Polscy politycy publiczne obnażanie przyjęli, jako metodę, która ma ich doprowadzić do marketingowego sukcesu. Ale to metoda najgorsza z możliwych, bowiem niszczy polityczną kulturę i resztki cywilizowanych, standardów. Polityka nie powinna kierować się dokładnie takimi samymi regułami, jak showbiznes, czy popkultura. Samo jałowe dążenie do rozpoznawalności nie może przysłonić innych - o wiele ważniejszych wartości. "Palikotyzacja" to przecież nie dzieło sztuki, lecz prymitywna, obsceniczna i gorsząca tandeta. Nie warto jej nie tylko naśladować, ale nawet pokazywać!
Problem jest poważny, bo jak daleko można pójść w upokarzaniu samego siebie, aby przedostać się do czołówek najpopularniejszych programów informacyjnych, czy na pierwsze strony gazet?! Dlaczego koniunkturalny cel, jakim jest chęć zaistnienia na szklanym ekranie, bądź w tabloidach musi rugować wszystkie pozostałe wartości?! Czy polska polityka nie potrafi wykrzesać z siebie wystarczającej ilości pozytywnych postaw, aby były one przynajmniej w subtelnej przewadze?! Wydaje się, że repertuar różnego rodzaju kuriozalnych popisów już się wyczerpuje. Wszystkie role zostały już chyba odegrane. Bo czymże jeszcze może nas zaszkoczyć symbol tego żenującego stylu działania - Janusz Palikot...?! Raczej nie pójdzie w ślady gwiazdy współczesnej popkultury Madonny, która kiedyś dla zdobycia tanim sposobem popularności, usiłowała nawet symulować masturbację na scenie. Chociaż kto wie? Znając wulgarnego skandalistę Platformy Obywatelskiej - wszystkiego można się spodziewać... Pewnie gdyby przeprowadzono badania fokusowe dowodzące, iż jest to sposób na poprawienie notowań, to Palikot by się na to zdecydował... W dorobku ma już przecież paradowanie w koszulce z napisem - "jestem gejem", wymachiwanie penisem w obronie rzekomo gwałconych w aresztach, przynoszenie świńskiego łba do telewizyjnego studia, czy ostatnio publiczne spożywanie alkoholu. Skądinąd mógłby zapewne z powodzeniem spróbować swoich sił - na organizowanych ochoczo przez władze różnych pomniejszych miast jarmarkach, czy odpustach - w roli degustatora. Takiego dna sięgnęła polska polityka!
Ale parlamentarzysta PO nie był bynajmniej prekursorem tego osobliwego stylu działania. Ktoś dał no to przyzwolenie, a inni przecierali mu drogę. To Sojusz Lewicy Demokratycznej, w czasach niesławnych rządów Leszka Millera wpuścił warcholstwo na salony. Jakże prorocze okazały się słowa Andrzeja Leppera - wypowiedziane podczas jednej z burzliwych sejmowych debat, że Wersal już się skończył. A Niesiołowski notorycznie nieprzebierający w obraźliwych epitetach?! A Kurski konfabulujący rzeczywistość, manipulujący historią i mieszający w ludzkich życiorysach - nawet do kilku pokoleń wstecz?! A piszący wulgarnym językiem w Tygodniku "Nie" Piotr Gadzinowski?! Wszyscy oni położyli swoją cegiełkę pod proces totalnej reizacji polskiej polityki; jej instrumentalizacji oraz upodlenia. Konkretne nazwiska mają tu jednak drugorzędne znaczenie, gdyż cały system polityczny - czyli zbiór powszechnie stosowanych norm, wzorów zachowań i wartości - wyraził na to zgodę; aczkolwiek sam Palikot - ze względu na intensywność poszczególnych wybryków może uzurpować sobie miano symbolu.
Po tak zwanej "aferze Rywina" tendencje brutalizacji, a także wulgaryzacji polskiej polityki raczej wzrosły niż osłabły, albowiem Ci którzy tak ostentacyjnie głosili konieczność dokonania w życiu publicznym odnowy moralnej - poszli tym samym tropem co postkomunistyczna SLD. Za rządów PiS-u rola Leppera jeszcze bardziej zyskała na wpływach i prestiżu, a Platforma Obywatelska wprowadziła do gry Janusza Palikota i awansowała ciągle niedowartościowanego krzykacza o postZCHN-owskiej genezie - Stefana Niesiołowskiego. Rachunek przyjdzie za to zapłacić bardzo wysoki. IV Rzeczpospolita miała się stać antytezą III RP, a wygląda na to - że niestety - stała się jej skansenem, w którym znajdują miejsce wszystkie jej wady, dysfunkcje i patologie.
"Palikotyzacja" życia publicznego - bo takiej nazwy można użyć na oznaczenie tego patologicznego procesu - staje się obecnie pewnym socjologicznym fenomenem. Charakteryzuje go kilka zasadniczych cech oraz zmiennych. W konkretnym postępowaniu polityków chamstwo dominuje nad kulturą, chociaż czasami chamstwo to występuje zakamuflowane pod postacią cynizmu i hipokryzji. W medialnym przekazie zauważa się prymat skandalu nad programem, sensacji nad rzetelną, obiektywną oraz wszechstronną informacją. Media, jak również wszystkie inne środowiska opiniotwórcze sprzyjają temu zjawisku - ponieważ go nie piętnują, czy przynajmniej bojkotują, a wręcz z satysfakcją propagują. W debacie publicznej prym wiodą nie argumenty merytoryczne lecz personalne; dyskutuje się na zasadzie -"a u Was też biją murzynów" i powszechnie na wszystkich przeciwników szuka haków.
Janusz Palikot obnaża - nie tylko samego siebie - ale co najgorsze słabość polskiego życia politycznego i jego intelektualną ubogość. Sam proponuje tandetę, ale ta tandeta się świetnie sprzedaje, bo inni nie mają nic lepszego do zaproponowania. Wcześniej podobna taktyka święciła tryumfy w wydaniu Leppera. Tabloidyzacja środków masowego przekazu powoduje, że na tego typu postawy jest ogromne zapotrzebowanie, gdyż liczy się szybkość przygotowania informacji, a niej jej treść, wymowa, czy merytoryczny przekaz. Dlatego promuje się zachowania skandaliczne i emblematyczne, ponieważ te najłatwiej obrobić, a następnie puścić w informacyjny obieg. Palikotów będzie, więc raczej przybywać niź ubywać, albowiem na taki model polityków jest obecnie największa koniunktura. Politycy oraz dziennikarze, w dobie społeczeństwa informatycznego oraz ogromnego rozwoju elektronicznych środków masowego przekazu posiadają wspólny interes - pierwsi walczą o popularność, a drudzy tymczasem o poczytność i oglądalność. Tylko wspólnie mogą się zatem "wykarmić" i tworzyć jedno wielkie, a przede wszystki zależne od siebie towarzystwo wzajemnej adoracji. W pewnym więc sensie "palikotyzacja polityki" jest odpowiedzią na tabloidyzację mediów. Obydwa zjawiska idą w parze, a jedno z drugiego po prostu wynika. Na tym polega wielki dramat polskiej polityki, a przede wszystkim jej negatywny wpływ profilaktyczny na młode pokolenia. Mam tylko nadzieję, iż aktorzy naszej rodzimej sceny politycznej nie wezmą przykładu ze słynnej gwiazdy współczesnej popkultury, a zarazem jednej z najbardziej znanych skandalistek showbiznesu Madonny i dla zdobycia kilku punktów na skali popularności wśród wyborców, nie zaczną publicznie symulować masturbacji. - bo tego by jeszcze w repertuarze różnych obscenicznych zachowań tylko brakowało. Wszystko inne już było... Niestety małe to pocieszenie, gdyż społeczeństwo i tak ma prawo czuć się krańcowo zażenowane.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości