Stefan Niesiołowski w roli "Gargamela"; Janusz Palikot - "Koziołka Matołka"; a Joanna Senyszyn - "Tekli"
Czasami zastanawiam się, jak pięknie i zabawnie musiałby wyglądać świat, gdyby śladem braci Kaczyńskich w rolę odtwórców głównych postaci w najsłynniejszych bajkach, wcielili się znani polscy politycy. Taki niecodzeinny obrót sprawy z całą pewnością przysporzyłby wiele przyjemności, ale przede wszystkim dorosłym, bo dzieciom już niekoniecznie... Samą zaś polityczną rzeczywistość wyzwolił z konieczności popadania w nieustanną farsę, a także pozwolił na uniknięcie wielu zupełnie niepotrzebnych, kuriozalnych sytuacji. Spróbujmy więc trochę pofantazjować...
I tak; bracia Kaczyńscy, swoją ulubioną bajkową rolę, otrzymali już od losu wiele lat temu i jakby na przekór prawom czasu, nadal ją z wielkim powodzeniem odgrywają. W scenariusz postaci Jacka i Placka, w "O dwóch takich co ukradli księżyc"- wczuli się doskonale. Jakże wymowny jest opis bajki wyreżyszerowanej przez Jana Batorego, umieszczony na oficjalnej stronie internetowej www.filmweb.pl: - (...) "Akcja filmu rozpoczyna się we wsi Zapiecek. Przychodzą w niej na świat bliźniacy - Jacek i Placek. Już po paru latach okoliczni mieszkańcy nie mają złudzeń: z tych dwu nic dobrego nie wyrośnie. Niesforni braciszkowie wciąż płatają spokojnym obywatelom złośliwe figle." (...) Po prostu nic dodać, nic ująć...
Ze znalezieniem roli dla premiera Donalda Tuska, ze względu na jego dość niecodzienne imię, też nie powinno być żadnego kłopotu. Gdyby urodził się nieco wcześniej, to Walt Disney i Dick Lundy na pewno uczyniliby go oddtwórcą postaci "Kaczora Donalda", bo przecież, jak donosi popularna szczególnie wśród młodzieży Wolna Encyklopedia: - (...) "Mieszka w Kaczogrodzie." (...) Donalda zawsze prześladuje pech, przez co nigdy nie może znaleźć pracy – przyczyną mógł być również brak talentów." (...) Jednym z rywali Donalda jest, wyśmiewający się z niego sąsiad, J. Jones. Waśnie i wojny sąsiedzkie z nim znane są w całym Kaczogrodzie." (...)
W tym miejscu wypada tylko dodać konieczny komentarz - że wszelkie podobieństwo jest dziełem przypadku, a za skojarzenia autor nie odpowiada...
Dla towarzystwa, aby Donaldowi nie dokuczał smutek, w postać "Myszki Miki" wcieliłaby się, zawsze niewinna Hanna Gronkiewicz Waltz, aczkolwiek przy uwzględnieniu jednego małego zastrzeżenia, iż w bajkowej rzeczywistości Miki posiadał męską płeć. Jednak, w dobie powszechnej emancypatii oraz zrównania uprawnień mężczyzn i kobiet, jest to bez różnicy i nawet dobrze służy, tak masowo forsowanej przecież zasadzie równouprawnienia. Dzisiaj kobiety chcą być mężczyznami i na odwrót!
Idąc tym bajkowym tropem dalej: - Jerzy Urban mógłby z powodzeniem odtwarzać rolę "Misia Uszatka". Wicepremier Waldemar Pawlak - dzielnego "Strażaka Sama", gdyż strażacy, jak wiadomo (szczególnie Ci spod znaku OSP oraz PSL-u) sami sobie zawsze pomagają - w życiu prywatnym i nie tylko. Stefan Niesiołowski, to doskonały kandydat na zagranie w roli nieudacznego czarownika "Gargamela" z uwielbianych przez dzieci "Smerfów". W rzeczywistości zmieniliby się jedynie adresaci złowrogiego zawołania: - "Jak ja nie cierpię...; tych dwóch, co ukradli księżyc". Reszta scenariusza pozostałaby jednak już taka sama, a podobieństwo pomiędzy aktorem a wyreżyserowaną rolą, stałoby się wręcz uderzające. W bajce, bowiem, tak jak i w praktyce: - jest ona o wiele bardziej śmieszna, niż straszna...
Z kolei inny znany skandalista Platformy Obywatelskiej - Janusz Palikot, byłby z pewnością niezastąpiony w roli popularnego swego czasu kozła z Pacanowa, zwanego jako "Koziołek Matołek". To by się dopiero krytyka prześcigała w zachwytach, a każda następna "Dobranocka" biła z pewnością kolejne rekordy oglądalności, jak swego czasu "Dynastia" czy niegdyś "Niewolnica Isaura". Andrzej Lepper tymczasem, mógłby wejść w rolę "Ali-Baby" i czterdziestu rozbójników", reaktywowana niedawno do politycznej działalności Zyta Gilowska - "Pszczółki Mai", Zbigniew Ziobro - "Gucia", a Antoni Macierewicz "Rumcajsa".
Utalentowanych aktorów nie brakuje również, po lewej stronie sceny politycznej. No bo przecież, któż by się lepiej wcielił w postać "Czerwonego Kapturka", jak nie Grzegorz Napieralski. Najwybitniejszy na lewicy umysł - poseł Tadeusz Iwiński, mogłby zagrać profesora "Baltazara Gąbkę", a Józef Oleksy słynnego szpiega z krajny deszczowców; Caramba! Jolanta Kwaśniewska pasowałaby, jak ulał do roli "Śpiącej królewny"; tyle tylko, iż "nieświeży" pocałunek jej "rycerza", mógłby jej wcale nie wybudzić ze snu, lecz wręcz przeciwnie wprawić w jeszcze większą śpiączkę. Wojciech Olejniczach poradziłby sobie doskonale z rolą "Kota Filemona", a Joanna Senyszyn pajęczycy "Tekli" z "Pszczółki Mai". Ta ostatnia, aby zauroczyć publiczność nie musiałaby wcale grać na skrzypcach. Wystarczy tylko, żeby się odezwała i już po wypowiedzeniu zaledwie pierwszego słowa zyskiwałaby powszechny aplauz.
Jak widać aktorskich talentów, w polskiej polityce nie brakuje. Właściwie każda ze znanach osób, mogłaby zagrać w jakiejś bajce. Tyle tylko, że bajki przypominałyby wówczas bardziej komedie. Dorośli pewnie by się z takiego stanu rzeczy bardzo ucieszyli, ale niestety dzieci już raczej mniej. Oglądając w telewizji nieustannie, na dobranoc - Niesiołowskich, Oleksych, czy Palikotów, mogliby później mieć poważny problem ze zaśnięciem.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości