Jarosław Kaczyński to niewątpliwie najwybitniejszy polski polityk ery powojennej. Kreator 3 prezydentów (Wałęsa, Kaczyński, Duda) oraz kilku rządów z własnym na czele. Nie raz pokazał, że potrafi w sposób mistrzowski ogrywać przeciwników politycznych. Dzisiaj to on rządzi Polską, choć trzeba przyznać, że z tylnego siedzenia.
I nagle taki wytrawny polityk, mając stabilną większość koalicyjną w sejmie, świeżo wybranego prezydenta, żadnych wyborów w perspektywie najbliższych 3. lat decyduje się na pociągnięcie o charakterze, co tu ukrywać, ideologicznym - uchwalenie tzw. "piątki dla zwierząt". Efektem tego zagrania jest praktycznie rozpad wydawało się trwałej prawicowej koalicji.
Powstaje pytanie - czy Jarosław Kaczyński popełnił błąd, czy też ma w tym jakiś ukryty dla publiki plan? Przecież każdy, kto choć trochę interesuje się polityką wie, że sposobów na likwidację hodowli zwierząt na futra jest wiele i na pewno nie mniej skutecznych - można branżę zacząć nękać podatkami, opłatami, kontrolami sanepidu i "aktywistów prozwierzęcych" tak uciążliwie, że sami hodowcy dojdą do wniosku, że w Polsce ta hodowla się nie opłaca i wyniosą się ze swoimi biznesami. Tym bardziej, że JK zapewne doskonale wiedział, że opór Solidarnej Polski i Porozumienia będzie zdecydowany. Więc dlaczego? Czy ta sprawa ma drugie dno?
