Często a w zasadzie prawie zawsze jest tak, że kiedy jakaś potęga chyli się ku upadkowi, w jej strukturach następuje gwałtowne rozprężenie, upadek dyscypliny a w dyskusjach zaczyna dominować powszechne poszukiwanie winnych. Ten ostatni element jest szczególnie ciekawy by nie rzec zabawny (choć określenie „zabawny” w sytuacji czyjegoś upadku może zdawać się nie na miejscu) bo wszyscy szukają a nikt się nie poczuwa.
Jednak nawet w takich sytuacjach, kiedy niemal wszystkim przechodzi już ochota na obronę racji, pozycji czy co by tam było jeszcze do obrony, pojawia się ostatni sprawiedliwy, taki legendarny „zwierz Alpuhary”*, który za nic ma to, że „w Grenadzie zaraza”.
Dramatycznie pokazał to Marczewski w opisującym wydarzenia 1956 r, filmie „Drzeszcze”. Na obozie „czerwonego harcerstwa” był chłopiec, który nawet w tym gronie zdawał się być zjawiskiem zdumiewającym przez swą gąbczastą naturę, chłonącą bez oporów ówczesną propagandę. Gdy „prasa zdradziła” (tak informacje mediów o tym, co dzieje się w kraju określiła jedna z działaczek prowadzących ów „czerwony obóz”) ów chłopak powiesił się.
Teraz takich dramatów raczej nie będzie. Ale jakiś „zwierz Alpuhary” musi się objawić.
Kiedy dziś widać, że prasa a raczej ogół mediów bliskie są zdrady wypuszczając takie głosy jak dość głośny tekst Moniki Olejnik „Ch..., d... i kamieni kupa”** głos „czytelnika” Gazety Wyborczej o trudnym do zapomnienia nazwisku Bulandra i tytule naukowym doktora ekonomii zdaje się faktycznie dobiegać gdzieś od strony jakiejś ostatniej „garstki rycerzy”***. Tych, którzy nad resztą górują przede wszystkim umiejętnością zracjonalizowania sobie tego, co dla innych jest już nie do wytłumaczenia. Gdyby chcieć zwięźle streścić punkt widzenia pana Bulandry na to, co stało się u „Sowy i Przyjaciół”, w gabinecie Tuska i ostatnio w gabinecie Kopacz, okazałoby się, że problem tkwi głownie o ile nie wyłącznie w nieumiejętności czytania przez Polaków tekstów ze zrozumieniem. Pan doktor stara się więc tłumaczyć głownie to, co tak naprawdę mieli powiedzieć a może nawet myśleć pani Bieńkowska, pan Sikorski i pan Sienkiewicz. A także to, że rozmowy były PRYWATNE. Tym razem używam samych dużych liter nie dla tego, żeby podrażnić kolegę Lchlipa ale dlatego, że tak pisze ów dr Bulandra.
Oczywiście nie pisze on, pewnie przez przeoczenie o tym, że za te prywatne pogawędki rachunki najczęściej regulowane były służbowymi kartami a przywoływana przez niego rozmowa Sienkiewicza i Rostowskiego prywatna bądź służbowa była w zależności od tego czy próbowano Sikorskiego rozliczać ze słów czy z wydanej kasy.
Wracając do istoty problemu, przynajmniej z punktu widzenia „czytelnika” Bulandry, tkwi ona raczej w systemie edukacji a nie w charakterach gości „Sowy i Przyjaciół”. Aż si e prosi pytać pana Bulandrę jakich zmian w nauczaniu należałoby oczekiwać by obywatel swobodnie mógł czytać takie stenogramy w sposób, który pasowałby władzy i pokazywał ją w dobrym świetle. Jako zatroskanych panstwowców w rodzaju Belki i Sienkiewicza.
Oczywiście pisząc o polemice między Olejnik i Bulandrą pokpiwam sobie z tego ostatniego. Z lekka bo w jakiś sposób rozumiem owego doktora ekonomii gdy profesor Ireneusz Krzemiński w sprawie zachowań władzy i ostatnich dymisji ma do powiedzenia głownie to, że te mityczne ośmiorniczki nie są aż takie znowu drogie.****
Być może zatem do programów nauczania należałoby wprowadzić jakiś przedmiot, na którym polska młódź dowiadywałaby się jak bardzo oszczędnie gospodaruje władza zamawiając owoce morza czy inne frykasy. Na przykład podając równice w cenach w „Sowie” i na francuskiej Riwierze.
Kiedy „Maurów posady” zdawały się jeszcze być niewzruszone, ich przeciwnicy tylko teoretycznie mogli zastanawiać się mogli jak będzie wyglądał koniec tej władzy, o ile nadejdzie. Pewnie nie jeden z teoretyzujących wówczas o końcu sądził, że ostatnim bastionem będzie kilka punktów w obrębie ulic Czerskiej i Wiertniczej.
Z polemiki pani Olejnik i dr Bulandry widać, ze ostatni bastion znajduje się w sercach (no bo przecież nie w głowach) takich, jak ten czytelnik „Wyborczej”. Przekonany, że to raczej Olejnik a nie konsumentom ośmiorniczek należy się dymisja.
Jeśli więc wkrótce ktoś po obecnej władzy będzie gasił światło to najpewniej dr Kazimierz Bulandra. Opierający się przed tym do końca.
*O „Zwierzu Alpuharym” napisał bodaj Wańkowicz, któremu jako dziecku podczas słuchania Mickiewicza na sercu leżał głownie los owego „zwierza” który bronił się dzielnie z Almanzorem i garstką rycerzy w strofie
„Broni się jeszcze z wież Alpuhary
Almanzor z garstką rycerzy,
Hiszpan pod miastem zatknął sztandary,
Jutro do szturmu uderzy.
** http://wyborcza.pl/1,75968,18104851,Ch_____d____i_kamieni_kupa.html
*** http://wyborcza.pl/1,95892,18112347,Rzad__zamiast_sie_samobiczowac__powinien_poprawic.html#ixzz3cuoQMp2T
**** http://wpolityce.pl/polityka/255792-prof-krzeminski-broni-skompromitowanych-osmiorniczki-oburzyly-ludzi-przeciez-one-znowu-nie-sa-takie-najdrozsze
Inne tematy w dziale Polityka