Ufffff ... Ulżyło! Kamień spadł mi z serca. W trakcie żmudnego śledztwa prowadzonego przez Warszawską Prokuratura Okręgową ustalono, że nikt nie chciał zamachnąć się na ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Polski sport, polscy sportowcy i Grzegorz Lato mogą odetchnąć z ulgą.
- Śledztwo zostało umorzone z braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenia jego popełnienia - triumfalnie obwieścił prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. O możliwości zamachu opinię publiczną zaalarmował Janusz Palikot - poseł - filozof, czyli "Sztukmistrz z Lublina". Ten news zamachowy to kolejny dowód bzdur wygadywanych publicznie przez Palikota. Jak rozumiem wszczęte z urzędu śledztwo za podatnicze (czyli także moje) pieniądze pozwoliło udowodnić jedynie (aż?), że poselski specjalista od świńskich ryjów gada bzdury. Jak rozumiem zaangażowano do śledztwa i poszukiwania zamachowca (zamachowców) ludzi stosownej profesji, były przesłuchania, działania (jak rozumiem) operacyjne itd. wydając na to Naszą kasę. Czy poseł Palikot zwróci choć część kosztów tego absurdalnego śledztwa? Nie!!! Pan Palikot nawet już nie pamięta, że takie bzdury publicznie opowiadał. Przesłuchiwany w tej "sprawie" stwierdził, że nie powie od kogo usłyszał informacje o planowanym zamachu na ministra Drzewieckiego. Można rzec parafrazując marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego: Jaki minister taki zamach!
Ale sprawa nibyzamachu ma także swoje drugie oblicze. Pozwolę sobie przypomnieć, że kilka tygodni temu w "Dziennik" redaktor Luiza Zalewska w obszernym artykule opisała karierę zawodowo - polityczną Mirosława Drzewieckiego. Nazwijmy to delikatnie - wątpliwości związanych z tą karierą (pod każdym względem) było (też delikatnie mówiąc) mnóstwo. O "dziwnych przypadkach" Mirosława Drzewieckiego pisały wcześniej inne gazety, tygodniki. I co? I nic!!! Prokuratura ani rychliwa, ani sprawiedliwa. Pomijam w tym momencie beznadziejną jakość ministerialnych rządów Mirosława Drzewieckiego. To odrębna sprawa. Chciałbym natomiast zapytać: Gdzie i z jaką intensywnością toczą się śledztwa, które wyjaśniłyby "przypadki Mirosława Drzewieckiego"? Jakie to "przypadki"? Odsyłam do mojego wpisu na moim blogu: Tykająca "bomba" Mirsoława Drzewieckiego. Nie chce mi się dwa razy pisać tego samego.
Konkludując: Jeśli ktokolwiek zamachnął się na min. Drzewieckiego to zrobił to on sam. Obejmując urząd ministra sportu. To był strzał i w stopę i w kolano jednocześnie. Ostatecznie zamachnął się sam na siebie wchodząc na "ścieżkę wojenną z PZPN. Ale to już inna bajka. Pulitzer
Żartowniś i wesołek. Z zamiłowania i wykształcenia historyk. Miłośnik muzyki rockowej przełomu lat 60/70-tych i Tolkiena
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka