Emocje po wtorkowym morderstwie w Łodzi nie opadają. I myślę, że nie opadną prędko. Realnie patrząc – nie opadną nigdy. Dlaczego? Sądzę, że zadbają o to sami politycy, politycy z tego obozu, którego premier nawoływał do otrzeźwienia. Ci ludzie niestety nie mogą obejść się bez Prawa i Sprawiedliwości. Bez PiS-u są niczym, a już zwłaszcza bez Jarosława Kaczyńskiego. Łagodnym językiem nie da się budować, czy może raczej utrwalać przemysłu nienawiści, którego istnieniu nie sposób zaprzeczyć.
Trzeci rok rządu ekipy zwanej Platformą Obywatelską pokazuje, że ekipa ta absolutnie nie ma koncepcji na zarządzenie państwem. Jednymi narzędziami są wściekłość i wrzask. Wystarczy sobie przypomnieć czarne bilbordy, które zawisły bodajże w miesiącach letnich 2007 roku. Kto nie pamięta – z pewnością odnajdzie je w Sieci. Do tych narzędzi potrzebny jest wróg. Nawet nie musieli go kreować, bo on funkcjonował w polityce od lat. Wystarczyło go wyeksponować. I udało się.
To, czy premier przeprosił później czy nie, za moherową koalicję, nie ma znaczenia. Przekaz utkwił w głowach. Potem szło już łatwo. Szkoda Polski, bydło, dewianci itd. Znakomita część ludzi dowiedziała się, że są ciemnogrodzianami, ludźmi sfrustrowanymi, niepostępowymi oszołomami; epitety można wymieniać i wymieniać. Stało się więc jasne, dla tzw. światłych, kto jest wrogiem i w kogo trzeba uderzać. Już nawet nie zadziwia hipokryzja rządzących, że zarzucają Kaczyńskiemu, iż wskazuje on jasno tych złych i tych dobrych, a sami robią to bez mała od 5 lat.
Bardziej może dziwić to, że ludzie uwierzyli w tę retorykę. Dlaczego tak łacno to zrobili? Wydaje mi się, że problem tkwi w latach przełomu. Po 45 latach komunistycznej niedoli, a jeszcze wcześniej ponad 120 latach zaborów, Polacy uwierzyli, że kraj mamy wreszcie wolny, że wolne wreszcie są media, że polityka stanie się wolna. Zachłyśnięto się ową wolnością. To nawet naturalne, że niezbyt mile w takiej euforii byłby widziany człowiek bezkompromisowy, który chce rozliczyć przeszłość. Rozliczyć przeszłość, aby przyszłość mogła stać się uczciwsza.
Nie trudno było zmieszać z błotem takiego człowieka. Paradoksalnie ustrój demokratyczny nadał się do tego idealnie, mimo iż udało się formacji Jarosława Kaczyńskiego wygrać wybory w 2005. A ustrój nadał się idealnie, bo za pomocą chwytliwej retoryki i wsparciu dużych mediów takie rzeczy muszą się udać. To po pierwsze. Po drugie, jest jeszcze potężna część tzw. elektoratu, wobec której nie trzeba stosować żadnych socjotechnicznych chwytów. Setki tysięcy dawnych członków jedynej słusznej partii (od lat też takowa rośnie w siłę), ich rodziny, bliscy i przyjaciele.
Od lat na zmianę, a czasem unisono, te środowiska w bardziej i mniej krytycznych momentach podnoszą wściekłość i wrzask. W dodatku dość skutecznie. Bardzo jaskrawo to widać w ostatnich miesiącach. Po 10 kwietnia, do wyborów prezydenckich mainstream jeszcze jako tako się trzymał, wiedział bowiem, że nadmierne ciosy w kierunku Kaczyńskiego nie przyniosą efektu. Premier, silnie swego czasu przestraszony, nawet pokornie błagał o 500 dni spokoju.Ostatecznie wygrali i ponownie się zaczęło. Wróg dzieli, jątrzy, urządza comiesięczne seanse nienawiści.
Tak zwana większość, jak pisałem wyżej w to uwierzyła. Dziś niemal zewsząd słychać głosy, że tragicznym wydarzeniom w Łodzi jest winny szef opozycji. Szokujący wydaje się sondaż Homo Homini, w którym aż 72 procent badanych twierdzi, że Jarosław Kaczyński odpowiada za ten mord. Myślę, że ten sondaż ukazuje wyższość dzisiejszego systemu nad upadłym (?) w 1989 roku totalitaryzmem, która polega moim zdaniem na tym, że w komunizmie ludzie wiedzieli, że władza ich okłamuje i robi w popularnego balona; natomiast w tym nowym, dorastającym systemie ludzie uwierzyli, że żyją w państwie wolnym, a władza jest po ich stronie.
Schetyna mówi, że prezes PiS używa słów wojennych, Niesiołowski wysyła go do psychiatry, a prezydent przeprasza nie z serca, ale w ramach eksperymentu. Podejrzewam ich wszystkich o złą wolę, bo ja jako widz byłem zdumiony słysząc takie przeprosiny, jakie wygłosił Komorowski, i mnie te przeprosiny nie przekonały. Ale efekt wiadomo z góry, jaki będzie: wróg odrzuca wyciągniętą rękę.
Dla ogromnej większości i polityków, i pseudodziennikarzy mainstreamu, i wyborców młodych, wykształconych z wielkich miast oraz sprzymierzonych z nimi pogrobowców komunizmu byłoby najlepiej, gdyby TEGO wroga nie było, gdyby przestał istnieć. Wtedy odetchnęliby z ulgą. Na jakiś czas. Znalezienie kolejnego, będzie wówczas kwestią czasu. Żeby wściekłość i wrzask mogły trwać.
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka