rossonero rossonero
4210
BLOG

MAJOR GRZYWNA. DLA ZNAJOMYCH - KRZEWI

rossonero rossonero Rozmaitości Obserwuj notkę 45

 

Kilka miesięcy temu, przy okazji urodzin, wspominałem śp. Arkadiusza Protasiuka, dowódcę PLF 101 z 10 kwietnia 2010 roku. Dziś przyszedł czas na jego bardzo dobrego kolegę z prawego fotela tamtego dnia, majora Roberta Grzywnę, drugiego pilota tragicznego lotu. W relacjach medialnych, nie poświęcono mu przesadnie wiele miejsca, pozostał raczej w cieniu rówieśnika i dowódcy załogi. Ale naturalnie i jego nie oszczędzono, całą załogę odsądzając od czci i wiary, jako niedoszkoloną, fatalnie zgraną i źle dobraną.
 
Dopiero ekspertyza biegłych z IES im. Sehna przekonała niedowiarków, choć niestety nie wszystkich (wyjąwszy ludzi naprawdę złej woli i podejrzanej proweniencji), że piloci specpułku potrafili właściwie posługiwać się odpowiednimi wysokościomierzami, i prawidłowo odczytać pułap, na którym znajduje się pilotowany przez nich samolot. Za sprawą badań krakowskich specjalistów – właśnie słowa majora Grzywny – stanowią swego rodzaju przełom w badaniu kwietniowej tragedii.
 
Robert Grzywna, dla bliskich – Krzewi, urodził się w Jeleniej Górze. Mieście słynnym z Góry Szybowcowej oraz aeroklubu bardzo zasłużonego dla powojennego polskiego lotnictwa i szybownictwa. W odróżnieniu od swego przyjaciela i rówieśnika, który dopiero przed testami medycznymi przyznał się rodzicom, że chce zostać lotnikiem – Grzywna od dziecka powtarzał wszystkim, że zostanie pilotem. I cel swój osiągnął, dla ludzi ze swojego miasteczka – Chocianowa – stając się uosobieniem sukcesu.
 
Jednakże popularny Krzewi pasjonował się nie tylko lotnictwem. Jako dziecko wykonywał pierwsze szusy na narciarskich trasach w Szklarskiej Porębie. Sympatia do dwóch desek została mu do końca życia – został prawdopodobnie najlepszym narciarzem wśród lotników i najlepszym lotnikiem wśród narciarzy. Rywalizował w tej dyscyplinie także z Arkiem Protasiukiem – i na stoku, to Krzewi był zazwyczaj numerem 1. Pasję sportową dzielili wspólnie – nie sposób zliczyć mniej i bardziej oficjalnych meczów piłkarskich, w których ci dwaj piloci wzięli udział.*
 
W czasach szkolnych przyszły major lotnictwa skończył szkołę muzyczną. Talenta sprawiły, że opanował grę na kilku instrumentach, ale przede wszystkim wyspecjalizował się w pianinie. Bliscy majora – podczas rozmaitych imprez i spotkań koleżeńskich, także tych oficjalnych, zazwyczaj starali się, aby znalazł się tam sprawny instrument. Raz ktoś przyniósł trąbkę, ktoś gitarę, ktoś akordeon, bez znaczenia – Robert Grzywna zawsze dawał radę. I znów – bardzo po drodze mu było z kapitanem Protasiukiem, który posiadał ogromną kolekcję płyt, bo i tę pasję panowie lotnicy podzielali.  
 
***
 
Polskie Siły Powietrzne straciły 10 kwietnia 2010 roku ludzi wielkiego formatu. Świetnych pilotów, miłośników nie tylko latania, wielkich hobbystów, pasjonatów. Ale przede wszystkim ludzi rodzinnych, mężów, ojców, przyjaciół, dla których życie było największą wartością. Awansowany pośmiertnie na stopień podpułkownika, Robert Grzywna skończyłby wczoraj 38 lat.
 
 
 
 
 
* podobnie trudno byłoby zliczyć wszystkie loty, które odbyli razem śp. oficerowie Protasiuk i Grzywna, o których ze względu na swój wybitnie wojskowy charakter wiedza jest utajniona.
rossonero
O mnie rossonero

...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości