Prokuratura umorzyła niedawno śledztwo przeciwko byłemu ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, a zarazem prokuratorowi krajowemu Janusza Kaczmarkowi, byłemu komendantowi głównemu policji Konradowi Kornatowskiemu, byłemu prezesowi PZU Jaromirowi Netzlowi oraz znanemu biznesmenowi Ryszardowi Krauze, w sprawie tak zwanej „afery przeciekowej”. W odniesieniu do Kaczmarka i Krauzego prokuratura oparła się na założeniu, iż składając fałszywe zeznania działali oni w warunkach pozaustawowego kontratypu i realizowali swoje prawo do obrony. Czy jednak prawo może dokonywać afirmacji kłamstwa?!
(…) „Nie popełnia przestępstwa fałszywych zeznań (art. 233 § 1 KK), kto umyślnie składa nieprawdziwe zeznania dotyczące okoliczności mających znaczenie dla realizacji jego prawa do obrony (art. 6 KPK)”.
Uchwała SN z 20.9.2007 r., I KZP 26/07, OSNKW Nr 10/2007, poz. 71
Z pozaustawowym kontratypem mamy do czynienia, gdy na przykład ktoś w dniu dyngusa oblewa kogoś wodą, albo gdy w okresie świąt Bożego Narodzenia nasze domy odwiedzają „przebierańcy”, przy okazji zakłócając ciszę nocną; gdy pierwszego dnia wiosny podpalana jest słomiana „Marzanna” i puszczana z nurtem rzeki, gdy w granicach rozsądku karcimy swoje dzieci, ponieważ są niegrzeczne. Wszystkie te sytuacje wyczerpują przesłanki pozaustawowego kontratypu. Odpowiedzialność karna autorów poszczególnych czynów, ulega wówczas wyłączeniu, albowiem działali oni w szczególnych warunkach – innych niż te, które zostały spenalizowane w określonej normie prawnej. W takich przypadkach pierwszeństwo daje się ukształtowanemu przez lata obyczajowi, pewnego rodzaju uzusowi społecznemu, a nie „jałowemu” przepisowi. Osoby, które w normalnych sytuacjach zostałyby uznane za winne unikają odpowiedzialności karnej i mogą dalej cieszyć się wolnością. Kategoria pozaustawowego kontratypu ma służyć idei racjonalności stosowania prawa, eliminować tak zwaną „bezduszność” skodyfikowynch przepisów prawnych, a także przynajmniej w jakimś stopniu pogodzić ich wymogi ze sferami aksjologii, moralności, czy obyczajowości.
Do tej pory jednym z najbardziej znanych, a zarazem rozpowszechnionych w prawie kontratypów, było tak zwane prawo do obrony koniecznej. Doktryna prawna stanęła przy rozpatrywaniu tego zagadnienia na stanowisku, iż osoba która jest przez kogoś brutalnie atakowana, na której życie ktoś inny z premedytacją nastaje – posiada prawo do obrony. Życie ludzkie stanowi wartość samą w sobie i znajduje się pod ochroną prawną. Nikt nie może, w zgodzie z prawem pozbawiać kogoś życia lub na nie nastawać. Dlatego, gdy ktoś na nas napada, to mamy prawo się bronić; oczywiście w granicach obrony koniecznej. Przyjęcie innego założenia dawałoby przewagę napastnikowi, a nie jego ofierze. W tym punkcie prawo jest więc zarówno racjonalne, jak i zgodne z moralnością. Gdy zabijemy kogoś w normalnych warunkach, bez powodu, to zostaniemy za to srogo ukarani. Wymiar sprawiedliwości może nas skazać na wieloletnie więzienie lub nawet dożywocie. Gdy zaś pozbawimy kogoś życia w sytuacji obrony koniecznej, to wówczas nasza odpowiedzialność musi zostać wyłączona.
Umarzając postępowanie karne wobec byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka oraz znanego biznesmena Ryszarda Krauzego, w sprawie przecieku, w związku z tak zwaną „aferą gruntową” – prokuratura stanęła na stanowisku, iż obydwaj podejrzani działali w warunkach pozaustawowego kontratypu, gdyż składając fałszywe zeznania realizowali swoje prawo do obrony. Nie musieli zatem mówić prawdy w zeznaniach, których treść mogłaby ich narazić na prawno-karne oskarżenie. W uchwale Sądu Najwyższego z 20 września 2007 roku, wyrażono bowiem tezę, iż: – „nie popełnia przestępstwa fałszywych zeznań (art. 233 § 1 KK), kto umyślnie składa nieprawdziwe zeznania dotyczące okoliczności mających znaczenie dla realizacji jego prawa do obrony (art. 6 KPK)”. Stanowisko, to sformułowano w nieco ponad miesiąc od wybuchu „afery gruntowej” i słynnych już wydarzeń w hotelu „Marriot”. Zbieżność dat oraz analiza chronologiczna mogłyby więc sugerować, iż Sąd Najwyższy wydał tą uchwałę wręcz na czyjeś zamówienie… Od tego momentu kłamstwo doczekało się swojej legalizacji, w oficjalnie obowiązującym w Polsce systemie prawnym, bo teza, jaką postawił Sąd Najwyższy jest przecież niczym innym, tylko afirmacją kłamstwa.
Pogląd, iż świadek, który zeznaje w określonej sprawie posiada prawo do mówienia nieprawdy, realizując w ten sposób swoje uprawnienie do obrony – nie jest oparty, ani na żadnej cywilizowanej aksjologii, ani na moralności, ani tym bardziej na obyczaju. Wręcz przeciwnie jest ich skrajnym zaprzeczeniem, chyba że kłamstwo należy w Polsce do powszechnie uznawanych norm moralności oraz dobrego obyczaju. Stąd już zaś bardzo blisko do relatywizmu, o ile to już nie jest relatywizm… Jeżeli, bowiem składanie fałszywych zeznań można uznać za element linii obrony, to równie dobrze, jako element tej samej linii obrony można uznać nakłanianie, bądź zmuszanie innych osób do składania fałszywych zeznań, lub też korumpowanie albo zastraszanie świadków. Skoro kłamstwo może być podstawą linii obrony, to dlaczego nie miałoby się stać podstawą aktu oskarżenia… Uchwała podjęta przez Sąd Najwyższy we wrześniu 2007 roku, prowadzi więc wprost do patalogizacji prawa, sprzyja sytuacjom kryminogennym, wypacza sens ideału prawnego i wręcz zachęca do popełniania przestępstw. Wymowa tej konstrukcji normatywnej jest radykalnie nieracjonalna, niemoralna, a także zaprzecza pożądanym regułom profilaktyki prawnej. Dokonując trawestacji słynnej starożytnej dewizy prawnej, rodem z Cesarstwa Rzymskiego, można by powiedzieć: – „głupie prawo, ale prawo”; albo też rzucić okrzyk znany z „Krzyżaków”: – „pogański kraj, pogańskie obyczaje”, a konkretniej rzecz ujmując: – „pogański kraj, pogańskie prawa”… Lokatorzy zakładów karnych w Wadowicach, Ostrowie Wielkopolskim, Wronkach, czy Raciborzu z całą pewnością już „zacierają ręce”. Teraz będą mogli, bowiem „łgać” podczas zeznań w „żywe oczy”, „ściemniać” wymiar sprawiedliwości ile tylko wejdzie, wymyślać nawet najbardziej nieprawdopodobne historie, nie obawiając się przy tym jakiejkolwiek odpowiedzialności karnej, ani nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Skoro przecież były minister spraw wewnętrznych i administracji, a zarazem prokurator krajowy może kłamać, to tym bardziej oni mogą kłamać…
Prawdziwe, cywilizowane i racjonalne prawo może się opierać tylko na prawdzie. Przyznanie natomiast, którejkolwiek ze stron prawa do kłamstwa, czyni określony system prawny całkowicie bezprawnym…. Najwyższym ideałem prawa jest sprawiedliwość, a sprawiedliwość można osiągnąć tylko na drodze prawdy. Sprawiedliwość zasadza się na prawdzie, a prawda warunkuje i umożliwia sprawiedliwość. Bez prawdy sprawiedliwości nie da się nigdy osiągnąć. Prawda jest najważniejszym fundamentem sprawiedliwości. Jest jej nieodzowną podstawą! Brak prawdy zabija sprawiedliwość! Bez prawdy sprawiedliwość po prostu ginie. Wyrok oparty na kłamstwie (nawet jeżeli jest to kłamstwo oskarżonego) może być traktowany tylko i wyłącznie, jako wyrok niesprawiedliwy. Prawda, to środek do osiągania celu, jakim jest sprawiedliwość. W oderwaniu od prawdy, prawo nie jest w stanie spełnić swojego ideału.
W prawie karnym wszystkich demokratycznych państw, powszechnie stosuje się zasadę tak zwanego domniemania niewinności. Wszelkie wątpliwości interpretuje się na korzyść oskarżonego, a ciężar dowodu leży zawsze po stronie oskarżyciela. Z tej perspektywy można by uznać, iż to co mówi podejrzany, czy oskarżony w procesie sądowym i postępowaniu przygotowawczym nie ma najmniejszego znaczenia i że można mu nawet przyznać prawo do mówienia nieprawdy. Po co jednak wyposażać oskarżonych w dodatkowy instrument unikania odpowiedzialności karnej?! Fakt, iż na podejrzanych lub oskarżonych nie spoczywa obowiązek samooskarżania, dostarczania dowodów na samych siebie, nie oznacza wcale, iż mogą oni dostarczać dowodów fałszywych… Pojęcie obrony, dopuszcza już nawet w sensie etymologicznym – co do zasady i z definicji – pewnego rodzaju bierność, a nawet ją zaleca. Oskarżony nie musi wcale (choć oczywiście może), występować przed organami ścigania, czy wymiaru sprawiedliwości w aspekcie pozytywnym, a więc przyjmowania pewnego rodzaju aktywnej postawy. To jemu mają udowodnić winę. Może on zatem pozostać, w wymiarze negatywnym całkowicie bierny i nie dostarczać żadnych dowodów przeciwko swojej winie. Nie musi kłamać! Skoro więc, w kontekście ogólnej koncepcji obrony podejrzany, czy oskarżony może się zachowywać w sposób bierny, to tym bardziej w tych fragmentach postępowania karnego, w którym jego ewentualna aktywność mogłaby go narazić na odpowiedzialność karną, powinien mieć prawo do zachowywania się w sposób bierny; ale nic więcej. Mówiąc innymi słowy: – w tych punktach, w których treść jego zeznań mogłaby doprowadzić do postawienia go w stan oskarżenia karno-prawnego, powinien dysponować prawem do odmowy składania zeznań, ale nie do dostarczania fałszywych dowodów, opisywania określonych sytuacji w sposób nieprawdziwy, czy tworzenia nieistniejącej rzeczywistości. Przyjęcie w systemie prawnym założenia, iż oskarżeni, czy podejrzani mogą składać fałszywe zeznania, realizując w ten sposób swoje prawo do obrony, w istocie już u a priori i z definicji skazuje wymiar sprawiedliwości na odmowę im, jako świadkom wiarygodności, a to z kolei prowadzi do prawnego aprioryzmu i wręcz wypacza prawo do obrony.
Sprawa prokuratura Janusza Kaczmarka posiada wymiar symboliczny. Jako wysoki funkcjonariusz państwowy oraz jeden z najważniejszych ludzi w systemie polskiego prawa, posiadał on, bowiem szczególne obowiązki, a także powinien posiadać szczególne motywy, aby zaprezentować postawę zgodną z istniejącym prawem. Sferę moralności, można nawet pominąć, gdyż jest ona w tym przypadku bezdyskusyjna… Od osób publicznych – polityków oraz najwyższych dostojników państwowych – społeczeństwo ma prawo zawsze oczekiwać prawdy. Składając fałszywe zeznania i unikając z tego tytułu odpowiedzialności karnej – Kaczmarek oszukał nie tylko opinię publiczną, ale przede wszystkim samego siebie… Z całej sytuacji popłynął zaś bardzo zły sygnał dla przeciętnego obywatela. Wymiar sprawiedliwości ogłosił, bowiem wszem i wobec, iż można kłamać, nawet gdy się staje przed obliczem prokuratury oraz sądu, mając naprzeciwko siebie całą ich powagę oraz majestat.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka