube)
Opracowałem na podstawie artykułu z prasy międzywojennej z lat 30-tych
K. Rafalski
Inne tematy w dziale Rozmaitości