rosemann rosemann
7194
BLOG

Przecieki z przecieków z przecieków…

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 48

Kiedy po pierwszej turze wyborów tygodnik „DoRzeczy” zdecydował się na publikację pozyskanego z jakiegoś niewiadomego źródła stenogramu nagrania rozmowy Pawła Wojtunika z Elżbietą Bieńkowską, tylko ktoś bardzo naiwny mógł myśleć, że była to kulminacja zdarzeń związanych ze sprawą podsłuchów w warszawskich restauracjach.

Nie wiem jak inni ale ja domyślam się gdzie bije źródło z takimi skarbami. I według mnie, kiedy już zaczęło ono bić, to jest to bardziej wiarygodny znak politycznego przesilenia niż wszystkie inne. Tak to już jest, że kiedy smutni panowie przesiadają się z jednego pokładu na inny, tego pierwszego nie ma już co ratować i trzeba zacząć wymazywać go z pamięci.

Ujawnienie przez Zbigniewa Stonogę akt śledztwa afery podsłuchowej bulwersujące jest głownie z powodu formy, która jest bezczelna do granic dobrego smaku. Wskazująca przy tym, że nikt nie ma zamiary żegnać się z obecną władzą przy zachowaniu choćby pozorów subtelności i estetyki.

Stonoga pokazał w zasadzie tylko to, że „starego króla”, którzy przez lata rządził Polską i dzielił Polaków nikt już chyba się nie boi. Uczynił też kolejny krok w kierunku, który swego czasu (świadomie czy nie, z własnej woli czy nie) obrała tygodnik „Wprost” rzucając „motłochowi” to, co wcześniej było zastrzeżone dla władzy i jej wybrańców. Słowem sparafrazował wyborcze hasło sprzed lat „zdobywamy zastrzeżoną wiedzę by oddać ją ludziom”.

Ale nie jest tak, że mamy do czynienia z jakąś nową jakością w polityce. Świetnie, choć w sposób absolutnie dla siebie kompromitujący podsumował to w dzisiejszej audycji „Kontrwywiad RMF” pan Jacek Cichocki, szef kancelarii premiera i koordynator służb specjalnych. Stwierdził on, oceniając facebookową akcję Stonogi jako Tę bezprecedensową sytuację, chyba w ogóle w historii polskich wycieków, bo to jest, wydaje mi się, największy tego typu wyciek z akt śledztwa w polskiej historii...”*

Trzeba przyznać Cichockiemu, iż ma chociaż świadomość, że mamy do czynienia być może z największą ale bez wątpienia nie pierwszą sytuacją, w której ktoś ma dostęp do poufnych materiałów i wykorzystuje je (czy próbuje wykorzystać) do kształtowania opinii publicznej. Trzeba też zarzucić (na tym polega ta kompromitacja Cichockiego), że dotąd on i ludzie, z którymi sprawuje władzę, jakoś specjalnie nie starali się z tym zawstydzającym i groźnym zjawiskiem walczyć. Więc trwało ono w najlepsze.

Modelowym przykładem z lat poprzednich był nielimitowany (można było odnieść takie wrażenie) dostęp ekipy z Czerskiej do akt śledztwa smoleńskiego. Dostęp, którego w redakcji nie tylko się nie wypierano ale wręcz uważano go za rękojmię wiarygodności opartych na materiale ze śledztwa gazetowych wrzutek. Nikt za podrzucanie Czuchnowskiemu i Kublik szczegółów „zderzenia z brzozą” i „Błasika w kokpicie” nie odpowiedział.

Quasimetafizycznie można by rzec, że bezwzględność tamtych działań wraca właśnie do tych, którzy wtedy korzystali najbardziej. Wraca z siłą, która powinna roznieść w puch już nie tylko fasadę tej władzy, która zbudowała nam demokrację w iście potiomkinowskim stylu ale wręcz jej fundamenty. Po władzy, pod bokiem której dziać się może coś takiego nie powinien zostać najmniejszy ślad.

W publikacji Stonogi, jak już napisałem, dużo bardziej od treści szokująca jest forma. Kiedy patrzy się na fotki dziesiątek czy setek stron akt, nie można po prostu nie jęknąć „Qrwa mać, gdzie ja żyję?!” Tak, te fotki poufnych materiałów ze śledztwa, oglądane od wczoraj przez rozemocjonowaną gawiedź to zdecydowanie lepsza ilustracja kondycji Polski A.D. 2015 niż równa jak stół nawierzchnia naszych wyczekiwanych przez dziesięciolecia autostrad, niż I i II linia metra razem wzięte, niż Euro 2012, niż Prezydent Europy.

Człowiek spiera się przez lata czy idzie wszystko tam, gdzie iść powinno, czy tak szybko, jak powinno. Czasem w dyskusji wygrywa, czasem się poddaje. A na koniec przychodzi Stonoga, rzuca garść papieru i z miejsca wiadomo, że te wcześniejsze spory były tak bardziej akademickie i mocno oderwane od istoty rzeczy. Że to nawet nie są te sławetne „ch**, du** i kamieni kupa” tylko co najwyżej te dwie pierwsze. Kamień na kupie też ma jakąś tam wagę i solidność.


* http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-jacek-cichocki-przecieki-dewastuja-lad-ktory-powinnismy-chro,nId,1831683#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka