Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
187
BLOG

Białoruś: rekonstrukcja wydarzeń, polska pomoc i geopolityka…

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Białoruś Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Dzisiaj mija równo miesiąc i tydzień od ogłoszenia przez białoruską Centralną Komisję Wyborczą oficjalnych wyników wyborów prezydenckich, które odbyły się po 23 latach nieprzerwanych rządów Aleksandra Łukaszenki. Warto je przypomnieć: Łukaszenko 80,1% , Swietłana Cichanouska 10,1%, frekwencja miała wynieść 84,28%. Niezależna organizacja licząca głosy wyborcze „Głos” („Hołas”) wraz z inicjatywą „Uczciwi Ludzie” („Czesntynyje Liudi”) uznała, że większość oddanych głosów na kandydatkę opozycji została nieuwzględniona. Przed wyborami na tejże platformie zarejestrowało się ponad milion ludzi : 1. 065. 510 wyborców. Oddali oni głosy w następujący sposób: S. Cichanouska 95,44%, a Łukaszenko 1%. Oczywistym jest, że zarejestrowali się tam w olbrzymiej większości zwolennicy opozycji, tym niemniej...

Łukaszenko wygasza strajki 

Od wieczoru wyborczego w Mińsku i wielu innych miastach obwodowych ,zwłaszcza w Grodnie, Homlu i Brześciu, a także w szeregu rejonowych odbywają się codziennie masowe protesty i /lub pikiety uliczne. Ogłoszono także strajki lub akcje protestacyjne w wielkich państwowych firmach, takich jak znajdujące się w Mińsku fabryka traktorów MTZ, fabryka ciężarówek MAZ, fabryka broni MZKT, koncern metalurgiczny BMZ w Żłobinie, fabryka nawozów potasowych Biełaruskalij w Soligorsku, fabryka pojazdów budowlanych „Biełaz” w Nowopołocku i petrochemia „Naftan” również w Nowopołocku. W tej chwili Łukaszence udało się te strajki wygasić, co uznaje się przez zewnętrznych obserwatorów jako jego sukces. Eksperci uważają, że dla reżimu w Mińsku znacznie groźniejsze od nawet masowych protestów ulicznych były właśnie akcje strajkowe. 

Najbardziej brutalne tłumienie protestów nastąpiło w trakcie pierwszych czterech dni protestu – od 9 do 12 sierpnia. Według oficjalnych danych MSW Białorusi aresztowano wówczas 6 700 osób. Niezależne ,krytyczne wobec władz, centrum VIASNA na 1 września zidentyfikowało nazwiska 5148 osób aresztowanych i w stolicy i 819 osób w innych miastach. Udokumentowano pobicie przez OMON i milicję oraz przypadki tortur u blisko pół tysiąca ludzi. 

„Punktowe” represje i wymuszanie emigracji  

Po około 100 godzinach najbardziej intensywnych aresztowań kolejne represje miały charakter „punktowy”. Dokonywano zatrzymań określonych liderów, np. przedstawicieli Rady Koordynacyjnej, którą powołał sztab wyborczy i sympatycy Swietłany Cichanouskiej. Rada liczyła 7 członków, przy czym 24 sierpnia zatrzymano dwóch z nich: W. Kawalkową i S. Dylewskiego. Ten drugi był szefem komitetu strajkowego mińskiej fabryki traktorów MTZ. 

Białoruskie służby w ostatnim czasie działają wg. następującej taktyki: represje dawkuje się, aresztowania dotyczą najbardziej aktywnych działaczy i demonstrantów, ale – uwaga- raczej ze względów propagandowych unika się aresztowania kobiet. Powszechnie natomiast zatrzymuje się niezależnych dziennikarzy, także reprezentantów mediów zagranicznych. Tylko w przypadku telewizji nadającej w języku białoruskim, a mającej siedzibę w Polsce i finansowanej przez polskie państwo – „Biełsat” zatrzymano 49 dziennikarzy (stan na 14 września), w tym szereg reporterów wielokrotnie. Szereg razy również zabierano akredytacje, taśmy i nagrania. Częstą praktyką było i jest blokowanie dostępu do Internetu i portali społecznościowych.

Strategia reżimu w Mińsku polega, jak się wydaje, na pozbywaniu się z kraju najbardziej aktywnych działaczy opozycyjnych na zasadzie „niech szumią, ale zagranicą”. W ten sposób chce się pozbawić protestów ich liderów, jednocześnie sugerując ich powiazania np. z Polską, w której już kilkaset osób (liczba ta systematycznie rośnie) uzyskało mniej lub bardziej formalny azyl polityczny. Polskie władze z kolei przyjęły rozsądną, jak się wydaje, taktykę przyjmowania do kraju wszystkich osób, które zgłaszają fakt represji, zatrzymań, itd. Oczywiście szereg liderów opozycji wyjechać – i w ten sposób pozbawić się wpływu na protesty – nie chce. Podawano przykład zatrzymanej w Mińsku przez „nieznanych sprawców” Marii Kolesnikowej, którą wywieziono na granicę z Ukrainą, aby ją wyrzucić z Białorusi, ale nie tylko odmówiła ona wyjazdu z kraju ,bo nawet podarła paszport, aby to uniemożliwić...

„Idea Jagiellońska”? Nie, zwykły pragmatyzm  

Wspomniałem już o nastawieniu władz polskich. Warto przypomnieć ogłoszony przez rząd RP „Plan Solidarności dla Białorusi”. Składa się on z pięciu punktów: 1) wsparcie dla osób represjonowanych, 2) program stypendialny, 3) ułatwienia przy wjeździe do Polski i dostępie do rynku pracy, 4) pomoc niezależnym mediom, 5) program organizacji pozarządowych wspierających społeczeństwo obywatelskie na Białorusi i białoruskie niezależne media. 

Ów „Plan Solidarności dla Białorusi” ma kosztować polskiego podatnika 50 milionów złotych. Jeżeli jego efektem będzie zwiększenie bezpieczeństwa Polski i zmniejszenie – co oby! – wpływów rosyjskich w tym kraju, to nie jest to wysoka cena. 

Polska będąc jednym z trzech krajów członkowskich UE, który graniczy z Białorusią, obok Litwy i Łotwy, ma szczególną rolę w procesie, który określiłbym jako „westernizację” Mińska. Nie jest to proces ani łatwy, ani krótki- zajmie całe lata. Warto porównywać Białoruś z Ukrainą i porównywać trzeba, jednak z założeniem, że gdy chodzi o stosunek do Rosji, oba społeczeństwa różnią się w tej sprawie ,także w wymiarze historycznym. Tradycje antysowieckie i antyrosyjskie na Ukrainie były i są dużo większe i powszechniejsze niż na Białorusi. Gdy w zeszłym tygodniu w Brukseli, na placu Luksemburskim, znajdującym się tuż przed siedzibą Parlamentu Europejskiego, uczestniczyłem w demonstracji „Solidarności z Białorusią” i przemawiałem tam wraz z nielicznymi(sic!) europosłami, głównie z krajów bałtyckich (z Europy Zachodniej – jedna europosłanka…), to widziałem plakaty w języku rosyjskim, których treść sprowadzała się do stwierdzenia „Rosjanie jesteście OK, lubimy Was, kochamy, ale nie wtrącajcie się w nasze sprawy”. To nie taktyka. To nie dyplomacja. To stwierdzenie faktu. Ta swoista bliskość kulturowa, językowa i historyczna jest niepodważalna – ale nie oznacza wcale, że Białoruś nie może znaleźć się w strefie wpływów Zachodu (w tym w dużej mierze Polski). Jest to jednak proces trudniejszy albo znacznie trudniejszy niż w przypadku Ukrainy. Trzeba jednak o to zabiegać. Nie chodzi o prometeizm czy „idee Jagiellońska”, ale o polski narodowy interes polegający na oddzieleniu nas od Rosji buforem w postaci realnie suwerennych państw. 

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (21.09.2020) pod redakcyjnym tytułem: "Rosjanie, lubimy was, ale idziemy na Zachód!"


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka