Pozostawiając na boku subiektywną ocenę debaty, należy powiedzieć, iż obaj kandydaci wpisali się doskonale w konwencję pop-polityki. Kampania skurczona do rozmiarów atomu ukazała jałowość programową wszystkich środowisk politycznych, w tym PiS i PO. Żaden z kandydatów nie wskazał oryginalnej wizji państwa, konkretnych reform, czy programu.
Obaj kandydaci od początku kampanii toną w oceanie demagogii i populizmu. Żaden z kandydatów nie zdobył się na odniesienie się do podstaw gospodarki rynkowej, do tego że państwo musi ciąć świadczenia socjalne, ponieważ w przeciwnym razie ziścić się może scenariusz grecki. Ani słowa o wymiarze sprawiedliwości, prywatyzacji zadań publicznych, kontynuacji reform samorządu terytorialnego i reformie szkolnictwa wyższego. Pustosłowie było dostrzegalne w każdym z tematów obu debat.
Tym niemniej wygrał Jarosław Kaczyński.
Mamy do wyboru dwóch słabych kandydatów po żenującej jakościowo kampanii.
Pozdrawiam.
P.S.
Kto zdekoduje na język polski zdanie: zgoda buduje, bo Polska jest najważniejsza?
Inne tematy w dziale Polityka
