Robred Robred
289
BLOG

James Blood Ulmer - Tales Of Captain Black

Robred Robred Kultura Obserwuj notkę 3

Drugi album autorski Ulmera jest jedną z klasycznych płyt harmolodycznego jazzu i nie mam wątpliwości, że pozycją wybitną. Na płycie tej, chociaż wszystkie kompozycje są autorstwa Ulmera widać wyraźny wpływ prekursora tej muzyki, Ornette'a Colemana i nie pomniejszając wielkiego wkładu lidera w taki, a nie inny kształt tego albumu, o wiele bardziej sprawiedliwe byłoby traktowanie tego dzieła jako wspólnego tych dwóch wybitnych muzyków.

 

Na wstępie należałoby objaśnić, co to jest ten harmolodyczny jazz i tu posłużę się obszernym fragmentem artykułu Przemysława Psikuty "Ornette!" z Glissanda. Pełny tekst tego niezwykle ciekawego artykułu znajdziecie na stronie www.glissando.pl/index.php?s=czasopisma_opis&id=160&t=1.

"Określenie harmolodics jest skrótem od HARmony, MOtion i meLODICS. Według teorii Colemana rytm, melodia, harmonia i tempo znajdują się w pewnej równowadze. Każdy instrument funkcjonuje – w tym samym momencie – zarówno jako melodyczny, jak i rytmiczny. W ten sposób zaciera się klasyczne przeciwstawienie sobie dwóch grup instrumentów: melodycznych (klawiszowe, dęte, gitary) i sekcji rytmicznej. Dodatkowym założeniem jest, iż każdy z nich posiada swój charakterystyczny głos, swoją barwę, i w związku z tym powinien czerpać z najbardziej dla siebie naturalniejszej skali dźwięków. I to niezależnie od konwencjonalnych uwarunkowań tonalnych. W temperowanym systemie muzyki europejskiej interwały są sztuczne i w gruncie rzeczy niezbyt dokładne, dlatego Ornette’a interesują "dźwięki naturalne", naturalne interwały, naturalne oktawy. Zwraca na przykład uwagę na to, że oktawy wyznaczone przez alikwoty ulegają przesunięciu o pół tonu, wskutek czego, gdy zestawi się dwanaście oktaw jedna nad drugą, otrzyma się wszystkie tony skali temperowanej".

Tego właśnie możemy się spodziewać po "Tales of Captain Black". Pierwsze, co narzuca się po wysłuchaniu tej płyty, to jest znowu pytanie, dlaczego jest ona taka krótka (niespełna 33 minuty), ale to pytanie już zadawałem przy okazji recenzowania debiutanckiego albumu Ulmera "Revealing", który trwał tylko o 2 minuty dłużej.

Porównując te płyty, które przecież nagrane są w takim samym składzie, jeżeli chodzi o instrumentarium, nie sposób zauważyć jak dalece sposób gry poszczególnych muzyków może mieć wpływ na takie, a nie inne brzmienie zawartej na nich muzyki. George Adams, którego tak chwaliłem za grę na saksofonie na "Revealing" w porównaniu z Ornettem Colemanem, grał wręcz bardzo klasycznie. Ornette Coleman na tej płycie gra tak, jak zawsze grał i gra do tej pory. Jego krytycy zawsze twierdzili, że ten muzyk tak naprawdę nigdy nie umiał i nie umie grać, albo w najlepszym razie, że gra ciągle to samo, a dodatkowo nie słucha tego co grają inni jego partnerzy muzyczni Być może gra ciągle to samo, nie będę się spierał, ale przynajmniej dla mnie i jak sądzę dla wielu innych słuchaczy, jest w tej jego grze coś magicznego, a na pewno niepowtarzalnego.

Dla mnie Ornette Coleman to taki jazzowy odpowiednik wielkiego dinozaura rocka – zespołu The Rolling Stones. Wszyscy twierdzą, że ci niegrzeczni chłopcy grają ciągle to samo i nie rozwijają się, ale nadal oddziaływają na rzesze fanów i stanowią niedościgniony wzór długowiecznej formy muzycznej. Jakby nie patrzeć na grę Colemana, to nie będą nią zdziwieni, ci którzy słuchali takie jego płyty jak wcześniejszy niż "Tales" - "Dancing In Your Head", bądź późniejszy - nagrany wspólnie z Methenym "Song X".

Również inni muzycy występujący na "Tales Of Captain Black" grają znacząco inaczej niż ci towarzyszący Ulmerowi na "Revealing". Jaamaladeen Tacuma gra o wiele bardziej funkowo niż klasycyzujący Cecil McBee, nie zapominając, iż gra on na elektrycznym basie, a nie na kontrabasie. Podobna uwaga może również dotyczyć Denardo Colemana, który uprawia nieustanną galopadę na perkusji w porównaniu z subtelnymi zagrywkami Douga Hammonda.
Ciekawe jest też to, iż sam lider najmniej odróżnia się w swoim sposobie gry na gitarze w stosunku do tego co prezentował na "Revealing".

Samą zaś muzykę na "Tales Of Captain Black" w porównaniu z muzyką z "Revealing" można określić jako zupełnie pokręconą. Tam gdzie poprzednio, jakby nie patrzeć, muzyka była spójna, klarowna i stonowana, tak tutaj staje się szalona i nieprzewidywalna, tak, że nie sposób przewidzieć którą drogą muzycy podążą z każdą upływającą minutą. Zdarzają się piękne momenty harmonijnej gry zespołowej, jak w przypadku niezwykłego unisona gitary i saksofonu w "Moon Shines", ale są to rzadkie momenty. Tak więc ci, którzy nigdy nie słuchali tej płyty, muszą przygotować się na odbiór muzyki niepokojącej, cokolwiek nieprzyjaznej, szaleńczej i nieprzewidywalnej. Ciekawe, że nawet utwór tytułowy z "Revealing", który pojawia się jako ostatni na "Tales Of Captain Black", przez swoje rozwichrzenie brzmi bardziej ponuro i agresywnie.

Bardzo mocna płyta i obowiązkowa dla fanów Jamesa Blooda Ulmera, choć może być orzechem trudnym do zgryzienia dla kojarzących Ulmera wyłącznie z muzyką z jego ostatnich odsłon bluesowych - "Memphis Blood", "No Escape From The Blues" czy "Birthright".

 


James Blood Ulmer - Tales Of Captain Black  (Artists House / DIW, 1979 / 1996)


James Blood Ulmer - guitar
Ornette Coleman - alto saxophone
Jaamaladeen Tacuma - electric bass
Denardo Coleman - drums


 

1.  
Theme From Captain Black
    [03:14]

 

2.  
Moons Shines
    [03:51]

 

3.  
Morning Bride
    [04:57]

 

4.  
Revelation March
    [04:33]

 

5.  
Woman Coming
    [03:37]

 

6.  
Nothing To Say
    [04:12]

 

7.  
Arena
    [04:23]
Robred
O mnie Robred

Uwaga!!! Pobrane elementy dotyczące street artu, o ile nie dotyczą Warszawy, nie pochodzą od autora strony Information is not knowledge Knowledge is not wisdom Wisdom is not truth Truth is not beauty Beauty is not love Love is not music Music is THE BEST FRANK ZAPPA (Packard Goose) INNI O MNIE "Sam się idź leczyć, gnido" Artemida - Moderna "Jesteś damskim bokserem, towarzyszu" Flamenco "Nieuk aspirujący do grona idiotów" Jakub46 "Jest pan zwykłym chamem" - Samotny Wilk ADH "Bo jesteś zwykłym debilem" - Asmodeus "Za chamskie słownictwo. Blok." - Stary "Pisząc jak bydlak, stajesz się bydlakiem!" Jacek Paweł Jarecki "Zostałeś zbanowany. Akceptuje tu tylko myślących po polsku." malibu "Wycinam zawsze wasze lewackie chamstwo i komentarze ad personam, a nigdy rzeczową duskusję" iustus "Ty i tobie podobni, to nieodrodne dzieci, a może już wnuki i prawnuki stalinowskich pachołków, którzy zatruli polską ziemię po 1945 roku i dalej zatruwają." piotruśpan "Po przeczytaniu uwag osobnikow typu Robred i Wywczas wiem, ze akurat w powyzszym cytacie pisze on prawde, rzeczywiscie ci ludzie nie glosuja ani na PO ani na PiS. Oni glosuja w swoim kraju na Jedna Rosje." melgibson "Zapracowałeś na bana. Czuj się zaszczycony, banuje wyjątkowych kretynów." chinaski "jesteś gnida, i tyle." t-rex "przypadek nieuleczalnego zdebilenia" Kurtyna "Prawdziwym wyzwaniem są dla mnie takie pokręcone indywidua, jak Ty, Robredzie" t-rex "ban za chamstwo" Świt "Trudno. Zasady. Za personalny atak. Blok." Stary "faktycznie, głupi jesteś" Laleczka "na suszarkę z autorem tekstu skoro mu wyprali mózg to niech wyschnie!" Jasiek45 "człowiek o inteligencji szeregowego milicjanta" gość "Mam taki zwyczaj, że jak ktoś nie rozumie dwa razy, to za trzecim razem dostaje lekcje dobrego wychowania i skierowanie do obory. Więc sio mi stąd...!" Gadowski "Wypierdalaj na Onet, szmaciarzu" Zielona Wyspa "Błagam! Usuń tego chwasta" Zielona Wyspa "Z chujami i zdrajcami nie rozmawiam. Spadaj" Zielona Wyspa "Właśnie tacy jak ty, bękarty żydokomuny, powinny komentować na Onecie lub WP. Tam jest wasze, i twoje miejsce. Właśnie na WP dają teraz popis Polskości takie szuje jak ty, pod wpisem o nowym Godle Rzeczpospolitej zaproponowanym przez polskich górali. Dołącz się do tych komentatorów. Tam wypowiadają się tacy "prawdziwi Polacy", jak ty." Zielona Wyspa Tekst i słowa piosenki Lou Reed - Last Great American Whale The Rip lyrics found at elyricsworld.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura