Ryszard S Ryszard S
219
BLOG

Obchody 11.11.2019 w Lublinie

Ryszard S Ryszard S Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Musimy do końca wreszcie zdać sobie sprawę z tego, że obecny kształt patriotyzmu, jego poczucie i zwyczaje z nim związane pochodzą jeszcze z II RP. Z PRL-u wynieśliśmy niewiele, z III RP jeszcze mniej. Musimy zdać sobie sprawę, że to w okresie międzywojennym kształt naszej niepodległości przybrał najbardziej wyrazisty wymiar. Tam tkwi nasze wciąż bijące źródło wody życia. Obchodzimy stulecie i stujednolecie odzyskania niepodległości, stawiamy pomniki jego ojcom: Piłsudskiemu, Dmowskiemu, Korfantemu i Witosowi, a więc bohaterom, którzy sprawdzili się na pierwszej linii frontu i, mniej lub bardziej, w polityce. A jednocześnie Druga Rzeczpospolita, w której wszystko się zaczęło, nadal jest dla nas mentalną czarną dziurą. Nadal nie możemy wyjść z peerelowskich ram. Wprawdzie narracja opisująca Ojców Niepodległości ma już inną treść niż w czasach komuny, ale nadal wiedza statystycznego Polaka nie jest w stanie zagospodarować twórczo tego, o czym dowiaduje się w takich szczególnych dniach. Nadal propagandowe hasła: „sanacja”, „bieda”, „pańska polska” są silniejsze niż głos prawdy wypowiadane w „Dniu Święta Niepodległości”. W oparciu o jaką treść mamy więc budować swoją przyszłość?

Jestem człowiekiem, któremu pesel pozwolił oglądać ludzi wielkich oraz ich zachowania i motywacje. Byli to ludzie, który przeszli trzy wojny (pierwszą, bolszewicką i drugą); którzy czynnie przez kilka lat walczyli z okupantami w podziemiu. Były to pojedyncze przypadki człowieka, który przywalony warstwą rozstrzelanych trupów, przeżył tylko dlatego, że Niemcy nie mieli czasu zebrać cywilów i zakopać pomordowanych; człowieka, który został trafiony trzema pociskami z ckm-u w klatkę piersiową i kilkakrotnie słyszał: „jak dojdziesz tam, to będziesz żył”; człowieka, który dwukrotnie stawał pod ścianą śmierci: rano postawiony przez bolszewików, wieczorem przez Niemców, a na drugi dzień walczył dalej; który przeżywał nocne koszmary obozowe dotąd, dopóki nie napisał o tym książki itd. Jakiś ignorant może powiedzieć, że to, o czym piszę, nie świadczy o bohaterstwie tych ludzi. Owszem, ale on ich nie znał i nie zdaje sobie sprawy, że cytuję tylko drobną część ich życiorysu. I trzeba powiedzieć jasno, że te przeżycia nie mają nic wspólnego z grami komputerowymi. Ci ludzie, oczywiście nie wszyscy, brali udział w wydarzeniach 1980-1981 i dalszych. Większości z nich nie pozwalał wiek lub zdrowie, ale wszyscy walczyli z tym samym wrogiem. Dziś przerywa się ciągłość walki o niepodległość dzieląc ich na „solidarnych” i „wojennych”. Bez sensu.

To jedno moje ogólne doświadczenie zderza się z obecną rzeczywistością i niestety odnoszę silne wrażenie, że dzisiejsze patriotyczne oprawy uroczystości państwowych mają tekturowe oblicze. A może inaczej, nie mają tej realnej treści, ani siły, jaką emanowało pokolenie ludzi „wojennych”. Ludzie, którzy uciekali od wojska, którzy są związani z LGBT, czy młodzież która nie wąchała prochu i nie potrafi strzelać, albo nie przeszła obozu przetrwania oraz wszyscy ci, którzy nie wiedzą na czym polega totalitaryzm, nie są w stanie wyobrazić sobie co to jest niepodległość i jakie stawia każdemu z nas warunki brzegowe. Przykładem niech będzie jeden mały szczegół z dzisiejszych obchodów tego Święta w Lublinie. Spiker prowadzący uroczystości dziękował orkiestrze wojskowej za wykonane utwory i jednocześnie żałował ich, że musiała grać w niskiej temperaturze. To tak, jakby prowokował babcie, aby podeszły i każdego z orkiestrantów okryła kocyczkiem, bo im zimno. Zatracamy poczucie realizmu. Powinnością żołnierza jest obrona Ojczyzny w każdych warunkach. Jeszcze trochę, a zaakceptujemy oficera w bamboszkach na defiladzie, bo przecież ma nagniotki. To wszystko w tym kierunku idzie.

Ładna i przyjemna, choć nieco chłodna, pogoda wyciągnęła lublinian pod pomniki na Placu Litewskim i ogólne obchody na amfiteatralnie położonym Placu Zamkowym. Było tam nas dużo. Dominowało starsze i średnie pokolenie, młodzież gubiła się tłumie. Ale tegoroczna oprawa miała już nico uboższy charakter. Oprócz uroczystej Mszy św., wręczania licznych odznaczeń, składania kwiatów pod pomnikami i zgromadzonych ludzi, czegoś wyraźnie zabrakło. Na dziedzińcu Placu Zamkowego rozłożono dwa zadaszenia namiotowe, z tym tylko jedno miało napis: „Wielonarodowa Brygada…”, tak jakby innego wojska na Lubelszczyźnie nie było, kilka samochodów wojskowych, kilka drużyn żołnierskich i orkiestra. Wyraźnie widać, że wojewoda Przemysław Czarnek, a więc człowiek, który dla wskrzeszenia patriotyzmu w Lublinie zrobił bardzo wiele, odchodzi. Przestrzeń staje się pusta.

Panie Wojewodo, dziękujemy, ale to podziękowanie wyrażone jest głębokim żalem.


Ryszard S
O mnie Ryszard S

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura