Zgodnie z doktryną Alfreda Hitchcocka dobrze wyreżyserowany scenariusz powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi i później zbiegiem każdej minuty zwiększać emocjonalne napięcie. Sztab wyborczy Jarosława Kaczyńskiego rozpoczął swoją kampanię od trzęsienia ziemi, zdublował Platformę Obywatelską pod względem liczby zebranych podpisów, wprowadził w zdumienie politycznych komentatorów, kiedy zwrócił się w zaimprowizowanym telewizyjnym orędziu do przyjaciół Rosjan. Z każdym jednak dniem ciśnienie schodzi, napięcie spada.
Jarosławowi Kaczyńskiemu ktoś bardzo źle doradza. „Przytępiając” swój polityczny wizerunek, chwaląc rządzących, unikając mocnych słów i krytyki wygląda po prostu śmiesznie. Elektoratu zamiast przybywać ubywa. Początkowy wzrost notowań nie był wynikiem obrania zupełnie nowej marketingowej strategii, a brał się z uwarunkowań pozapolitycznych. Jednak ich spadek jest już konsekwencją obrania błędnego pr-u. Komorowski znów uzyskuje coraz większą przewagę w sondażach, „wiatru w żagle” niespodziewanie nabiera Napieralski. A Kaczyński? Widać, że sam coraz gorzej czuje się w przygotowanej dla niego roli, męczy się z rolą…
Są tacy, którzy uważają, iż kampania Kaczyńskiego jest perfekcyjna. Źródła tego typu ocen mogą być dwojakiego rodzaju: albo osoby lansujące takie twierdzenia mają złe intencje, albo mają podobne pojęcie o kampaniach wyborczych, jak szewc o filozofii.
Jadwiga Staniszkis powiedziała niedawno, iż kampania Jarosława Kaczyńskiego jest fatalna, mało dynamiczna. Powoli uzyskuje to empiryczne potwierdzenie w przeprowadzonych badaniach. Nie ma nic gorszego, jak wyhamowanie tempa, utrata prędkości, po szybkim wzroście gwałtowny spadek wykresów politycznej aktywności.
Kiedyś już taką strategię przećwiczono. Na początku 2009 roku PiS ogłosił nowe otwarcie. Z ust Kaczyńskiego padły słowa „przepraszam”. Wszystko co było wcześniej zostało oddzielone „grubą kreską”. Partia wyraźnie złagodziła swój medialny image. Jeszcze przed wyborami do parlamentu europejskiego porzucono tą koncepcję. PiS powrócił do dawnej retoryki.
Janosik był pozytywnym, legendarnym bohaterem. Jednak jego żywiołem była walka. Nie da się zrobić z Janosika – Wokulskiego. Tak samo i Kaczyńskiemu do twarzy może być tylko z charyzmą. Wizerunek Kaczyńskiego musi mieć temperament, bo to w tym przypadku fundament kategorii poznawczych. Nie wymagajmy, aby Kaczyński przestał być Kaczyńskim…
Manewr przejścia PiS-u na pozycje centrowe nie przyniesie spodziewanych rezultatów. Jest granica prawicowości, której przekroczenie powoduje, że nie sposób już powrócić do politycznego środka. Stereotyp oszołomów, ekstremistów (wytworzony co prawda w sposób sztuczny i przesadny) pozostaje. Inaczej jest z lewicą, która może centrować, gdyż centrum jest ze swej natury (przynajmniej w sferze kulturowej) lewicowe. Wyborca centrowy masowo nie zagłosuje na PiS, nawet wówczas gdyby PiS stał się bardziej liberalny od Platformy Obywatelskiej. Rozstrzygająca jest tu, bowiem kwestia autentyczności i wiarygodności. Paradoksalnie wizerunek PO pomimo ogromnej heterogeniczności stał się bardziej spójny. Nie ma tu tak gwałtownych fluktuacji, jak w przypadku PiS.
To nie prawda, iż Joanna Kluzik Rostkowska jest świetnym szefem sztabu wyborczego. Jest beznadziejna. Jest enigmatyczna, nijaka. Pozbawiona dynamiki, przebojowości, kreatywności, charyzmy. Paweł Poncyliusz, jako rzecznik prasowy też wypada bardzo przeciętnie. PiS zatrącił gdzieś ten charakter z którego zawsze słynął i dzięki, któremu odnosił wielkie polityczne sukcesy. Liczyć dni, kiedy ugrupowanie to powróci do dawnej optyki.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka