Lekko zmęczone wieczory niestety nie przeganiają mnie od komputera i chociaż na chwilę muszę zajrzeć. Tu pocztam, tam się uśmiechnę... Wkurzeń sobie oszczędzam, bo nie ta pora. Bardzo łatwym odmóżdżeniem jest w takiej sytuacji czytanie wyłącznie samych tytułów "artykułów" na stronach informacynych i dorabianie sobie do tego własnej historii. To rozluźnia. Pomijam rzecz jasna tytuły "katastroficzne" nastawione wyłącznie na statystykę kliknięć, ale np. takie coś: "Kobieta rozebrała się w metrze, szuka jej cały kraj".
No fantastyczna historia możliwa do rozpisania w kilku odsłonach.
Pierwsza: Centrum Warszawy. Pani Kasia przechodzi przez bramkę i podąża w kierunku peronu. Jest ubrana w kombinezon roboczy służb wysokościowych myjących okna wieżowców (w tym uprzęże skórzane i takie tam). I nagle nagła potrzeba fizjologiczna powoduje, że robi jej się zimno, gorąco i ogólnie byle jak, a kogoś z napisem na plecach "w czym mogę pomóc" brak. Oznaczeń gdzie jest WC też brak. Więc dla oszczędzenia cennego czasu i biegnąc w najbardziej prawdopodobnym kierunku pani zrzuca z siebie firmowy sprzęt rozbijając tłum łokciami. Ponieważ zaś zdaje sobie sprawę, że monitoring zarejestrował jej sylwetke i oblicze - wyczekuje moment nieuwagi i wymyka się cichcem bocznym wyjściem ku najbliższemu postojowi taksówek. Uczciwe społeczeństwo pragnie jednak oddać ekwipunek i rozpoczyna ogólnopolskie poszukiwania właściwcielki.
Druga: Moskwa. Ogromne podziemne przestrzenie z przepięknymi żyrandolami pod ozdobnymi sufitami. Pewna Wiera o świcie udaje się do pracy klucząc wśród ludzi. Jest lekko zaspana i z przerażeniem stwierdza, że nie ma przy sobie służbowego telefonu, na który miał zadzwonić kontrahent, by wyznaczyć miejsce i czas spotkania. W panice zaczyna przeszukiwać kieszenie płaszcza, żakietu i spodni. Zrzuca z siebie wszystko histerycznie i po chwili zostaje w samej bieliźnie. W tym momencie zjawia się Milicja. Wiera zaczyna uciekać. Zaszywa się w domu pod Astrachaniem u kuzynki szwagra, a milicja rozsyła informację, że poszukiwana jest kobieta, której telefon znaleziono przy kasie.
Trzecia: Boston. Pewna Sue zakochała sie w redaktorze lokalnego radia Martinie, ale Martin jej nie chciał. To znaczy ona myślała, że jej nie chce. Późnym wieczorem siedziała na peronie metra płacząc. Nagle obok zjawił się krasnoludek i powiedział, że jak się Sue rozbierze, to wszystko będzie dobrze i skończy sie szczęśliwe. Kobieta zrzuciła swe odzienie i stanęła jak ją Pan stworzył. FBI szuka krasnoludka.
A może te wszystkie historie sie jakoś ze sobą wiążą? I nie zajrzę do treści tej wiadomości, bo wszystko sobie popsuję.
Bo fajnie przeczytać głupi tytuł i opowiedzieć sobie wieczorem samemu bajkę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości