Moja wizyta w Radiu Wrocław miała dziś zaskakujący finał.
Zdarza mi się być częstym gościem środowej audycji publicystycznej prowadzonej przez Łukasza Medekszę. Tym razem tematem programu były m.in. planowane na 10 maja demonstracje organizowane pod hasłem "Żądamy prawdy o katastrofie smoleńskiej" i kwestia oceny śledztwa w sprawie narodowej tragedii.
Nie powiedziałem nic szczególnie szokującego ani nawet zaskakującego – tak mi się przynajmniej wydawało. Program był zresztą niezbyt długi (a w dodatku sprawie demonstracji i wątpliwości wokół śledztwa poświęciliśmy tylko część rozmowy), więc zdążyłem poruszyć szczegółowo tylko temat kontrowersji wokół godziny katastrofy i wspomnieć o pytaniach zadawanych przez Łukasza Warzechę i Katarynę. Mogą Państwo posłuchać sami:
http://www.prw.pl/articles/view/16212/chcemy-jawnego-sledztwa-ws-katastrofy-smolenskiej-posluchaj
Rzecz jasna, nie mówiliśmy nic o tak "odjechanych" sprawach jak np. teoria o dobijaniu ofiar katastrofy (bo przecież żaden z uczestników rozmowy w coś takiego nie wierzy). Jakież więc było moje zdziwienie, gdy natychmiast po zejściu z anteny (musiał się przyczaić za drzwiami) do studia wpadł rozgorączkowany dziennikarz radia – jeden z najbardziej znanych pracowników Radia Wrocław – i zaczął na mnie krzyczeć. Z potoku wrzasków zrozumiałem tyle, iż Pan Redaktor "nigdy nie słyszał takich bzdur i głupot!", a "gdy się poszuka, to odpowiedzi na te pytania są!".
Chętnie bym Pana Redaktora wciągnął w jakąś konwersację, ale niestety po wywrzeszczeniu paru niezbyt składnych zdań wypadł on ze studia równie szybko, jak się pojawił. Gdy wyszedłem na korytarz zobaczyłem tylko jego oddalające się plecy.
Nie za bardzo rozumiem co ten (naprawdę we Wrocławiu znany) dziennikarz zamierzał osiągnąć tym swoim występem przede mną. Raczej nie chciał mnie wrzaskami do czegokolwiek przekonać. Wymienić argumentów – jak widać – też nie zamierzał. On po prostu chciał wyładować swoją agresję na osobie myślącej inaczej niż on.
Co ciekawe, chwilę wcześniej polemizujący za mną w audycji Szymon Gruszka zarzucił zwolennikom poszukiwania prawdy o katastrofie zbytnią emocjonalność. Cóż, akcja Pana Redaktora pokazała kto tu naprawdę nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy.
Spokojnie dajmy więc odpór histerykom i spotkajmy się na demonstracjach 10 maja.
Inne tematy w dziale Polityka