Nie znając jeszcze ostatecznych wyników prac komisji i śledztwa w sprawie smoleńskiej katastrofy można wskazać winną – to powszechna i wspólna prowizorka.
Dlaczego Prezydent RP wraz z 95 osobami leciał do Katynia Tupolewem, a nie średniej klasy nowym i relatywnie bezpieczniejszym samolotem? Ponieważ żaden rząd nie zdecydował się na skuteczne przeprowadzenie przetargu na zakup nowych samolotów. Dlaczego tego nie rządy nie zrobiły? Ponieważ zagrzmiałaby ulica. Każdy kolejny rząd miał świadomość, iż decyzja o zakupie nowych samolotów może oznaczać koniec marzeń o wygranej w kolejnych wyborach. Wystarczy wspomnieć wielkie dyskusje po tym jak zapadały decyzje o zakupie limuzyn dla rządu lub prezydenta. Każdy kolejny rząd wskazywał „przepisy”, jako przyczynę nieskutecznego przeprowadzenie procedury przetargowej. Ani jeden rząd nie zamienił przepisów w tym zakresie, świadomie godząc się na obowiązywanie złych przepisów. My społeczeństwo też nie jesteśmy bez winy. Każdy z nas chętnie widzi nasze państwo na tronie Europy, ale na głos o zakupie nowych samolotów wzbierał w nas okrzyk – za nasze pieniądze, w życiu!
Władza, która boi się ludu w tak pospolitej sprawie, to władza słaba, nieudolna. Społeczeństwo, które wysuwa demagogiczne postulaty, to społeczeństwo mierne, intelektualnie ubogie. Suma tych cech składa się na obraz prowizoryczność naszej rzeczy wspólnej. W skutek tego mało kto odważy się głośno powiedzieć, iż Polska to duże europejskie państwo, które musi posiadać dwa duże nowoczesne samoloty rządowe i kilka mniejszych, ponieważ jesteśmy poważni i odpowiedzialni, i co najważniejsze, ponieważ nas na to stać. Żadne poważne i profesjonalnie rządzone państwo nie może godzić się na ryzyko narażania najważniejszych osób w państwie na katastrofę. Nasze państwo utrzymując „latający złom” tak właśnie postępuje. Na marginesie można wspomnieć, iż sam widok lądującego Tupolewa zaświadczał o słabości i biedzie naszego państwa, a nie o jego majestacie.
Ten problem jest widoczny w wielu aspektach polskiego życia publicznego. Prezydent RP zarabia miesięcznie 20 tysięcy złotych, co daje oszałamiającą kwotę 5 tysięcy euro. Być może wielu obywateli nigdy nie zarobi takich pieniędzy w jeden miesiąc, ale ilu obywateli zostanie Prezydentem RP? Osobiście znam dyrektorów w spółkach średniej wielkości, którzy zarabiają dwukrotność prezydenckiej pensji. Kto się odważy głośno powiedzieć, że Prezydent RP powinien zarabiać 50, a może 100 tys. złotych? Prawie nikt. Wszak lud w biedzie po kolana. Wszak lud głupi nie pojmie, iż piastowanie najwyższych urzędów w państwie to nie tylko suche obowiązki formalnoprawne, ale cała gama zadań o zabarwieniu moralnym i psychologicznym, które mają bezpośrednie przełożenie na funkcjonowanie społeczeństwa. Obraz ten można uszczegółowić. Niedanej jak dwa tygodnie temu byłem na konferencji poświęconej bezpieczeństwu wewnętrznemu państwa. Na tę konferencję przywieziony został pewien minister. Przywieziony, a jakże, jak trzeba, kierowca otworzył ministrowi drzwi, minister wyszedł z pojazdu z gracją i godnie pomaszerował do wnętrza dworku. Minister polskiego rządu został przywieziony kilkuletnią (na mój ogląd dziewięcioletnią) Skodą Octavią. Na tle pojazdów samorządowców, sponsorów, czy nawet mojego skromnego pojazdu owa Octavia wyglądała jak pojazd Flinstonów. Nie idzie mi o to, że każdy minister powinien przemieszczać się pancernym BMW, ale limuzyna średniej klasy nie byłaby ekstrawagancją. No, ale, co by lud powiedział? Pewnie dużo by powiedział i być może byłby w tym mówieniu wparty przez opozycję, ponieważ każda okazja jest dobra do przepuszczana szarży. Być może jednak w społeczeństwie zrodzi się myśl, że póki, co, to nasz wspólny minister, premier, prezydent, i o powadze piastowanego urzędu świadczą również szczegóły materialne.
Kolejną kwestią jest przestrzeganie prawa, zarówno przez władzę jak i obywateli. Wczoraj wróciłem z Pragi (tej czeskiej nie warszawskiej). Czesi mają autostrady i drogi szybkiego ruchu, a te drugie wyglądają jak polskie autostrady. Na Czeskich autostradach można legalnie podróżować za prędkością 130 km/h, z tolerancją około 10 km/h. Z taką też prędkością podróżuje znakomita większość kierowców. Od czasu do czasu przemknie jednak pojazd z prędkością około 180 – 200 km/h. Znakomita większość tych pojazdów – o dziwo – ma zamontowane polskie tablice rejestracyjne. Ten banalny przykład ma przełożenie na ogólnospołeczne poszanowanie prawa. Studenci oszukują na kolokwiach i egzaminach, nie dopuszczając od swej świadomości, iż ściąganie to zwykłe oszustwo. Piesi przechodzą na czerwonym, co gorsze nie rzadko z własną pociechą, lub przy obecnych na przejściu dzieciach. Zresztą, kto z nas nie przeszedł na – jakże absurdalnym w swej istocie – czerwonym. Z drugiej strony państwo usiało polskie drogi fotoradarami. Szczere pole i fotoradar pośród kłosów. Jaki sens ma stawianie radaru na drodze, na której występuje permanentny korek? Z drugiej strony w okolicach szkół nie stawia się ich nazbyt wiele. Absurd?
Ze swej działki uwag kilka. Niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie uchylił decyzję organu I instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Organ I instancji wydał po raz kolejny identyczną decyzję administracyjną. Identyczną z tą uchyloną. I teraz, ja wiem, iż się odwołam, SKO podtrzyma decyzję, ja tę decyzję zaskarżę do WSA i ów uchyli tę decyzję. Problem tkwi w tym, iż procedura trwa już 5 lat i na mój gust potrwa jeszcze ze 3. Gminne organy administracji publicznej są nagminnie niedokształcone, popełniane błędy wołają o pomstę do piekła. W sądach jest podobnie. Niedawno Wysoki Sąd wyznaczył kolejny termin rozprawy – w sprawie w której reprezentuję jedną ze stron – na 17 października, na szczęście 2010 roku. nie tak dawno również, otrzymałem z sądu pustą kopertę, choć sądząc po wydziale sądu, powinien być mi doręczony wyrok. Przykładów podobnych mógłbym wskazywać w nieskończoność, no może nie w nieskończoność, ale długo.
Idzie oto, że wszystko to, co napisałem składa się na tą naszą Rzeczpospolitą Prowizoryczną. Nawet dziennikarze mają w tym przedsięwzięciu swój udział. W ilu gazetach proponuje się dziennikarzowi zarejestrowanie działalności gospodarczej by na tej podstawie manipulować zarobkami? W ilu gazetach płaci się dziennikarzowi legalnie np. 1000 PLN, a resztę wypłaca się pod tzw. stołem.
Powszechne jest to, że, na co dzień jesteśmy prowizoryczni. Wstajemy, jemy, pracujemy, płodzimy i wychowujemy prowizorycznie. Nawet umieramy prowizorycznie. To wszystko dzieje się jakby obok nas, jakby za szybą, jakby to życie toczyło się na szczycie dla nas nieosiągalnym. Zawiśliśmy gdzieś w połowie kompletnej katastrofy i wielkiego sukcesu i nic. Wisimy i obserwujemy pociąg AVE płynący 320 km/h w stronę Costa del Sol, ale nas w nim nie ma. My wisimy na dworcu w Świlczy czekając na pośpieszny do Radomia przez Warszawę.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka