Na miejscu polityków PiS nie popadałbym w nadmierny tryumfalizm. Jeden czy drugi sondaż nie czyni jeszcze wygranych wyborów – do tego daleka droga.
Zbigniew Kuźmiuk napisał dziś w Salonie24, że Platforma ma już z kim przegrać. Otóż nie jest to wcale do końca oczywiste. Paradoksalnie, ostatnie sondaże mogą zadziałać na korzyść PO, bo będą mobilizowały wokół niej elektorat. Do tej pory zawsze wzrost domniemania wyborczego zwycięstwa PiS napędzał wyborców Platformie. Czy teraz będzie podobnie?
Kiedyś, wracając od Pawła Szałamachy, posła PiS, z wywiadu zastanawiałem się, co by musiało się stać aby PiS mógł wygrać wybory. Są dwa takie scenariusze:
Po pierwsze, PiS musiałby zastrzec, iż nie chce być uwzględniany w sondażach preferencji politycznych. Oczywiście celowo w tym miejscu sprowadzam rozumowanie do absurdu, ale celem tego zabiegu jest trafny opis sytuacji.
Jeżeli PiS wygra wybory, to w podobny sposób, jak w 2005 r. Czyli muszą zaistnieć dwa warunki: niska frekwencja i błędny pomiar sondażowy, dający PO nieistniejącą realnie przewagę i demobilizujący jej potencjalnych wyborców.
Dla odmiany, PiS na czele badań preferencji politycznych będzie, identycznie jak w latach 2006 i 2007, napędzał wyborczą siłę Platformy.
Inaczej mówiąc, PiS w tym wariancie może zwyciężyć jedynie w podobny sposób, jak Justyna Kowalczyk Marit Bjorgen, na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver w 2010 r., a więc, wyrzutem narty za linię mety. Bjorgen wówczas przez długi czas prowadziła, Justyna Kowalczyk wyprzedziła ją dopiero na ostatnich metrach, a wygrała w ostatniej chwili o centymetry, rzutem narty.
Drugi scenariusz, w którym PiS może zwyciężyć w wyborach jest inny. Sprowadza się do osiągnięcia tego, co osobiście nazywam granicą krytycznej przewagi. Co to jest krytyczna przewaga?
To wyprzedzenie PO we wszystkich sondażach o co najmniej 7 proc. Wtedy ostateczny los Platformy dopełni panika elektoratu. Niewielka różnica na korzyść PiS w badaniach opinii publicznej będzie mobilizować potencjalnych wyborców PO (lewicowych kulturowo), jednak zwiększenie dystansu do 7 pkt. spowoduje, że lewicowy elektorat zwariuje – albo do końca się zniechęci, albo nerwowo będzie poszukiwał innego podmiotu politycznego.
Równoległy mechanizm, który może się ujawnić w formule tego scenariusza, to uruchomienie procesów odśrodkowych. PO nie bez kozery nazywana jest partią władzy. Głównym spoiwem Platformy jest możliwość partycypowania w rządzeniu. Spektrum ideologiczne PO ma charakter hybrydowy. Stąd każde obniżenie domniemania utrzymania władzy będzie na tę partię działać destrukcyjnie. Znaczna przewaga PiS nad PO w sondażach, pogłębi walki frakcyjne w tej ostatniej formacji, co ostatecznie przesądzi perspektywę jej klęski.
Ale jest jeszcze coś. Ten wariant posiada również swój konstruktywny przebieg, korzystny dla PiS. Uzyskując krytyczną przewagę nad PO, PiS będzie zyskiwał na zasadzie efektu synergii. Np. powtórne połączenie PiS i Solidarnej Polski może dać więcej korzyści niż prosta suma poparć tych dwu ugrupowań. W polityce czasami dwa plus dwa równia się pięć. Dodając dwie wielkości można uzyskać dodatkowy bonus, efekt poboczny.
Paradoksalnie spora część wyborców PO może zagłosować na PiS. Nie jest wykluczone, że konformistyczny elektorat w reakcji obronnej i dla poprawienia własnego samopoczucia, przeniesie w pewnym momencie poparcie na PiS. Ludzie posiadają naturalną skłonność ustawiania się po stronie zwycięzców. Zadziała znany z psychologii mechanizm spowiedzi i rozgrzeszenia: kiedyś głosowałem na PO, ale teraz poparłem PiS. Jestem więc rozgrzeszony.
Inni z dotychczasowych wyborców PO będą rozumować w sposób bardziej wyrachowany. Do gry wejdzie kalkulacja przebiegająca wg reguły: co ja z tego będę miał/a? Poszczególne układy oraz grupy wpływów, a więc te czynniki, które prof. Zybertowicz nazywa sieciami klientystycznymi, mogą zacząć obstawiać PiS.
O tym zdecyduje gra interesów. Jeżeli w świadomości społecznej wzmocni się prawdopodobieństwo przejęcia przez PiS władzy, a PiS będzie chciał się tą władzą podzielić z częścią dotychczasowego status quo, wówczas można sobie wyobrazić, iż spora ilość struktur klientelistycznych z przyczyn pragmatycznych przeniesie poparcie (nie mylić z sympatiami) na stronę PiS. Wpływowe ośrodki opiniotwórcze zaczną wspierać PiS, a przynajmniej nie przeszkadzać w drodze do władzy.
Jak mówi stare powiedzenie: „pieniądze nie mają poglądów”. „Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Możliwość sprawowania władzy daje zaś przywilej dzielenia państwową kasą i dotacjami. Wystarczy obdarować kilka istotnych grup wpływu i będą dokonywały projekcji narracji korzystnej dla PiS-u.
To wcale nie jest nieprawdopodobne. Naiwni są ci, którzy uważają, że PiS jest poza układem, albo, że nie stworzy własnego układu.
W praktyce mogą zwyciężyć tendencje dokładnie przeciwne: PiS po zdobyciu władzy może puszczać oko do grup interesów w celu uzyskania efektu afirmacji. Do rządzenia, oprócz mandatu społecznego zaufania otrzymanego w wyborach (legitymizacja pierwotna), potrzebna jest jeszcze afirmacja ze strony najbardziej wpływowych ośrodków (afirmacja wtórna). Często władza zabiega o ten drugi rezultat w większym stopniu niż o pierwszy, co oczywiście prowadzi do patologii i wypaczenia demokracji.
Do wyborów parlamentarnych pozostały jeszcze dwa lata, o ile rzecz jasna nie odbędą się one w trybie przedterminowym, co również nie jest całkowicie wykluczone. Przez ten czas wiele się może zdarzyć.
Kluczową sprawą będą dwa czynniki: rozmiary kryzysu oraz pomiar socjologiczny preferencji politycznych, a więc struktura sondaży.
We współczesnej polityce badania sondażowe spełniają funkcję giełdy papierów wartościowych. Każda partia posiada swoje wirtualne aktywa, które wtórnie kreują rzeczywistość polityczną. Notowania zawierają w sobie silny czynnik kreatywności realnych procesów.
PO przez wiele lat na tej giełdzie dominowała. Jest to jedna z cech silnej władzy premiera Tuska. Jednak w tym samym miejscu Platforma może polec. Ale żeby tak się stało w polskiej polityce musi raczej pojawić się ktoś trzeci, inny niż PiS.
Historia przez ironię jest pisana.
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka