Sylwester     Chruszcz Sylwester Chruszcz
75
BLOG

Rokitów są setki

Sylwester     Chruszcz Sylwester Chruszcz Polityka Obserwuj notkę 12

Gdyby nie medialna postać Rokity dalej panowałaby cisza nad traktowaniem Polaków przez Niemców. Nieśmiało zaczyna się mówić, że nasi sąsiedzi obchodzą się z nami jak z obywateli UE drugiej kategorii, żeby nie powiedzieć z „podludźmi”. Nawet Palikot na swoim blogu przyznał, że dostał w skórę od Niemców na podobną okoliczność co „premier z Krakowa”.  Problem w tym, że nie są to jedynie antypolskie wyjątki, ale zwykła praktyka naszych zachodnich sąsiadów, w których optyce nie jesteśmy widać wystarczająco aryjscy lub przynajmniej europejscy. W jednej z takich spraw wystąpiłem dzisiaj z pismem do Brigitte Zypries, Ministra Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec.

 

Wspomniana sprawa mogła przytrafić się każdemu polskiemu kierowcy w Niemczech. Mieszkaniec podwarszawskiego Okuniewa, który poprosił mnie o anonimowość prowadził samochód w Niemczech i został zatrzymany do rutynowej kontroli. Przeszukano pojazd Polaka i znaleziono w schowku nożyk, popularny „motylek” (buterflly Messner) mieszczący się w kieszeni, który w prawie niemieckim jest zakazany. Prawodawstwo naszych sąsiadów nie zabrania przewożenia tasaków, toporów, noży rzeźniczych, ale „motylki” to już inna sprawa… Nota bene polskie prawo (np. ustawa o broni i amunicji) jest podobnie bezsensowne co niemieckie, ale nie w tym rzecz. Dura lex sed lex. Jeśli jednak niemiecka policja złapie Niemca z nożem typu wspomnianego „motylka” to sprawa kończy się na pouczeniu albo grzywnie od 100 do 300 euro. W tym przypadku sprawa zakończyła się opróżnieniem portfela Polaka na 1260 euro (ok. 5,8 tys. zł!). Niemcy do „motylka” dorzucili fakt, ze był schowany z schowku samochodowym (po prawej stronie kierowcy) więc był – achtung! – gotowy do użycia (sic!). Po dwóch godzinach przesłuchań, zdejmowania odcisków palców wszczęto śledztwo wyjaśniające czy przypadkiem Polak kogoś tym nożem nie zabił. Oczywiście o zakończeniu śledztwa nikt nie raczył obywatela Polski powiadomić.

 

Tu może nie było kajdanek i użycia siły jak w przypadku pana Jana Marii Rokity, ale to przykład zwykłego obchodzenia się przez niemieckie służby z Polakami oraz naginania i łamania prawa tak, aby jak najdotkliwiej uświadomić Polakom, ze nie są w Raichu mile widziani.. Więc może w końcu prezydent Kaczyński i premier Tusk, którzy prześcigają się w swojej antyrosyjskości, chłapną jednego głębszego na odwagę i zdobędą się w końcu na mocne słowa w stronę kanclerz Angeli Merkel?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka