Nasi politycy są mistrzami drażnienia Rosji i przyjmowania z rozkoszą masochisty batów od Niemiec. Oto prezydent Kaczyński jedzie do Gruzji i sugeruje, że jesteśmy w stanie wojny z Rosją. Trochę później Tusk z groźną miną nawołuje do twardych rozmów z Putinem jak równy z równym. Tymczasem umykają nam fakty naszej polityki niemieckiej, która z dniem 1 maja pokaże nam gdzie pan a gdzie sługa.
Od maja Niemcy, podobnie jak obywatele innych krajów Unii, będą mogli bez przeszkód kupować u nas działki rekreacyjne, domy i mieszkania. Tego dnia upływa okres przejściowy, wynegocjowany w Traktacie Akcesyjnym. Dla Niemców moment do zakupu jest wymarzony, bo kurs złotego do euro jest wyjątkowo słaby. Na rynku już widać zainteresowanie naszymi najładniejszymi terenami i okolicami. Oczywiście napływ Niemców spowoduje skok cen, czyli w praktyce wielu Polaków nie będzie już stać na zakup ziemi i domu.
A jak sytuacja wygląda w drugą stronę? Jak donoszą media „Niemcy, największa gospodarka Unii Europejskiej, nie otworzą dla Polaków swojego rynku pracy 1 maja, jak się do tej pory spodziewano”. Wszyscy dotąd myśleli naiwnie, że pięcioletni okres przejściowy zapisany w Traktacie Akcesyjnym pozwalał tylko na ten czas państwom starej Unii utrzymać zakaz zatrudnienia dla nowych państw członkowskich. Pięciolatka kończy się właśnie 1 maja tego roku. Ale kanclerz Angela Merkel uznała, że z powodu kryzysu sytuacja jest na tyle wyjątkowa, że można jeszcze na dwa lata postawić szlaban Polakom. A co robią nasi politycy zajęci wojowaniem z Rosją? Kaczyński jakoś nie ogłasza wojny z Niemcami; Tusk nie żąda twardych rozmów z Merkel - pan każe, sługa słucha…