Śnieg, mróz, wiatr i beznadziejna administracja ponad stutysięcznego miasta. Chodniki pokryte ubitym lodem. Brnie człowiek wzdłuż głównej ulicy po paskudnej ścieżce zdrowia. Naprawdę trzeba być zdrowym, żeby manewrować po karygodnych nierównościach.
Byłoby dobrze aby prezydent tego poniemieckiego zaniedbanego grodu pojechał 60 kilometrów w kierunku zachodnim, do najbliższych miast niemieckich. Żeby zobaczył, jak wyglądają chodniki we wzorcowym kraju unijnym, zarządzanym przez kanclerz Angelę Merkel, która wychowała się i wykształciła w socjalistycznej Niemieckiej Republice Demokratycznej. Takich zaniedbań w odśnieżaniu miasta jak w tym roku dawno nie było.
Kiedyś, gdy o porządek dbali wysocy, postawni, wykształceni granatowi policjanci, każdy właściciel domu miał obowiązek odśnieżania chodników wzdłuż posesji. Gdy władzę przejęli towarzysze milicjanci i Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej – obowiązek zamiatania i odśnieżania został utrzymany. Nie było bandytyzmu ulicznego, narkomanii. Tylko powszechny alkoholizm okazał się niepokonany.
Od dwudziestu lat mamy kapitalizm. Bez granatowej policji, bez niebieskich milicjantów, bez patroli obywatelskich Elementarne przepisy na nikim już nie robią wrażenia. Róbta, co chceta. Tak mijają lata, wspomnienia oplatają pamięć jak słoje w drzewach. Dziś sobie mówię - nie denerwuj się, emerycie starego portfela. Siedź w swojej trzypokojowej własnościowej melinie i czekaj na dalszy bieg wydarzeń. Pamiętaj o wyborach. Dokonasz zemsty przy urnie.
Nienaruszone zostały tylko prawa natury. Tydzień temu mój balkon zaczęła odwiedzać para gołębi. Ludzie na ogół przepędzają te ptaki, bo brudzą. Moje gołąbki przyniosły w dzióbkach kilka gałązek i na wykładzinie typu trawnik uwiły coś w rodzaju gniazdka.
Dzień potem gołębica zniosła jajko. Następnego dnia zniosła drugie jajko. I najnormalniej w świecie w tym mrozie, pod gołym niebem, zaczęła je wysiadywać. To ci niespodzianka. Wysiadywanie potrwa osiemnaście dni. Wychowanie piskląt – trzydzieści dni. (Wiedzę o gołębiach zaczerpnąłem z Internetu). Samiczka siedzi w gniazdku całą noc. Około godziny ósmej rano przylatuje jej mąż. Ona wyfruwa rozprostować skrzydła. On siada na jajkach. Siedzi jakieś trzy godziny. Potem wraca mama i przejmuje obowiązek wygrzewania jajek. Gołębie wysiadują potomstwo wspólnie. Samiec nie nocuje na balkonie. Gniazdko znajduje się naprzeciw wielkiej szyby balkonowej, od posadzki po sufit. Gołąbki widzą, co się dzieje w pokoju. Ja widzę, co się dzieje u nich. Przekrzywiają łebki i patrzą swoimi bystrymi oczkami.
W pobliżu gniazdka nasypałem surowej kaszy. Jadły obydwa tak łapczywie, że miło było popatrzeć. Dziś dostały kaszę gotowaną. Będę chyba musiał kupić trochę pszenicy. Opowiedziałem o tym znajomemu. Stwierdził, że na pewno pójdę za to do nieba.
Ona nazywa się Zosia. On Felek. Takie dałem im imiona. Zosia jest OK. Jednak Felek ciągle się gdzieś szlaja.
Gołębie w mieście są bezdomne. Instynkt macierzyński i wierność tych płowych ptaków są silniejsze niż u niektórych ludzi. Życie wykluwa się z jajka. Niezależnie od mrozów i śniegów. Na przekór ustrojom, dyktatorom i politycznym wydmuszkom.
Zbigniew Ryndak
Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka