Zbigniew Ryndak Zbigniew Ryndak
45
BLOG

O nadziei w Nowym Roku

Zbigniew Ryndak Zbigniew Ryndak Polityka Obserwuj notkę 0

 

Rok 2010 hucznie powitano w Polsce. Miliony złotych wystrzelono w powietrze. Gigantyczne sztuczne ognie. W sztucznym kraju. Dla sztucznego społeczeństwa. Propagowanie zabawy sylwestrowej na ulicy to jest już smutny upadek kultury. Patrzyłem na dziesiątki tysięcy ludzi, dla których TVP zorganizowała bezpłatną możliwość obejrzenia gwiazd rozrywki. To były prawdziwe żniwa dla najróżniejszych wycierusów estradowych. Kamera pokazywała zbliżenia publiczności. Twarze bardzo młodej młodzieży. Niemal dzieci. Cztery godziny na mrozie stali potulnie ściśnięci w wielką masę. Bezczelny kabareciarz krzyczał „łapki w górę”. Jak na scenie pojawiają się żenujące pajace kabaretowe ludzie muszą podnosić ręce i klaskać. Pokazali wszystkie swoje ograne numery. Zaśpiewali wszystkie swoje i nieswoje piosenki. A najgłośniej te, których słów nie sposób zapamiętać. Sto tysięcy przed estradą w łodzi, sto tysięcy w Warszawie i sto tysięcy w Krakowie. Zabrakło znanej konferansjerki Grażyny Torbickiej, która w ostatniej chwili się rozchorowała. Zastąpiła ją nieznana szerzej trzpiotka. W prawej ręce trzymała mikrofon, a lewą energicznie  gestykulowała. Każde zdanie wbijała silnym ciosem w podłogę. Spokojnie, proszę pani. Nie wymachujemy kończynami podczas zapowiadania występu kolejnego artysty. Kto ma wyczulone ucho ten zauważył, że transmisja z Łodzi miała upośledzony dźwięk. Jakiś pogłos, który powodował, że słowa były niewyraźne. Natomiast transmisja Polsatu z Warszawy miała dźwięk doskonały.
 
Kto wmówił ludziom, że uliczna impreza noworoczna jest dobrą formą zabawy? Dlaczego ta młodzież nie bawiła się na prywatkach, w klubach, dyskotekach, na dansingach? Czy nie jest to oswajanie z bezdomnością? Oni nie tańczyli w dobrych warunkach. Nie musieli martwić się o kreacje, dziewczęta o suknie, chłopcy o garnitury, koszule, krawaty. Przez cztery godziny o głodzie.
 
Telewizyjne relacje z niedzieli 3 stycznia 2010 roku były przygnębiające. Polacy wkrótce uduszą się wskutek niewydolności krążenia; to znaczy niewydolności komunikacji, z powodu braku autostrad, z powodu fatalnych warunków w pociągach PKP. Ludzie znów podróżują jak bydło.
 
Do godziny 19 na drogach naliczono 18 zabitych. Mam prawo jazdy od 12.01.1961 roku. Przejechałem samochodami Polskę Ludową wzdłuż i wszerz ale takiego   dziadostwa jak dziś nigdy nie było. W największe mrozy jezdnie i ulice były czarne, ponieważ posypywano je piaskiem i solą. Gromadzono zapasy tego komponentu grubo przed zimą. Dziś rząd nie ma pieniędzy. A przecież pobiera od zmotoryzowanych podatek drogowy, ukryty, niewidoczny gołym okiem. Jedyne co rząd gwarantuje, to poślizg, dachowanie do rowu, szybką śmierć. Każdego dnia stos trupów. Rząd, który dopuszcza do ewidentnych zaniedbań, powinien płacić wielomilionowe odszkodowania za każdy wypadek śmiertelny na drodze.
 
Do liczby ofiar trzeba doliczyć zmarłych z powodu mrozów. W 2009 roku z wyziębienia zmarło ponad 200 osób. W ostatni weekend 2010 roku na ulicach mróz zabił 40 osób. To jest tragedia bezdomnych, którzy w wielu przypadkach umierają na własne życzenie. Może nawet tak właśnie postanowili, bo skończył się dla nich sens życia w Polsce. Nigdy się tego nie dowiemy. Wolą śmierć od noclegowni? Czy lokalne władze wyciągają z tego wnioski?
 
Ciekawe kiedy ukarani zostaną twórcy chorego polskiego kapitalizmu? Ludzie w tym roku będą padać jak muchy. Mniej jest pieniędzy na leczenie. A to oznacza nic innego tylko ukrytą eutanazję. Funduszy będzie mniej dlatego, ponieważ premier z Kaszub sprzeciwia się podwyższeniu składki zdrowotnej. Czy to prawda, że środki z Narodowego Funduszu Zdrowia kierowane do szpitali na leczenie, w znacznym stopniu przeznaczane są na płace dla personelu?      
 
Były Tajny Współpracownik SB, teraz minister w rządzie, z uśmiechem od ucha do ucha, informuje w TVP naród polski, że „przez kryzys przechodzimy suchą stopą”. Cuda się zdarzają. Swego czasu Żydzi przeszli suchą stopą przez Morze Czerwone. W Polsce jest karygodna bieda. Skoro tak, to skąd te nowe samochody, te codziennie zakorkowane ulice? Skąd te tłumy w hipermarketach?  Wygląda na to, że trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro. Mówią, że nadzieja jest matką głupich. Na pewno. Słabi i zagubieni żyją nadzieją, liczą na cud gospodarczy. Mądrzy biorą sprawy w swoje ręce. Pakują plecaki i wyjeżdżają na służbę do lepszych krajów.   
 
Zbigniew Ryndak   
 
 
 
 
 
 
 

Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka