Janusz Korwin Mikke mówi o sobie, iż jest konserwatywnym liberałem. Podobnie mówi Bronisław Komorowski i wielu innych przedstawicieli PO. Prof. Sadurski też jest liberałem, ale liberałem z wrażliwością socjalistyczną. Wielu przedstawicieli lewicy to liberałowie obyczajowi, ale socjaliści ekonomiczni. Partia Jarosława Kaczyńskiego to niby prawica, ale opowiadająca się za społeczną – czytaj socjalistyczną – gospodarką rynkową (to coś czego nie ma a jest, podobnie jak sprawiedliwość społeczna). Czy w tym chaosie terminologicznym obywatel, który nie pasjonuje się na co dzień polityką ma jakiekolwiek szanse na zorientowanie się, kto co mu proponuje, by dokonać świadomego aktu wyboru?
Nie jest to łatwe, ale wykonalne. Ostrzegam, iż nie będę wdawał się w wywody doktrynalne, ponieważ ten wpis nie temu jest poświęcony. Ad rem. Liberał to człowiek, który uważa, iż ponosi odpowiedzialność za swoje czyny i jest kowalem własnego losu. Państwo, które liberał poważa, ma zadbać o bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne i wymiar sprawiedliwości. Tyle. Wolny Rynek jest naturalnym środowiskiem zarabiania pieniędzy i gwarantem rozwoju państwa. Ludzie winni być równi wobec prawa i tyle. Wszelkie inne dodatki i gwarancje doczepili już socjaliści i konserwatyści. Liberalizm to liberalizm, socjalizm to socjalizm, a konserwatyzm to konserwatyzm.
Liberał nie może zaakceptować szkodliwego i nielogicznego konstruktu jakim jest publiczna służba zdrowia. Nie ma ona nic wspólnego z wolnością. Zresztą, analogiczną formą ukrytego łupiestwa jest sektor emerytalny. Wolny człowiek sam decyduje co chce zrobić ze swoim zdrowiem i jakie chce mieć oszczędności na starość, o ile do starości dożyje. Socjaliści natomiast – co jest logiczne – uważają, iż społeczeństwo jest po to, żeby socjaliści mogli zbierać od społeczeństwa pieniądze, a następnie dawać raz temu raz tamtemu, w zamian za co oczekują owacji i wyborczego poparcia. Jest to system doskonały, do czasu. Systemy socjalistyczne mają to do siebie, że nie mają uzasadnienia ekonomicznego, ale w naszym państwie ekonomii uczy się dopiero na studiach. Grecy, Hiszpanie są aktualnie bardzo zdenerwowani na swoje rządy, za to, że te wprowadzają ostre cięcia i lud w biedę wpędzają. Ciekawe, dlaczego ludy owe nie zamyślą się nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Wydajemy więcej niż zarabiamy, a więc skąd bieda?
Nie mylmy zatem liberalizmu z fałszywymi jego formami, które mając na celu wyłącznie utrzymywanie społeczeństwa w nieświadomości. Co to za liberał, który postuluje wprowadzenie zakazu wieszania krzyży w szkołach? Liberał powie, że nie jest rolą państwa decydowanie o takich sprawach. Wprowadźmy zakaz palenia, zakaz picia piwa w plenerach, chodzenia w twardym obuwiu po bruku, niezdrowego odżywiania, noszenia śliskich butów w zimę, wszystko w imię wolności.
Nie wprowadzajmy więc fałszywych pojęć, które mają na celu utrzymywanie społeczeństwa na bardzo niskim poziomie samodzielnego myślenia. A może właśnie oto chodzi, żeby niewybitni popędzali i doili miernych?
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka