Dochodzę do wniosku, że mamy za mały kraj i/lub zbyt krótka dobę. Namnożyło sie bowiem, że aż strach. Pochówki i ekshumacje, sędzia gdański i Salezjanin lubiński, uchybienia w sprawie dwojga zamordowanych dzieci przez zastępczych rodziców, bukmacherka w kwestii następcy Grzegorza Lato, mafia pruszkowska bez wyroków, wyschnięta Wisła, metanol w butelkach, linie lotnicze i złoto, napis nad brama stoczni... że o aferach lokalnych (wojewódzkich, powiatowych tudzież gminnych) oraz osobistych niesnaskach osobistości publicznych nie wspomnę. A ponieważ idzie sezon grzewczy, to zaraz dołączą do tego strajki i manifestacje górników.
Tym samym nawet całodobowym stacjom informacyjnym brakuje już nie tylko dziennikarzy, reporterów i korespondentów do oddelegowywania na odpowiednie przyczółki, ale podejrzewam, że również przedłużaczy z wtyczkami na bolec. Wysiada też nowoczesna technologia emitowania na jednym ekranie kilku okienek zewsząd i nic do rzeczy nie mają tu cale plazm. Przestają się mieścić, a przeciętny widz przestaje ogarniać, czy ma patrzeć na wystąpienie rzecznika X w prawym rogu ekranu, konferencję prasową partii Y na środku, transmisje obrad Sejmu u dołu, czy relację z posiedzenia Sądu Apelacyjnego w sprawie jakiegoś Zeta widocznego na lewo-skos. A tu jeszcze prowadzący gdzieś się musi zmieścić pomiędzy tym wszystkim i paski z newsami czy Japonia już bije się z Chinami...
I tak nasz niewielki kraj puchnie jak balon, w który leje się wodę ostrym strumieniem. Trudno w nim pomieścić to wszystko, duszno jakoś, a granice trzeszczą w szwach.
Gdyby tak stworzyć jakąś wirtualną mapę, która miałaby zdolność wybrzuszania się jak tafla brei na bagnie, to bylibyśmy jedną wielką bulgoczącą plamą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości