Wbrew pozorom potencjał wyborczy PiS-u nie jest wcale mniejszy od PO. Paradoksalnie jest większy. Wszelkie tezy, iż granicę poparcia PiS-u wyznacza magiczny próg 33 proc, a partia Jarosława Kaczyńskiego może wygrywać jedynie przy niskiej frekwencji opierały się na daleko idących uproszczeniach. Wybory zadały tym twierdzeniom kłam, zweryfikowały je, pokazując właśnie, że PiS jest w stanie uzyskiwać dobre wyniki również przy względnie wysokiej frekwencji.
Pomyliły się sondaże? Nie tylko… Pomyliło się wielu fachowców, analityków, publicystów, politycznych komentatorów. Dziś się oczywiście nikt do tego nie przyzna, ale wyniki wyborów są dla wielu ogromnym zaskoczeniem. Dla niektórych szokiem, z którego nie mogą się otrząsnąć. A cała sytuacja była do przewidzenia. Tak naprawdę nic zaskakującego się nie wydarzyło.
Oto fragment mojej publikacji sprzed prawie siedmiu miesięcy: „Dlaczego uważam, iż Donald Tusk przegra wybory prezydenckie? Bo nie poprze go tak zwana „Polska powiatowa”. Nie da się wygrać wyborów prezydenckich bez poparcia polskiej wsi – stwierdził kiedyś znany socjolog prof. Tomasz Żukowski.”
Wówczas oczywiście miał kandydować Donald Tusk, ale o Bronisławie Komorowskim można powiedzieć w zasadzie to samo. Pod pewnymi względami Komorowski jest nawet kandydatem lepszym od Tuska, bo bardziej swojskim, ludowym, a mniej liberalnym. Tusk na prowincji jest bardzo źle kojarzony. Pokazują to wszystkie wybory, które są jedynym w stu procentach weryfikowalnym empirycznie sondażem. Dlatego Tusk wiedział, co robi, gdy rezygnował z ubiegania się o prezydenturę.
Mam na ten temat swoją własną teorię… Tusk wiedział, że przegra. Doskonale pamiętał wybory prezydenckie z 2005 roku. Takich rzeczy się nie zapomina. Co by złego nie powiedzieć o premierze, to na pewno nie zatracił do końca kontaktu z rzeczywistością.. Wybrał dla siebie rozwiązanie najlepsze. „Wypościł w bój” Komorowskiego, bo porażka kogoś innego z PO nie uderza w Tuska, w sposób tak bezpośredni, jak jego własna klęska. A Tusk zawsze będzie mógł się pozytywnie zweryfikować w wyborach parlamentarnych. To łatwiejszy teren. A funkcjonowanie w warunkach modelu cohabitation paradoksalnie może dać wiele atutów i alibi dla nieudolnego, czysto wizerunkowego oraz wbrew pozorom nieliberalnego rządu.
Gdy popatrzy się na strukturę wyników wyborów prezydenckich TNS OBOP exit poll, to „wybija” z nich jedna cecha. Polska wieś się zmobilizowała, a Kaczyński wygrał tam zdecydowanie. Waldemar Pawlak ma rację, kiedy mówi, iż wybory prezydenckie nie są specjalnością PSL-u. Ale są specjalnością polskiej wsi, gdyż to ona rozstrzyga zazwyczaj, kto jest ich zwycięzcą. Polska wieś na wybory prezydenckie zazwyczaj się mobilizuje i to ostro. Można się długo zastanawiać nad przyczynami tej sytuacji. Jednak jedna wydaje się rozstrzygająca. W wyborach prezydenckich obowiązuje o wiele większy stopień personifikacji, niż na przykład w parlamentarnych. I to chyba decyduje o wysokiej frekwencji na terenach wiejskich.
Fachowcy zastanawiają, się jaki będzie kierunek przepływu elektoratów poszczególnych kandydatów z pierwszej tury wyborów i jaka będzie skala tych fluktuacji? Tu znów pojawiają się liczne uproszczenia. Uproszczeniem jest na przykład, nawet tak wydawałoby się oczywisty wniosek, że ktoś kto za pierwszym razem zagłosował na Komorowskiego za drugim musi uczynić to samo. Nie musi…
I często zdarza się, iż w okresie pomiędzy obydwiema turami wyborów postawy elektoratów głównych kandydatów ewoluują. Na miejscu Kaczyńskiego spróbowałbym „uszczknąć” kilka procent Komorowskiemu. Pole do dokonania „wyłomu w tej populacji jest duże. Elektorat Komorowskiego jest w przeważającej mierze „miękki” i reaguje na bodźce negatywne. Jest to negatywny elektorat Jarosława Kaczyńskiego, motywowany przede wszystkim chęcią niedopuszczenia do ewentualnej prezydentury prezesa PiS-u. Jednak paradoksalnie, w dużej części Ci właśnie wyborcy zagłosują teraz w drugiej turze, jak elektorat „twardy”. Ale pozytywny elektorat PO, czyli ta część konserwatywna może już być na argumenty Kaczyńskiego bardziej otwarta, a „żonglowanie” przez Komorowskiego kwestiami światopoglądu postmodernistycznego takimi, jak na przykład in vitro, powinno Kaczyńskiemu komunikację z tymi wyborcami mocno ułatwić.
Z drugiej strony przesuwanie się Kaczyńskiego w lewą stronę nie zrazi do niego elektoratu konserwatywnego, gdyż on będzie to robił w sferze społeczno-ekonomicznej, posługując się (co już czyni) „narracją” socjalną. Problem Komorowskiego jest większy… Komorowski nie może zbyt mocno używać retoryki socjalnej, bo straci wyborców liberalnych, nie może też posługiwać się retoryką lewicowości obyczajowej, albowiem straci wyborców konserwatywnych. Jego wyborcy nie są aż tak silnie wyrozumiali, jak wyborcy Jarosława Kaczyńskiego. Kandydat PO ma więc o wiele węższe pole manewru.
Jednak stratyfikacja polityczna nie odegra tu wiodącej roli. Determinanty polityczne elektoratów nawet w wyborach tych najbardziej politycznych, czyli parlamentarnych nie mają głębokiego, trwałego charakteru. O takim, czy innym zachowaniu przy urnach decydują często przesłanki sytuacyjne, emocjonalne, wizualne, przypadkowe, ale nie polityczne. Dlatego rozważania kogo poprze elektorat Napieralskiego posiadają charakter czystko akademicki i nie mają większego sensu. Wbrew temu co się powszechnie twierdzi duża cześć wyborców Grzegorza Napieralskiego wcale nie musi reagować na bodźce typowo lewicowe, a na przykład emocjonalne, populistyczne, personalne, wizerunkowe. Skąd wiadomo, że jest to elektorat lewicowy? A jeżeli nawet, to w jakim zakresie i według jakich aksjomatów się dookreślający: socjalnych, kulturowych? Proste przesuwanie wyborców Napieralskiego na stronę Komorowskiego, to kolejne uproszczenie.
Ale w drugiej turze wyborów rozstrzygający będzie moim zdaniem jeszcze inny algorytm… Pisałem o nim pośrednio w maju tego roku. (…) „Aby zeszła lawina potrzebne są dwa czynniki: potencjał (w sensie meteorologicznym zleżałe warstwy śniegu) oraz impuls, sygnał, który go uruchomi. Lawiny są najgwałtowniejszymi z ruchów masowych i bardzo trudnymi do przewidzenia.” (…) „Na polskiej prowincji, na wsiach i w małych miasteczkach mieszkają miliony ludzi, którzy są jak „nieaktywny wulkan” – na co dzień nie angażują się w sprawy publiczne, ale od czasu do czasu potrafią „wybuchnąć”. Jak będą chcieli, to pójdą do wyborczych urn i obóz mainstreamowy w kartach do głosowania „zatopią”.”
W sensie wyborczym Polska wieś jest takim właśnie „gigantem”, nie dlatego, że jest liczniejsza od miast (bo nie jest), ale dlatego, że przy wystąpieniu pewnych uwarunkowań potrafi się zmobilizować i głosować w sposób niezwykle zdeterminowany. Skala tej determinacji może być ogromna. I jeżeli Jarosław Kaczyński będzie umiał znaleźć z wyborcami wiejskimi wspólny język, obudzić tego „uśpionego giganta”, co mu się pośrednio już udało, to jego zwycięstwo nad Bronisławem Komorowskim nie musi być minimalne.
W pierwszej turze wyborów potencjał wyborczy Kaczyńskiego na wsi ograniczali Pawlak, Lepper i Napieralski. W drugiej tego elementu już nie będzie. W starciu z Komorowskim – Kaczyński na dziesięciu wyborców otrzyma, co najmniej siedem, a na niektórych obszarach może nawet osiem głosów wiejskich wyborców. Tych strat Komorowski w mieście już raczej nie odrobi. Polska wieś, to jest ten obszar, na którym zamieszkuje najbardziej negatywny elektorat PO, a zarazem najbardziej konserwatywny.
Dr. Rafał Chwedoruk w wieczorze wyborczym TVP: (…) „Wbrew intencjom sztabowców Platformy te wybory nie przeistoczyły się w plebiscyt na temat Prawa i Sprawiedliwości, prawda, taką dziwną sytuację, że byłby to plebiscyt na temat partii opozycyjnej. Druga tura będzie dzięki temu autentyczną drugą turą. To nie będzie już mecz do jednej bramki, chyba wszyscy mamy tego świadomość.”
Inny politolog w studiu konkurencyjnej telewizji stwierdził, iż jeżeli Jarosław Kaczyński pójdzie w kierunku „kampanii sektorowej”, a Bronisław Komorowski nie odpowie argumentami merytorycznymi, to ten ostatni znajdzie się w opałach.
Co to oznacza? Drugą turą wyborów prezydenckich nie będzie już rządził wygodny dla PO algorytm plebiscytowy (emocjonalny), który w ostatnich latach kształtował polską sceną polityczną. A jeżeli już to w stopieniu o wiele mniejszym niż wcześniej. Może zaś dojść do głosu algorytm oceny rządów PO i „ustawionej” kiedyś przez PiS dychotomii polski liberalnej i solidarnej. Jeżeli ta optyka przeważy to Jarosław Kaczyński wygra.
Tym bardziej, że wbrew pozorom Komorowski nie ma dużych możliwości poszerzenia elektoratu… Populacja wyborców Grzegorza Napieralskiego paradoksalnie jest trudno przewidywalna i nie zagłosuje jednoznacznie. Wyborcy Napieralskiego z terenów wiejskich i Ci nastawieni bardziej na bodźce socjalne poprą Kaczyńskiego. Formalnie Komorowski może odwoływać się do kwestii światopoglądowych, ale to za mało; nie wystarczy.
Tymczasem kampania Kaczyńskiego się wyraźnie rozpędza. Jeżeli lider PiS z jednej strony skieruje swoją ofertę globalnie do wyborcy masowego, a z drugiej „zagra sektorowo”, na przykład w kierunku rolników, szerzej mieszkańców wsi, robotników, pracowników służby zdrowia, górników, to posiada bardzo duże szanse na poszerzenie elektoratu. Strategicznymi celami Kaczyńskiego powinny się stać: po pierwsze dotarcie do wyborców, którzy zbojkotowali pierwszą turę, zwiększenie frekwencji i poprzez ten czynnik zmniejszenie znaczenia elektoratu Grzegorza Napieralskiego. Mówiąc kolokwialnie – „rozpuszczenie” elektoratu Napieralskiego we frekwencji. Po drugie zdynamizowanie algorytmu poparcia geograficznie na południu Polski oraz na wsi, a także przebiegającego według konkretnych grup zawodowych. Jeżeli Kaczyńskiemu ten manewr wyjdzie, to powinien wygrać dość przekonująco. Nie da się jednak tego zrobić bez zwycięstwa w telewizyjnych debatach. Bezpośrednie starcie obydwu pretendentów do najważniejszego w Polsce urzędu będzie jednym z najistotniejszych elementów kampanii przed drugą turą wyborów.
Romano Manka-Wlodarczyk
http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/138884,tusk-przepadnie-na-prowincji
http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/153632,kaczynski-cimoszewicz-a-plan-tuska
http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/149562,socjologo-matolki
http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/179322,pis-moze-obudzic-giganta
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka