rozum rozum
90
BLOG

LICZY SIĘ TYLKO POLITYKA!

rozum rozum Polityka Obserwuj notkę 8

Katastrofa pod Smoleńskiem to precedens na skalę światową, jeżeli weźmiemy za kryterium liczbę wysokich funkcjonariuszy państwowych, którzy ponieśli jej wyniku zginęli. To przerażający fakt, ale fakt. Jako odbiorcy komunikatów medialnych mamy szczątkowe informacje dotyczące przyczyn tej dramatycznej katastrofy. Jak można było przewidzieć media będą dążyć do jak najszybszego rozwikłania przyczyny katastrofy i bardzo dobrze, ponieważ taki jest ich obowiązek. Gorzej się dzieje, kiedy z góry zakładamy wygodną dla nas prawdę, a następnie dostosowujemy do niej wygodne dla naszej tezy fakty.

Każda hipoteza jest możliwa. To zdanie logicznie poprawne. Każda hipoteza katastrofy pod Smoleńskiem jest możliwa: błąd załogi, warunki atmosferyczne, awaria techniczna, błąd w przekazywaniu danych, lub splot wielu drobnych czynników. W historii lotnictwa katastrof odnotowano wiele. Przyczyną katastrof lotniczych najczęściej jest błąd człowieka. Za połowę wypadków odpowiedzialni są piloci, do 10 proc. przyczynia się obsługa naziemna. Ze statystyk wynika, że aby doszło do tragedii, załoga musi popełnić aż siedem błędów. Tak wykazały badania specjalistów amerykańskiego Biura Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), którzy w ciągu 40 lat zbadali ponad 500 wypadków lotniczych[i].Wydaje się, zatem zupełnie naturalne, że pierwszą przyczyną, jaka przychodzi nam do głowy, to błąd ludzki, następna awaria techniczna lub splot tych obu przyczyn[ii]. Przedstawione przeze mnie dane potwierdza Aircraft Crashes Record Office (ACRO) – niezależna organizacja zajmująca monitorowaniem liczby wypadków lotniczych samolotów zdolnych do transportu co najmniej sześciu osób. Według ACRO w ostatniej dekadzie miało miejsce prawie 2 tys. wypadków. Zginęło w nich ponad 13 tys. osób. W ubiegłym roku odnotowano 122 wypadki, w których życie straciło dokładnie 1103 ludzi.Zgodnie z danymi przedstawionymi przez Aircraft Crashes Record Office, najczęstszą przyczyną wypadków lotniczych jest błąd człowieka. W aż 67 proc., to właśnie pomyłka pilota, nawigatora, mechanika, czy kontrolera lotów jest głównym powodem katastrofy. W ponad 20 proc. winę ponosi sprzęt, a w prawie 6 proc. - pogoda. Zamachy terrorystyczne czy inne formy sabotażu odpowiadają za 3,25 proc. wypadków[iii].
Mając na uwadze powyższe dane logicznym wydaje się, iż biorąc wszystkie hipotezy pod uwagę nie zakładamy z góry pewności dokonania zamachu terrorystycznego, chyba że właśnie zamach terrorystyczny będzie najbardziej przydatną wersją mającą uzasadniać jakieś racje czy interesy.
Trzeba przyznać, iż znaczący politycy, do lewa do prawa, zachowują wstrzemięźliwość w ferowaniu wyroków. Nic dziwnego, łatwo jest rzucić niczym niepoparte oskarżenie, którego konsekwencje mogą być dalekosiężne. Taka postawa nie jest tchórzliwa, ani zdradziecka. Przeciwnie, w końcu polscy politycy zaczęli ważyć słowa, ergo czuć za nie odpowiedzialność. Dziennikarze pytają, stawiają tezy, również te rozpatrujące zamach. Blogsfera zareagowała najszybciej. Już 10 kwietnia na blogu FYM, pojawiła się dyskusja, w czasie której „prawicowi” blogerzy rozpatrywali jedną hipotezę – zamach.
Dlaczego nastąpiła taka gradacja ulegania teoriom spiskowym? Jak wspomniałem, po katastrofie politycy wykazują odpowiedzialną wstrzemięźliwość. Musi upłynąć trochę czasu, nim ofiara Lecha Kaczyńskiego stanie się politycznym orężem, jak również magnesem przyciągającym niezdecydowany elektorat. Musi upłynąć trochę czasu w rzeczywistości polityków. W rzeczywistości medialnej nie musi, o czym wspomniałem nieco wyżej. Im bardziej w dół, tym większa pewność, iż katastrofa była wynikiem zamachu terrorystycznego, którego autorem były czynniki rosyjskie. Jakie są tego powody?
Po pierwsze, to przekonania polityczne. Zwolennicy PiS w symbolice katastrofy i tragicznej śmierci Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego upatrują szanse na konsolidację i aktywizację środowiska. W mojej ocenie ma to przybrać postać pospolitego ruszenia, które ma wyzwolić określone emocje pozwalające na wygranie kolejnych wyborów. Jest symbol, znak z niebios, łączmy się, działajmy, ratujmy Polskę – tak w skrócie miałby, według mnie, wyglądać scenariusz tego przedsięwzięcia. W ten opis teoria o zamachu pasuje najlepiej. Po raz kolejny pojawia się zdefiniowany wróg, jakże wygodny w kontekście historycznym i profilu programowym PiS. Jeżeli udałoby się połączyć zamach rosyjskiego autorstwa z działaniami polskich służb specjalnych pod rządami PO byłoby doskonale, a sukces niemal pewny.
Po drugie, to niestety brak głębszej wiedzy o funkcjonowaniu nowoczesnej polityki międzynarodowej. Wszystkie tezy wygłaszane przez zwolenników teorii zamachu pochodzą z mediów, które jak piszą „spiskowcy” manipulują, zakłamują – siwy dym. Skoro tak, to informacje na podstawie, których oni podejmują się ferowania wyroków, są równie niepewne. Nie potrafię sobie wyobrazić, iż rosyjski dziennikarz zdobywa tajne informacje o zamachu od służb specjalnych i wypuszcza je w świat. Redaktor Warzecha zastanawiał się, co by Rosja by zyskała, ale nie zastanowił się, co by Rosja mogła stracić. Zresztą, apologeci ewentualnego zamachu, nie wiedzieć, czemu, rozpatrują wyłącznie zamach rosyjskiego autorstwa. Nikt ze „spiskowców” nie postawił pytania, komu mogło zależeć na pogorszeniu stosunków polsko-rosyjskich, akurat w momencie, kiedy pojawił się cień szansy na jakiekolwiek polepszenie tych stosunków.
Po trzecie, to brak wiedzy technicznej o możliwościach technologicznych służb. W tym aspekcie mamy do czynienia teoriami niemal kosmologicznymi. Nie wierzyłem, gdy przeczytałem słowa, iż Rosjanie za pomocą satelitów zmienili zapis cyfrowy czarnych skrzynek, w tym tej polskiego autorstwa. Równie, a może bardziej prawdopodobną jest hipoteza o zahipnotyzowaniu całej załogi, albo przejściu załogi na stronę rosyjską. Nie można wykluczyć również, uderzenia niewidzialnego obiektu nieidentyfikowanego, który nie posiada masy. Można w ten sposób wytłumaczyć dosłownie każdy wypadek w ruchu lądowym, powietrznym i morskim. W szczególności, gdy owe wyjaśnienie – nieważne jak absurdalne – pasuje do naszej teorii jak ulał.
Te trzy motywy, podane skrótowo, stanowią fundament stawiania teorii zamachu na pierwszym palnie. W ten krajobraz wkomponować można zawezwania typu: Stadion Narodowy im. Lecha Kaczyńskiego. Komu się pomysł nie spodoba, ten patriotą być nie może – taki mentalny terror. Salonowy pomysłodawca tego przedsięwzięcia redaktor Warzecha napisał: jest toprzywracanie elementarnej równowagi. I robię to z pełną świadomością. A więc i cała akacja: Lecha Kaczyńskiego zabili Rosjanie, również można potraktować, jako elementarne przywracanie równowagi, przynamniej według zwolenników PIS.
Dlaczego „spiskowcy” odrzucają najbardziej racjonalne tezy, a przynajmniej je przesuwają na ostatnie miejsce? Ponieważ racjonalność tej sprawie nie ma znaczenia. Istnieje wyłącznie strefa emocji, w której śmierć, utrata, żałoba stają się gruntem do siewu politycznego. Dlatego za nieprawdopodobne lub bardzo mało prawdopodobne ocenia się najczęstsze przyczyny katastrofy. Ponieważ błąd ludzki nie będzie mógł stanowić cokołu pod pomniki symbolu, który miał wzniecić nową rewolucję.
Bagatelizowanie nacisku VIP-a lub VIP-ów na przeprowadzenie lądowania jest również niezrozumiałe. W ostatnim numerze WPROST można przeczytać:poseł Karol Karski (PiS), w sierpniu 2008 r. złożył do prokuratury wojskowej doniesienie na kpt. pil. Grzegorza Pietruczuka. Poseł doniósł na pilota tupolewa, że ten 12 sierpnia 2008 r. w czasie wojny gruzińsko-rosyjskiej odmówił prezydentowi niezaplanowanego wcześniej lotu do Tbilisi. W sejmowej interpelacji złożonej w tej sprawie poseł Przemysław Gosiewski zarzucił pilotowi „niesubordynację, tchórzostwo i odmowę wykonywania rozkazów". Niestety, Przemysław Gosiewski znalazł się na liście 96 ofiar smoleńskiej tragedii. Poseł Karski ma jeszcze szansę prosić o wybaczenie oficera pilota, który na kaukaskim niebie pokazał, czym jest odpowiedzialność[iv]. Jest informacją powszechnie znaną, iż podróżujący byli w niedoczasie, a lądowanie na innym lotnisku zniweczyłoby przygotowania do katyńskich uroczystości.
Te teorie nie są jednak tak spektakularne i politycznie przydatne jak domniemany zamach. Prawda musi się dostosować do zapotrzebowania politycznego.
Pozdrawiam.  

 


[i] http://www.wprost.pl/ar/192750/Katastrofy-lotnicze-czyli-szkola-bezpiecznego-latania/
[ii]Seria ludzkich błędów była przyczyną największej pod względem liczby ofiar katastrofy w historii lotnictwa. 27 marca 1977 r. na lotnisku w okolicy Las Palmas na Gran Canaria, na którym miały lądować boeingi 747 linii Pan Am i KLM, ogłoszono alarm antyterrorystyczny. Samoloty przekierowano więc na nieprzystosowane do przyjęcia tak dużych maszyn lotnisko Los Rodeos na Teneryfie. Gdy po kilku godzinach postoju samoloty przygotowywały się do odlotu, lotnisko spowite było gęstą mgłą, a światła pasa nie działały. Była niedziela, więc pracowało tylko dwóch kontrolerów lotu. Kiedy kapitan KLM powiedział kontrolerom: „Ruszamy", ci odpowiedzieli: „Dobrze... Bądźcie gotowi. Wezwę was”. Piloci Pan Am gwałtownie włączyli się do rozmowy: „My wciąż kołujemy po pasie startowym!”. Sygnały nadane jednocześnie z wieży i samolotu Pan Am nałożyły się na siebie i spowodowały, że do pilotów KLM dotarło jedynie słowo: „dobrze”. Oba samoloty zaczęły się rozpędzać. Piloci zauważyli się we mgle dopiero z kilkuset metrów. Pan Am próbował zjechać z pasa, by ustąpić miejsca KLM. Holenderska maszyna chciała przelecieć nad amerykańską, ale wpadła na nią z prędkością 290 km/h. Zmiażdżyła górny pokład swoim podwoziem, przeleciała 150 m i eksplodowała. Płonąc, jechała po pasie jeszcze 300 m. Zginęło 248 osób – wszyscy na pokładzie. W samolocie Pan Am śmierć poniosło 335 osób. Przeżyło 61 pasażerów – ci, którzy zdążyli ci, którzy zdążyli opuścić wrak, nim stanął w płomieniach
[iii] http://facet.interia.pl/ciekawostki/groza-i-kryminaly/news/najwieksze-katastrofy-lotnicze,1463392,4824
[iv] Wprost: Zwiastuny narodowej katastrofy,17/2010.
 
rozum
O mnie rozum

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka