Dzieje się w naszym kochanym kraju wiele rzeczy wielkich, historychnie naznaczonych i pretendujących do naznaczenia. Jak w poprzednim wpisie wspomniałam bulgocze i to na całej połaci. Dzisiaj np. mamy się obudzić. Teoretycznie mieliśmy to czynić pod hasłem wolnych mediów (żeby nie uprościć tego do przyznania jednej antenie dodatkowego kabelka do nadajnika zero-jedynkowego), ale oczywiście wyrostek się rozłał i obserwujemy widmo nadchodzącego zapalenia otrzewnej. Mam tylko nadzieję, ze zwycięży rozsądek Demiurga i zastopuje zapędy wszystkich, którzy chcą zburzyć PKiN, bo chyba nie ma większej sali niz Kongresowa na zwoływanie konwencji, a przecież czasem pada i tak pod gołym niebem nie przystoi ( tudzież przestoi... jeden z drugim).
Nie do końca jednak rodak nasz żyje wyącznie czynami patriotycznymi.
Już wyjaśniam...
Jestem dzisiaj w pracy. Taka nagła potrzeba zmianowego dyżuru w razie, ale to jest mało istotne. Chodzi o to, że w podwórcu, gdzie mieści się źródło mojego dochodu jest również (poza wszelkimi innym naganiaczami PKB) warsztat samochodowy. No i dzisiaj przyjechał właściciel, który zabrał się za swoje auto. Nie tam jednak rozrząd, czy ośki... Mycie, czyszczenie, polerowanie, woskowanie, odkurzanie... I nie jakaś tam fuszera. Facet od ponad trzech godzin glancuje felgi patyczkami do uszu, a tablicę rejestracyjną szczoteczką do zębów (oczywiście w wersji soft). Pełne namaszczenie(sic!).
Widywałam go już, ale nigdy w sobotę, więc podejrzewam, że to jego normalny rytuał, bo w taki dzień nie ma klientów i jest chwila wolnego ze sprzętem. Ale tak się nie godzi!
Powiem więcej - jest utajonym zdrajcą. I to podwójnym!!! Mało, że nie uczestniczy w ogólnonarodowej nagonce na Morfeusza, to jeszcze pieści wybryk niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Ba!!! To Audi TT jest... czarne!!!
Inne tematy w dziale Rozmaitości