„Naród źle wybrał - jaki okropny ten naród !”- tak myślą, a po części wręcz to formułują ludzie, którzy wspierają koalicję 13 grudnia. Są po ciemnej stronie mocy , bo wynika to z ich przeszłości , a czasem nawet poglądów lewicowych czy liberalnych. Najczęściej jednak nie mają żadnych poglądów, tylko są odbiorcami propagandowej papki przygotowanej przez medialne kombo: TVN, TVP, TOK FM i Gazete Wyborczą (oraz jeszcze sporo innych). Ten sojusz Wiertniczej, Czerskiej i Woronicza nie dał rady. Okazało się, że mimo olbrzymiej przewagi medialnej wygrali ci, którzy mieli dużo mniej mediów, dużo mniej pieniędzy, dużo mniej wsparcia międzynarodowego - za to mieli rację. Hetman Karol (nomen-omen) Chodkiewicz też spuszczał „manto” siłom wielokroć silniejszym.
Jednak nie tylko establishment medialny dotkliwie przegrał wybory prezydenckie Anno Domini (sic!) 2025.
Mieliśmy także do czynienia ze spektakularna klęską tzw. autorytetów. Kiedyś ich nazwiskami szantażowano polską opinie publiczną. Dzisiaj te pseudoautorytety wyleniały i mają siłę oddziaływania setkę razy mniejszą niż trzydzieści lat temu czy ćwierć wieku wstecz , gdy nie było jeszcze mediów społecznościowych ,a pojęcia pluralizmu medialnego” w ogóle nie znano. Apele Lecha Wałęsy czy Adama Michnika, żeby głosować na Rafała Trzaskowskiego wielu przyjmuje wzruszeniem ramion, ziewaniem lub w ogóle nie zauważa (i trudno się zresztą temu dziwić) .Dawniejsi trendsettrzy są dziś totalnie „passe".
Zwycięstwo Karola Nawrockiego to także porażka tabunu celebrytów. Artyści, aktorzy, eks-sportowcy znani z przeszłych zasług, ale coraz bardziej z tego, że są ... znani. Dwoili się oni i troili propagandowo - i często była to jedyna forma ich aktywności , bo co do ich obecnej pozycji zawodowej to coraz częściej polega ona na odcinaniu kuponów. Koszykarz Marcin Gortat spektakularnie nie trafił w sytuacji „sam na sam” z koszem, pięściarz Dariusz Michalczewski zaliczył „knockdown”, aktorka Magdalena Cielecka ( i szereg innych) spaliła rolę. Wszystko to już było - bądź nad Wisłą i Odrą bądź „za Wielką Wodą”- w Ameryce. Gdyby gwiazdy Holywood mogły rozstrzygać wybory prezydenckie w USA, Biały Dom przechodziłby z rąk Williama Clintona do Ala Gore'a , potem do Baracka Obamy, a następnie do Hillary Clinton, Josepha Bidena i wreszcie Kamali Harris. A tu masz: „zwykli” Amerykanie, tak jak „zwykli” Polacy maja w nosie polityczne gusta czy bezguścia państwa artystów.
A największymi przegranymi są oczywiście premier rządu koalicji 13 grudnia, który „nie dowiózł” Berlinowi i Brukseli to, co miał dowieźć, prezydent Warszawy, który pokazał Polsce i światu, że jest wybieralny tylko w stolicy ,ale już nie w kraju no i wreszcie główna partia rządząca, która właśnie poczuła, że będzie rządzić jeszcze najwyżej dwa lata.b
Cóż za kolekcja przegrywów...
*Artykuł ukazał się na portalu "Do Rzeczy"
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka