Darzyć sympatią pana Zbigniewa Stonogę jest niezwykle trudno. Powiedziałbym, że się nie da ale czy ja mogę mówić za wszystkich? To oczywiście znaczenie ma żadne bo nie ma nikogo takiego, kogo lubiliby wszyscy a w dodatku nie ma chyba takiego imperatywu by ktoś taki w ogóle był.
Trudno jest też traktować go poważnie. I tu problem jest znacznie bardziej skomplikowany. Bo niechęć czy niemożność traktowania poważnie pana Stonogi nie sprawia automatycznie, że nie można czy nie powinno się traktować poważnie tego, co on robi.
Oczywiście nie mam na myśli inicjatyw, co do których jasnym jest, że są autorskimi pomysłami biznesmena, który „zamiata scenę polityczną” i „idzie po władzę”. Nie potrafię jakoś wykrzesać w sobie choćby krzty sympatii i szacunku wobec kogoś, komu wydaje się że jego szanse wyborcze są wprost proporcjonalne do ilości słowa „qrwa” i innych wulgaryzmów w publicznych wypowiedziach. W efekcie w mojej ocenie pan Stonoga prezentuje się tak, jak się nazywa. I wybieraj tu takiego… Choć nie wątpię, że paru albo i parę procent się skusi.
Co innego akcja, którą Stonoga walnął w obecną władzę.
Oczywiście nie mam wątpliwości, że w tym przypadku pan Stonoga jest tylko rodzajem publikatora, którym ktoś się posługuje. Co więcej sądzę, oczywiście na podstawie całokształtu „politycznej” twórczości biznesmena, że wybranym nie jako świadomy element jakiegoś politycznego planu tylko dlatego, że nie ogrania grozy sytuacji, w jakiej się znalazł.
Kiedy pomyślę że ktoś, poza Stonogą rzecz jasna, mógłby uznać, ze w taki czy inny sposób wokół Stonogi cokolwiek da się budować, zaczynam chichotać. Mimowolnie ale nic na to nie poradzę.
I tu zostawmy pana Stonogę i przejdźmy do tego „planu”, który on realizuje. Bo jakiś plan oczywiście jest i do czegoś zmierza.
Pytanie kto, dokąd i po co zmierza jest trudne. Jakoś nie chce mi się uwierzyć, ze to gra służb. Pisząc „gra służb” mam na myśli przemyślane i rozpisane na rolę działania, za którymi stoi jakaś konkretna lub nieformalna struktura ulokowana w „wojskówce” czy tam w „cywilnych”. Raczej to jakaś bardziej prywatna inicjatywa.
Opieram to przekonanie oczywiście na subiektywnej ocenie jakości działań, charakteryzującą się nie pasującą do służb topornością i absolutnym brakiem finezji. Jakoś trudno mi przyjąć do wiadomości, ze ktoś nam mebluje scenę polityczną od nowa przy pomocy kogoś takiego jak biznesmen Stonoga.
Nie zmienia to jednak ani o jotę mego przekonania, że z całej sprawy, w tym z radosnej twórczości Stonogi wynikają poważne konsekwencje i płyną dwa bardzo konstruktywne wnioski.
Pierwszy, mało zaskakujący, dotyczy obecnej władzy. Ja oczywiście wiem, ze nawet nie najbardziej zatwardziali obrońcy obecnego układu politycznego są gotowi do utraty tchu bronić go przekonując, że w ujawnionych materiałach „nic nie ma”. Oczywiście nie zgadzam się w ocenienie treści ale nawet jeśli faktycznie nie byłoby nic, starczy już sama sprawa związana z wizerunkiem. Pomijając treść, co do której po części nie zgadzamy się w ocenach zawartości a po części nie mamy o zawartości pojęcia, wiemy z cała pewnością, ze ów układ władzy to zgraja niepoważnych i dość obleśnych typów, których na dobrą sprawę wstyd byłoby w pełnej krasie zaprezentować jako przedstawicieli najbardziej nawet zacofanej gminy.
Drugi wniosek jest już idący znacznie dalej. Obnoszenie się Stonogi ze stertą papierów, która wielkim staraniem obecnej władzy miała zostać niedostępna dla większości oczu pokazuje, że nie mamy służb.
Oczywiście służby istnieją, mają swoje nazwy i skróty, otrzymują i konsumują jakieś tam budżety. Ale jeśli jest możliwe coś takiego, że najpierw miesiącami a może i latami rejestrowano pokątnie smakowite wynurzenia bandy debili mieniących się elitą polityczną kraju następnie pozyskany w ten sposób materiał był zabezpieczany na oczach gawiedzi w formie telewizyjnego spektaklu o zabarwieniu groteskowym by wreszcie rezultaty prowadzonego przez jedno z ramion państwa postępowania ujawnił gość, który całe swe jestestwo sprowadza do udowodnienia, że jest taki jak się nazywa, trzeba sobie coś jasno powiedzieć.
Albo te służby istnieją teoretycznie a budżet przejadają bo ktoś musi to robić albo nie są one nasze.
I przestaje być istotne czy właśnie służby uwalają nam polityczny układ czy uwalają go koterie i układziki, które te służby udają.
Ta tytułowa ośmiornica to nie jest określenie jednoznaczne. Oznacza ona zarówno tych durniów z „Sowy & Przyjaciół” dowodzących, że zgadywanie ile tak naprawdę mają kończyn i gdzie je trzymają dla przeciętnego obywatela nie jest łatwe do wskazania ale też i to, że służby to też inne zwierzę niż nam się wydaje.
W starciu z tym pierwszym Stonoga jest górą a z nim (bez względu na to jak bardzo nas obrzydza). W tym drugim przypadku nie wiadomo gdzie jest Stonoga. I gdzie my.
Już po publikacji notki znalazłem tekst o podobnym tytule. Autorem jest pan Zbigniew Popowski, który na portalu Brzeg24.pl opublikował "Ośmiornica kontra Zbigniew Stonoga" http://brzeg24.pl/felietony/36631-osmiornica-kontra-stonoga/
By było jasne, publikując nie znałem tamtego tekstu
Inne tematy w dziale Polityka