rosemann rosemann
5279
BLOG

Przyjdzie Kaczor i was zje

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 161

Trudno mi wyobrazić sobie w jaki sposób wierni wyborcy Platformy Obywatelskiej, nie będący fanatykami i nie pozbawieni zdolności samodzielnego myślenia znoszą sposób, w jaki próbuje ich przy sobie i przy swojej partii zatrzymać Ewa Kopacz. Mocno podszyte histerią opowieści  o katastrofach, jakie czekają nas kiedy PiS dojdzie do władzy mocno zaczynają przypominać żałosne próby odzyskania utraconej miłości poprzez dyskredytowanie tego, na rzecz kogo ową miłość utraciliśmy. Kto próbował ten wie, że nie ma gorszej metody.

Ja oczywiście rozumiem z czego bierze się wybór koncepcji kampanii. Przez tyle lat to się sprawdzało więc trudno było się po prostu Platformie oprzeć.

Problem w tym, że owe „tyle lat” to jednak ciągły proces, w którym jest tak wiele zmiennych, że odwołanie się do argumentu „tyle lat” jest jak wejście XXI wiek w tureckich „marmurkach”. Wydaje mi się, że mieliśmy a wraz z nami także i spindoktorzy PO wiele przesłanek wskakujących, że to nie działa. Co zatem sprawia, że ciągle oglądamy „ciocię Ewę” racząca nas przerażającymi historyjkami. Przed nami chyba jeszcze opowieść o tym, że kury przestana się nieść, krowy nie dadzą mleka a ziemia przestanie rodzić. Za nami natomiast do bólu przewidywalna wróżba w sprawie masowego wysypu pomników. Swoją drogą znam wiele straszniejszych rzeczy nić taki czy inny pomnik.

Za nami też dość zaskakująca opowieść, której nie tylko ja zupełnie się nie spodziewałem. Mająca w sobie coś bardziej z thrillera niż strasznej bajeczki dla dzieci. Opowieść o pesymistycznej wymowie z szantażystką w roli narratora. „Żeby zatrzymać moja córkę i wielu młodych ludzi w kraju, trzeba zatrzymać PiS”. W tej wypowiedzi istotna jest córka pani Kopacz bo to jej wypowiedź o wyjeździe do Kanady „gdzie mamy rodzinę” stała się kanwą dzisiejszych strachów ze strony PO. Co myślą „inni młodzi ludzie” pani Kopacz może się tylko domyślać.

Rzecz w tym, że szafowanie argumentem „głosuj na mnie bo moja córka sobie pojedzie” w kraju, w którym tysiące matek doświadczenie pożegnania z dziećmi i wnukami już przeżyło to polityczne samobójstwo. Jest to, może i nieświadoma, kpina z innych matek, których dzieci z rodzinami nie wyjeżdżały „do Kanady, tam mamy rodzinę” lecz całkiem w nieznane. Zestawianie łzawej historyjki o „przestraszonej” córce pani Premier z dramatem anonimowych rodzin jest jak zainicjowany ładunek wybuchowy. Oby zmiótł tych, którzy na taka głupotę zmiksowana z brakiem wrażliwości sobie pozwolili.

 Śledząc w sieci echa wypowiedzi matki i córki nie spotkałem ani jednego komentarza, który z sympatia czy choćby ze zrozumieniem odniósłby się do zapowiedzianego dramatu w rodzinie pani Premier.

Oczywiście wiem, że PiS przejął internety. Jednak są w nim wcale nie takie małe przyczółki, „wolne od PiS”. Tam także nikt nie płakał po pani Katarzynie Kopacz-Petranyuk.

Prawdę mówiąc słuchając wczoraj pełnych emocji zapowiedzi dziennikarzy i komentatorów uprzedzających wyborców, że czeka ich ekscytująca końcówka kampanii nie przepuszczałem, że aż tak. Że kartą przetargowa stanie się los pani Kasi, jej męża i dziecka. A to przecież dopiero pierwszy dzień tej anonsowanej końcówki kampanii. Było więc trzęsienie ziemi i teraz, wedle przepisu pana Alfreda Hitchcocka napięcie ma już tylko rosnąć.

Zatem wkrótce Aleją Szucha zacznie przechadzać się w skórzanym płaszczu Antonie Macierewicz, Saska Kępa zmieni się w Beatę Kępę a na koniec przyjdzie Kaczor i nas zje.

 

                                                                                                                                

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka