Tomasz Lis został redaktorem naczelnym tygodnika „Wprost”. W pierwszej chwili, gdy do mnie dotarła ta informacja myślałem, że coś mi się przyśniło. Kolejnym odruchem było sprawdzenie w kalendarzu, czy przypadkiem nie jest prima aprilis.
„Wprost” nie był typowym medium obozu mainstreamowego. Należał do głównego nurtu czynników kreujących w Polsce opinię publiczną, ale nie prezentował dominującej tendencji kształtowania poglądów. Wyłamywał się ze schematu tak zwanego „salonu”. Jego zawartość różniła się znacząco od tego co przekazywała „Gazeta Wyborcza”, „Polityka”, „Polsat”, czy TVN. Wobec „Polityki” pozostawał zresztą zawsze w relacjach ostrej konkurencji. Był pismem o charakterze liberalno-konserwatywnym; na początku lat dziewięćdziesiątych bardziej liberalnym, z biegiem jednak czasu coraz silniej ewoluował na stanowiska konserwatywne. W ostatnim okresie doszukać się można w nim było o wiele więcej konserwatyzmu niż liberalizmu. Był wydawnictwem przychylnym wobec PiS-u, a raczej niesprzyjającym Platformie Obywatelskiej. W tym sensie Lis wszedł do „kurnika”...
Tygodnik „Wprost” zasłynął najbardziej w 1995 roku głośnym artykułem pod tytułem „Wielka gra”, w którym ówczesny premier Józef Oleksy został oskarżony o współpracę z rosyjskim wywiadem i kontakty towarzyskie z agentami KGB Władimirem Ałganowem oraz Grigorijem Jakimiszynem. Po publikacji od czasopisma odwróciła się cześć rynku reklamowego, co zawsze mocno podkreślała, na prowadzonych przez siebie szkoleniach pr-owskich – była dziennikarka tygodnika Dobrochna Kędzierska-Truszczyńska.
„Wprost” zajmował się z dużym zaangażowaniem dziennikarstwem śledczym. Szczególnie interesowała go problematyka zorganizowanej przestępczości oraz korupcji. Dziennikarze tej gazety: Robert Mazurek i Igor Zalewski, jako pierwsi napisali w humorystycznej rubryce „Z życia koalicji” o aferze Rywina.
Historia „Wprost” rażąco nie pasuje do biografii dziennikarskiej Tomasza Lisa. Jest tu wyraźny kontrast, epistemologiczny dysonans. Lis jest, bowiem uważany za dziennikarza „proreżimowego”, promainstreamowego, w sensie sprzyjania rządzącym ekipom obozu liberalnego i prezentowania najbardziej powszechnego nurtu debaty publicznej. Aczkolwiek nie jest klasycznym przedstawicielem tego środowiska dziennikarskiego. Zbudował sobie pewną osobliwą niezależność. Jako wydawca „Faktów” w TVN stoczył z właścicielem telewizji Mariuszem Walterem bój o pokazanie pijanego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, podczas wizyty na grobach polskich żołnierzy, na Ukrainie. Zdecydowana większość polskich mediów wydarzenie to owiała prawdziwym tabu. Lis pościł je na ekrany. Okoliczność ta nie likwiduje jednak różnic pomiędzy nim a tygodnikiem. Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia – Lis pasuje do „Wprost” mniej więcej tak samo, jak Bronisław Wildstein do „Gazety Wyborczej”, albo z drugiej strony Janina Paradowska do „Gazety Polskiej”.
Zmiany w czasopiśmie zaczęły się, gdy właścicielem wydawnictwa z końcem 2009 roku została Platforma Mediowa Point Group. Na znak protestu z gazety odszedł dotychczasowy redaktor naczelny Stanisław Janecki, nieco ponad dwa miesiące później zwolniony został również wieloletni redaktor naczelny Marcin Król.
Oddanie „Wprost” w ręce Tomasza Lisa przypieczętowuje zmianę kursu politycznego periodyku. Zawęża obszar dziennikarstwa pluralistycznego, a zwiększa siłę mainstreamu. Nie wiadomo czym teraz „Wprost” będzie różnił się od „Polityki”… Chyba tylko stopniem i zabarwieniem liberalizmu. Obydwa media będą, bowiem należały właściwie do jednego i tego samego obozu, czyli mówiąc innymi słowy – do „salonu” pozostającego na usługach „układu”.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka