Gdyby nie medialna postać Rokity dalej panowałaby cisza nad traktowaniem Polaków przez Niemców. Nieśmiało zaczyna się mówić, że nasi sąsiedzi obchodzą się z nami jak z obywateli UE drugiej kategorii, żeby nie powiedzieć z „podludźmi”. Nawet Palikot na swoim blogu przyznał, że dostał w skórę od Niemców na podobną okoliczność co „premier z Krakowa”. Problem w tym, że nie są to jedynie antypolskie wyjątki, ale zwykła praktyka naszych zachodnich sąsiadów, w których optyce nie jesteśmy widać wystarczająco aryjscy lub przynajmniej europejscy. W jednej z takich spraw wystąpiłem dzisiaj z pismem do Brigitte Zypries, Ministra Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec.
Wspomniana sprawa mogła przytrafić się każdemu polskiemu kierowcy w Niemczech. Mieszkaniec podwarszawskiego Okuniewa, który poprosił mnie o anonimowość prowadził samochód w Niemczech i został zatrzymany do rutynowej kontroli. Przeszukano pojazd Polaka i znaleziono w schowku nożyk, popularny „motylek” (buterflly Messner) mieszczący się w kieszeni, który w prawie niemieckim jest zakazany. Prawodawstwo naszych sąsiadów nie zabrania przewożenia tasaków, toporów, noży rzeźniczych, ale „motylki” to już inna sprawa… Nota bene polskie prawo (np. ustawa o broni i amunicji) jest podobnie bezsensowne co niemieckie, ale nie w tym rzecz. Dura lex sed lex. Jeśli jednak niemiecka policja złapie Niemca z nożem typu wspomnianego „motylka” to sprawa kończy się na pouczeniu albo grzywnie od 100 do 300 euro. W tym przypadku sprawa zakończyła się opróżnieniem portfela Polaka na 1260 euro (ok. 5,8 tys. zł!). Niemcy do „motylka” dorzucili fakt, ze był schowany z schowku samochodowym (po prawej stronie kierowcy) więc był – achtung! – gotowy do użycia (sic!). Po dwóch godzinach przesłuchań, zdejmowania odcisków palców wszczęto śledztwo wyjaśniające czy przypadkiem Polak kogoś tym nożem nie zabił. Oczywiście o zakończeniu śledztwa nikt nie raczył obywatela Polski powiadomić.
Tu może nie było kajdanek i użycia siły jak w przypadku pana Jana Marii Rokity, ale to przykład zwykłego obchodzenia się przez niemieckie służby z Polakami oraz naginania i łamania prawa tak, aby jak najdotkliwiej uświadomić Polakom, ze nie są w Raichu mile widziani.. Więc może w końcu prezydent Kaczyński i premier Tusk, którzy prześcigają się w swojej antyrosyjskości, chłapną jednego głębszego na odwagę i zdobędą się w końcu na mocne słowa w stronę kanclerz Angeli Merkel?
Komentarze